Susza na rynku pierwotnym
Mimo ważnych prospektów emisyjnych, od trzech miesięcy żaden z emitentów nie zdecydował się na przeprowadzenie publicznej emisji obligacji. Takiej posuchy nie obserwowaliśmy od sześciu lat.
A trzeba dodać, że w tamtym czasie jedynym emitentem oferującym obligacje w emisjach publicznych przeprowadzanych na podstawie prospektu był Getin Noble Bank, zaś przerwa między jego emisjami wynikała tylko z tego, że pierwszy prospekt został wykorzystany w całości (od lutego do maja) i trzeba było poczekać na zatwierdzenie kolejnego. W międzyczasie na rynku przeprowadzano emisje publiczne dostępne także dla inwestorów indywidualnych, tyle, że nie na podstawie zatwierdzonych w KNF prospektów, a na podstawie obowiązujących wówczas przepisów o ofercie publicznej – minimalny złożony zapis nie mógł być niższy od równowartości 50 tys. EUR. Dlatego obecnej sytuacji nie można porównać nawet z ówczesnymi realiami – gdy Catalyst istniał od trzech lat, emisje na podstawie prospektów były rzadkością, a instrumentami dłużnymi interesowała się garstka – zamożnych - zapaleńców. Do tego koniunktura gospodarcza była znacznie gorsza, niektórzy inwestorzy nie chcieli słyszeć o obligacjach deweloperów, a w szczególności oferowanych bez solidnego zabezpieczenia.
Mówiąc inaczej – w tak złej kondycji rynek obligacji korporacyjnych nie był chyba od czasów niemowlęcych, gdy Catalyst mylono jeszcze ze składem zużytych katalizatorów. Smutnym potwierdzeniem tego faktu był komunikat Bestu, który zrezygnował z przeprowadzania emisji publicznych, mimo ważnego wciąż prospektu. Oczywiście Best mógł mieć ku temu własne powody, ale zasadniczą przyczyną jest brak możliwości pozyskania finansowania na warunkach choćby zbliżonych do tego, co udawało się jeszcze kilka miesięcy temu (Best uplasował wówczas czteroletnie papiery oprocentowane na 3,5 pkt proc. ponad WIBOR). Przy czym sytuacja samej spółki nie zmieniła się od tego czasu istotnie.
Podobnie jak sytuacja wielu innych emitentów, których prospekty są ważne – Kredyt Inkaso, PCC Rokita, PCC Exol, Kruk, Echo – wszyscy oni raportują wzrost zysków, na raport Ghelamco jeszcze czekamy. Przeprowadzeniu emisji sprzyja koniunktura gospodarcza i niskie stopy procentowe, które trzymają oprocentowanie depozytów na niskich poziomach. Słowem kluczem do rozpoznania obecnej sytuacji jest GetBack, które zaczyna brzmieć równie złowieszczo jak Mortage Backed Securities dziesięć lat temu (MBS-y stały się przyczyną upadku Lehman Brothers). Być może w powszechnym odbiorze obligacje korporacyjne są właśnie synonimem kolejnego przekrętu ludzi w białych kołnierzykach – takich samych (choć krajowych), którzy dekadę temu wystawiali oceny AAA sekurytyzowanym kredytom z domieszką subprime.
Upadek Lehmana stał się symbolem kryzysu finansowego i poprzedził spektakularny spadek indeksów giełdowych u nas połączony dodatkowo z równie widowiskowym wzrostem notowań walut, ale sam kryzys spełnił rolę oczyszczającą. Był fundamentem trwającej 9,5 roku hossy na nowojorskim parkiecie. Bardzo wątpliwe, by GetBack odegrał taką rolę u nas. Oczyszczenie rynku to jedno, ale kluczem jest sprawna procedura upadłościowa. Gdyby GetBack upadał w USA, jego konkurenci kupowaliby już pierwsze pakiety wierzytelności, a obligatariusze otrzymywaliby pierwsze raty, być może bylibyśmy blisko rozpoczęcia pierwszych procesów karnych. WGI, AmberGold, GetBack – co kilka lat wybucha podobna w gruncie rzeczy afera i niewiele się zmienia. A bez zaufania do wymiaru sprawiedliwości (karnego i administracyjnego), trudno myśleć o rozwoju rynku długu, czyż nie?