Nowy szef FED wspiera dolara
Wydarzeniem ostatnich godzin na szerokim rynku było z pewnością pierwsze wystąpienie nowego szefa Rezerwy Federalnej J. Powella w amerykańskim Kongresie. Choć na pierwszy rzut oka treść jego przemówienia nie wyglądała na diametralnie różniącą się od retoryki prezentowanej przez Janet Yellen, to już podczas sesji pytań i odpowiedzi można było wyłapać kilka jastrzębich sygnałów, które okazały się wystarczające by zachęcić inwestorów do kupowania dolara i wyprzedawania tamtejszych akcji
Jeszcze przed wczorajszym wystąpieniem Powella uwaga inwestorów była skupiona na dwóch aspektach. Mianowicie, czy padną jakiekolwiek stwierdzenia sugerujące potrzebę szybszego zacieśniania polityki monetarnej w związku z bodźcem fiskalnym, a także kwestia związana z wysokością stopy neutralnej w gospodarce. Szef FED nie przebierał w słowach i nie szczędził pochlebnych słów w kwestii obecnego stanu gospodarki. W jego mniemaniu amerykańska gospodarka pozostanie mocna na przestrzeni kolejnych dwóch lat, a jego prywatna opinia na ten temat uległa nawet poprawie od grudniowego posiedzenia. Znamienna była również wzmianka, iż skoki zmienności jakich mogliśmy doświadczyć na początku kończącego się właśnie miesiąca, nie będą powodem do hamowania cyklu zacieśniania polityki monetarnej. W reakcji na te uwagi rentowność amerykańskiej 10-latki wzrosła z poniżej 2,85 proc. do powyżej 2,92 proc. (obecnie balansujemy w granicy 2,9 proc.) sugerując, że przełamanie poziomu 3 proc. powinno być tylko kwestią czasu (granica „bólu” dla amerykańskich akcji zdaje się być jednak sporo wyżej).
W tym miejscu warto zauważyć, że ostatnie wzrosty rynkowych stóp za oceanem były pokaźniejsze aniżeli te odnotowane w Europie co trzeba tłumaczyć nie tylko wyższymi oczekiwaniami odnośnie do wzrostu gospodarczego, ale również innymi aspektami. Wśród nich należy wymienić obawy inwestorów, że rząd będzie starał się finansować rosnący deficyt poprzez emisję długoterminowych obligacji, co naturalnie może wywierać wzrostową presję na długi koniec krzywej dochodowości. Ponadto nie należy zapominać o nakładanych cłach przez amerykańską administrację, co także w pewnym, choć ograniczonym stopniu, może podwyższać oczekiwania inflacyjne, a przez to długoterminowe stopy na rynku. Na koniec dodajmy, że ostatni dzień miesiąca często charakteryzuje się wzmożoną zmiennością z racji na potrzebę rozliczeń transakcji przez różnego rodzaju instytucje, w takim środowisku amerykańska waluta często wychodzi zwycięsko.
W kwestii polskiej gospodarki wczoraj poznaliśmy dane (nieoficjalne) na temat dochodów z podatku VAT za styczeń, gdzie odnotowano 17 proc. spadek w ujęciu rocznym. Nie wydaje się jednak to powodem do obaw z racji wysokiej bazy odniesienia oraz pokaźniejszego odbicia inwestycji w ostatnim kwartale 2017 roku. Trzeba zaznaczyć, że nominalnie suma zebranych środków z tego tytułu była wyższa w porównaniu z analogicznym okresem przed dwoma laty. Oficjalny komunikat dotyczący wykonania budżetu w styczniu br. Ministerstwo Finansów opublikuje już dzisiaj. Z punktu widzenia danych makroekonomicznych opublikowane zostaną szczegóły dotyczące wzrostu gospodarczego w czwartym kwartale z rodzimej gospodarki, które powinny pokazać dwucyfrową dynamiką inwestycji. Z szerokiego rynku poznamy wstępne dane inflacyjne ze strefy euro (wczoraj odnotowano mocniejsze spowolnienie w Niemczech oraz nieoczekiwane przyspieszenie w Hiszpanii, dzisiaj rano słabszy od konsensus odczyt HICP z Francji) oraz pierwszą rewizję PKB ze Stanów Zjednoczonych. Po godzinie 8:40 za dolara płacono 3,4113 złotego, za euro 4,1754 złotego, za funta 4,7441 złotego i za franka 3,6302 złotego.
Arkadiusz Balcerowski, makler papierów wartościowych, analityk rynków finansowych w XTB