Niejednoznaczne dane z rynku pracy
W ciągu ostatnich kilkunastu dni doświadczyliśmy nie najlepszego okresu w wykonaniu polskiej waluty, choć straty najwidoczniejsze były w przypadku euro i franka, a relatywna słabość dolara działała na korzyść złotego.
Choć pierwsza podwyżka stóp procentowych pozostaje raczej kwestią odległą, to jednak solidne fundamenty makroekonomiczne powinny oddziaływać pozytywnie. Wczoraj poznaliśmy krajowy raport z rynku pracy za październik. Z kolei prezydent złożył podpis pod ustawą odnośnie do Pracowniczych Planów Kapitałowych.
W kratkę, tak najkrócej można opisać dane z krajowego rynku pracy za miniony miesiąc. Dynamika wzrostu zatrudnienia pozostała na poziomie 3,2% w ujęciu rocznym (choć biorąc pod uwagę dwa miejsca po przecinku widać postępujący trend spadkowy), niemniej jednak mocniej in plus zaskoczyły wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw rosnąc nominalnie o 7,6% - najwyższy wzrost od kwietnia. Po pierwsze, należy brać pod uwagę, że październik obecnego roku zawierał jeden dzień roboczy więcej w porównaniu do zeszłego roku, co mogło odegrać pewną rolę w wyższej dynamice płac. Niemniej jednak tak znaczący skok (największa amplituda wahań od listopada 2017) może mieć swoje podłoże również w innych kwestiach. Jak zwykle tajemnicą pozostaje sektor górniczy, który mógł zaburzyć dane odnośnie do płac w przypadku wypłat premii. Ponadto potencjalnym podejrzanym jest także budownictwo, gdzie wyższa dynamika wynagrodzeń mogła być pokłosiem wyjątkowo ciepłego miesiąca. Na ten moment możemy się tylko domyślać, co stało za takim obrotem spraw. Szczegóły jak co miesiąc zostaną opublikowane przez GUS w biuletynie statystycznym. Z kolei jeśli chodzi o dynamikę zatrudnienia to większego zaskoczenia nie było, a październik tego roku okazał się wyjątkowo słaby. Stopniowo kurcząca się dynamika wzrostu zatrudnienia nie powinna specjalnie dziwić. Mamy ku temu przesłanki w postaci spadającej liczby wolnych wakatów czy słabszej perspektywy popytu zewnętrznego. Minięcie przez rynek pracy cyklicznego szczytu jest również widoczne w kwartalnych danych ZUS, gdzie w trzecim kwartale liczba ubezpieczonych Polaków spadła w ujęciu kwartalnym po raz pierwszy od początku 2016 roku. Reasumując, w takich okolicznościach trudno oczekiwać, by presja na wzrost płac wciąż rosła. Z badań autorstwa NBP wynika, iż owa presja ustępuje, co powinno wspierać obecne stanowisko Rady. Obecnie czynnikami ryzyka dla ścieżki inflacyjnej pozostają wzrost cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych oraz potencjalny drenaż pracowników zza wschodniej granicy spowodowany reformą w Niemczech. Nie wydaje się jednak, iż kwestia cen energii stanowi znaczne ryzyko biorąc pod uwagę konserwatywne założenia Rady w publikowanych projekcjach makroekonomicznych. Fakt, że firmy energetyczne wnioskują do URE o umożliwienie podniesienia cen aż o 30% tak naprawdę nic nie znaczy i oczywistym jest, że taki wzrost jest wykluczony. Decyzja URE w tej sprawie zapadnie w grudniu. W tym miejscu dodać trzeba, że regulacji URE nie podlegają ceny dla przedsiębiorstw, które od 2019 roku doświadczą wzrostu o kilkadziesiąt procent. Potencjalnie stanowi to ryzyko, iż przez efekty drugiej rundy koszty te będą przenoszone na konsumentów. Niemniej jednak należy być świadomym, że udział tego rodzaju kosztów w ogóle kosztów sektora przemysłowego nie jest znaczący, a zatem ich wpływ na inflację w skali kraju nie powinien być aż tak dotkliwy (jeśli tak miałoby się stać, zapewne już teraz widoczne byłoby to w oczekiwaniach inflacyjnych, czego jak na razie próżno szukać).
Wtorek przyniesie nam odczyty odnośnie do sektora przemysłowego i budowlanego w Polsce, gdzie z uwagi na efekt kalendarzowy i warunki atmosferyczne oczekiwana jest znaczniejsza poprawa. W godzinach popołudniowych poznamy z kolei dane z amerykańskiego rynku nieruchomości. Po godzinie 9:00 za dolara należało zapłacić 3,7778 złotego, za euro 4,3301 złotego, za funta 4,8615 złotego i za franka 3,8080 złotego.
Arkadiusz Balcerowski
Makler Papierów Wartościowych
Analityk Rynków Finansowych XTB