Piłka po stronie dolara...
Na wykresie głównej pary
Było dziś parę wypowiedzi z kręgu decydentów Rezerwy Federalnej. Rozłożyły się one, jeśli chodzi o ich kierunek (jastrzębi lub gołębi) dość rozmaicie. Wystąpił np. Charles Evans, który przedstawił swe obiekcje pod adresem zaostrzania polityki monetarnej. Evans nie jest pewny tego, czy w tym roku nastąpi – i czy powinna nastąpić – trzecia podwyżka stóp, ostatecznie zaś zaleca, by Fed poczekał z decyzją przynajmniej do grudnia. Dopuszcza jednak myśl, iż zacieśnianie bilansu Rezerwy zacznie się wcześniej.
William Dudley poszedł z kolei w odwrotną stronę. Jego zdaniem trzeba kontynuować politykę podwyższania stóp, albowiem w przeciwnym razie bezrobocie stałoby się zbyt niskie. Tak, zbyt niskie – a to miałoby wytworzyć inflację. W dalszej kolejności doszłoby do recesji.
Eric Rosengren z Bostonu ogłosił, że polityka ultra-niskich stóp procentowych generuje ryzyko dla stabilności systemu finansowego i dotyczy to nie tylko USA, ae też innych państw utrzymujących ów model.
Ostatecznie piłka jest nadal po stronie dolara. Do popołudnia notowano poziomy wyższe niż 1,1140, w szczytach nawet 1,1165 – ale potem gracze uznali za stosowne dokupić dolarów i obniżyć kurs pary do 1,1120.
Z kolei GBP/USD rankiem rezydował przy 1,2760, ale w popołudniowych dołkach było 1,26. Zatem funt się osłabił, podobnie zresztą w relacji do euro. Nic dziwnego – został osłabiony przez samego szefa Banku Anglii, p. Carneya, według którego obecny czas nie jest dobrym czasem dla podwyżek stóp.
Co ze złotym?
Euro-złoty idzie w górę, złoty wydatnie traci. Dziś wieczorem mamy tu już prawie 4,25. Półroczny trend spadkowy jest przeszłością, o tym już pisaliśmy. Minima rozgrywane w maju (przy 4,1515) też nie mają już znaczenia. Oczywiście po drodze ten proces osłabiania PLN będzie hamować, będą korekty itd., ale generalnie obstawiamy scenariusz, w którym rynek odbiera złotówce to, co dotąd ona zyskała.
Podobnie z USD/PLN – tym bardziej, że ta para jest silniej związana z eurodolarem. Dziś było już 3,82. Tak więc deprecjacja PLN postępuje. Co prawda zakładamy, że trend na eurodolarze ma szansę wrócić do wzrostowego (w zasadzie ogólnej, rozpoczętej w styczniu tendencji nadal nie pokonano), ale nie jest to rzecz na teraz-zaraz.
Na funcie można było dziś chwytać kursy niższe niż 4,78 – z powodów wspomnianych w poprzednim akapicie. Tym niemniej wieczorem wracamy do kursów, które były rano, mamy ok. 4,82.
Podano polskie dane gospodarcze za maj. Produkcja przemysłowa wzrosła o 5,5 proc. m/m, ale oczekiwano 6,7 proc. m/m. Równocześnie, co ciekawe, dynamika roczna wyniosła aż 9,1 proc., zaś miało być 8,5 proc. Produkcja budowlano-montażowa wzrosła niestety tylko o 8,4 proc. r/r, gdy rynek wyceniał 14,5 proc. Sprzedaż detaliczna spadła o 0,2 proc. m/m oraz wzrosła o 8,4 proc. r/r, oczekiwano nieco lepszych wartości, np. zakładano 9,05 proc. r/r. Ostatecznie więc odczyty nie były tragiczne, ale jednak – "takie sobie".