Strach na początku kwartału
Choć większość europejskich parkietów była wczoraj zamknięta, to w Stanach Zjednoczonych sesja odbywała się normalnie, jednakże tamtejsi inwestorzy nie mogą zaliczyć jej do udanej. Indeksy za oceanem zanotowały pokaźne spadki, co wiązane było z kilkoma czynnikami jak choćby implementacja ceł na import niektórych towarów z USA do Chin, czy też odczyt przemysłowego indeksu ISM za marzec. Mimo wszystko złoty nie ucierpiał znacząco na chwilowym wzroście awersji do ryzyka i o poranku notuje umiarkowane zyski w stosunku do czterech głównych walut
Chińskie władze zapowiadały wdrożenie ceł na niektóre produkty importowane z USA już około tydzień temu. Choć ich skala (około 3 mld USD) jest nieporównywalnie mniejsza w stosunku do tego, co administracja Trumpa nałożyła na chińskie dobra, to czynnik ten wymieniany był jako jeden z głównym powodów pogorszenia nastrojów za oceanem. Chińskie cła nacelowane na 128 produktów pochodzących ze Standów Zjednoczonych weszły w życie w miniony weekend, a ich głównym celem ma być „zbilansowanie strat” spowodowanych przez amerykańskie taryfy. Fakt, że Chiny ominęły rynek soi (będący jednym z najcięższych dział w ich posiadaniu w stosunku USA) świadczy jednak o tym, że na ten moment nie będą chciały iść na prawdziwą wojnę. Dla inwestorów na rynku akcji sam ruch odwetowy mógł być już wystarczającym powodem do tego, by wyprzedawać akcje spółek z relatywnie dużym uzależnieniem od chińskiej gospodarki. Zatem, nie powinno dziwić, że wśród najmocniej tracących akcji znaleźć można spółki takie jak Tesla, Amazon czy Microsoft (choć w przypadku Tesli czynnikiem spychającym ceny akcji mógł być żart Elona Muska odnośnie do jego potencjalnego bankructwa). Prócz samej polityki warto wspomnieć o przemysłowym indeksie ISM z USA, która okazał się niższy od poprzedniego odczytu, zaś największe zaskoczenie nadeszło w przypadku subindeksu cen. Mianowicie, w minionym miesiącu wzrósł on do najwyższego poziomu od 2011 roku ożywiając kolejne obawy odnośnie do inflacji za oceanem. Jednocześnie nie należy zapominać o rosnącym koszcie finansowania w dolarze (LIBOR), choć w dużej mierze jest on prawdopodobnie sterowany wzmożonym popytem na dolara, aniżeli samymi podwyżkami stóp procentowych przez Rezerwę Federalną. Dodajmy, że wyższe stawki LIBOR dla USD mają być pokłosiem likwidacji krótkoterminowych depozytów przez amerykańskie przedsiębiorstwa z siedzibą poza granicami USA z racji wdrożonej reformy podatkowej (repatriacja środków do USA).
O poranku poznaliśmy odczyt przemysłowego indeksu PMI z polskiej gospodarki za marzec, który nie uległ zmianie w stosunku do lutego i to pomimo kontynuacji pogorszenia nastrojów w Europie. Podczas dzisiejszej sesji poznamy jedynie przemysłowy indeks PMI z brytyjskiej gospodarki. Przed godziną 9:40 za dolara płacono 3,4110 złotego, za euro 4,2060 złotego, za funta 4,8042 złotego i za franka 3,5763 złotego.
Arkadiusz Balcerowski, makler papierów wartościowych, analityk rynków finansowych XTB