Analizy

Rynek wymaga, ale bierze

Emil Szweda, Obligacje.pl

  • Opublikowano: 26 kwietnia 2019, 17:01

  • 0
  • Powiększ tekst

Wydarzeniem tygodnia jest emisja obligacji Kredyt Inkaso warta 210 mln zł. Jest nie tylko największą przeprowadzoną przez krajowego windykatora, ale też rozładowuje rynkowy stres.

Za czteroletnie obligacje Kredyt Inkaso zgodził się zapłacić 4,9 pkt proc. ponad WIBOR – tyle samo co w sierpniu ub.r., ale teraz do kuponu dołożył szereg zabezpieczeń oraz obowiązkową amortyzację części emisji. Najważniejsze jednak, że finansowanie pozyskano i to na długo przed terminem zapadalności obligacji wartych 120 mln zł (w październiku tego roku). W ten sposób KI wyprostowało sytuację finansową, a rynek pozytywnie ocenił zdolność spółki do generowania gotówki w kolejnych latach.

Emisja przeprowadzona przez spółkę windykacyjną potwierdza więc to, o czym „wiadomo” od dawna – przypadek GetBacku był gigantycznym, ale jednorazowym incydentem na rynku obligacji, który po zaleczeniu ran zaczyna wracać do pewnego rodzaju normalności, choć w tym wypadku oznacza to także wyższe koszty emisji. Wszak przed rokiem KI pozyskiwał środki z emisji obligacji płacąc 3,7 pkt proc. ponad WIBOR za niezabezpieczone, czteroletnie papiery.

Emisje uplasowali także dwaj deweloperzy. Atal celował w 100 mln zł i pozyskał pełną pulę i tym razem obeszło się bez podnoszenia marży względem poprzedniej emisji (70 mln zł w październiku) – inwestorzy mogą liczyć na 1,9 pkt proc. ponad WIBOR 6M przez krótki, dwuletni okres życia papierów. Przed rokiem Atal płacił jednak 1,7 pkt proc. marży i to za obligacje trzyletnie, zatem także i tego dewelopera dotknęły zmiany warunków rynkowych.

Z kolei Vantage Development pozyskał z prywatnej emisji 45,4 mln zł oferując 4,7 pkt proc. marży ponad WIBOR za 3,5-letnie papiery. W porównaniu do emisji z grudnia 2017 r. kupon wzrósł o 70 punktów bazowych i to mimo że wrocławski deweloper ma za sobą bardzo udany rok, choć wskaźnik zadłużenia na koniec roku wzrósł po wypłacie dywidendy).

Wiadomości o kolejnych udanych emisjach obligacji potwierdzają, że choć afera GetBacku nie zatarła się jeszcze w mediach, a jej echa będą słyszalne jeszcze przez długie lata, rynek pierwotny wraca do dawnej kondycji, czemu na dobrą sprawę nie należy się dziwić. Oprocentowanie lokat bankowych pozostaje niskie, indeksy warszawskiej giełdy kręcą się w miejscu, a rentowność mieszkań kupowanych na wynajem już nie kusi po wzroście cen samych mieszkań i utrzymaniu lub spadku czynszów. W efekcie umorzenia w funduszach obligacji ustały, bo inwestorzy mogą nie mieć pomysłu na ich lepsze ulokowanie.

Skutkuje to tym, że fundusze chętniej biorą udział w kolejnych emisjach, jednak na razie ich celem (emisji) jest przynajmniej częściowo refinansowanie zapadającego zadłużenia. Zanim fundusze zostaną zasilone napływami, muszą też pokazać, że wyższe odsetki zarabiane na obejmowaniu nowych emisji przełożą się na osiągane stopy zwrotu, co zapewne zabierze sporo czasu. Te fundusze, które już dziś mogą się pochwalić dobrymi zwrotami wypracowanymi od początku roku z reguły opierają sukces na inwestycjach na rynkach zagranicznych (przez fundusze lub bezpośrednio w obligacje), na których w tym roku można było właściwie tylko zarobić.

Hossa obligacyjna trwa bowiem nadal, a przy okazji spread między papierami 10-letnimi i dwuletnimi w USA rozszerzyły się do 22 punktów bazowych, co dodatkowo wzmacnia przekonanie o trybie risk off na światowych rynkach.

Powiązane tematy

Komentarze