Bez przełomu na eurodolarze
Główna para
Mamy obecnie 1,1170 na głównej parze walutowej. Dolar broni się przed osłabieniem, ale siła euro uniemożliwia większą aprecjację waluty USA. W minimach było 1,1160, w maksimach 1,1190 (mniej więcej).
Naturalnie linie wytyczające trend wzrostowy na wykresie (jedna biegnie od początku roku, druga mniej więcej od połowy kwietnia) są daleko, tak więc nawet czysto hipotetyczne zejście w rejon 1,10 nie musiałoby oznaczać, że np. pod koniec roku to dolar będzie tryumfował.
Pamiętajmy w tym kontekście, że szeroki obraz, rozpoczęty u progu roku 2015, to konsolidacja – której dolne rewiry to ok. 1,04, a górne – ok. 1,15 – 1,17. Euro ma więc pole do popisu.
John Williams z Fed powiedział dziś, że w ciągu najbliższych pięciu lat bilans Rezerwy Federalnej powinien znacznie się zmniejszyć, co oznaczałoby sprzedaż dużej części aktywów skupionych przez lata operacji QE i niskich stóp. Taka nowa polityka (redukowania bilansu) byłaby w sumie jastrzębia, ale mogłaby opóźniać podwyższanie oprocentowania – bo Fed chciałby uniknąć zbyt silnego efektu. A tymczasem to właśnie rynkowe projekcje nt. stóp w największym stopniu określają kierunek eurodolara. Na razie rynek wierzy generalnie, że w czerwcu Fed dokona ruchu w górę – ale nie jest jasne, co będzie później. Williams zresztą zaznaczył, że zacieśnianie polityki nie może generować chaosu na rynkach.
Jutro w programie mamy dynamikę PKB Francji (rewizję za I kwartał), niemieckie ceny importu za kwiecień, szwajcarski indeks KOF, PKB Szwecji (oraz tamtejszą sprzedaż detaliczną), indeksy koniunktury Eurolandu, a także dochody i wydatki Amerykanów. Do tego dojdzie indeks zaufania konsumentów Conference Board oraz wypowiedź pani Lael Brainard z Fed.
Nasz PLN
Złoty również padł ofiarą marazmu, danych makro nie było, rynek był wstrzymany w USA, Chinach i Wielkiej Brytanii. Na USD/PLN można było złapać 3,7260, jeśli ktoś kupował dolary, ale generalnie wykres był nieco wyżej (3,73 – 3,74).
Euro-złoty obraca się przy 4,18, choć przez moment było i 4,1670. Prawdziwe wsparcie jest jednak niżej, w pobliżu 4,15. Na razie wygląda to tak, jakby półroczne trendy spadkowe na obu parach przyhamowały. Jeśli eurodolar powróci do wzrostów, to złoty zyska do dolara – ale z euro sprawa jest bardziej złożona. Dodajmy, że na funcie mamy 4,80 – więc i tu złoty jest silny, choć w finale minionego tygodnia kurs schodził nawet pod 4,78.