Catalyst: Więcej zaufania do GNB
Getin Noble Bank wykupił pierwszą i największą emisję publiczną z drugiego programu emisji publicznych wartą 172 mln zł, co podniosło notowania także kolejnych serii. Inwestorzy oceniają ryzyko jako niższe, ale wciąż istotne.
Terminowy wykup obligacji GNB nie był w istocie żadną niespodzianką. 172 mln zł to kwota niezbyt istotna z punktu widzenia płynności banku, ale z rynkiem nie należy dyskutować. Skoro zareagował podnosząc wyceny kolejnych serii (np. tych zapadających w kolejnych miesiącach tego roku z 95 proc. powyżej 98 proc.), to oznacza, że operacja miała pewne znaczenie dla inwestorów. Być może część tych o spekulacyjnym zacięciu zwyczajnie przesiada się na kolejne serie. Wszak perspektywa zarobienia np. 1,5 proc. w ciągu miesiąca czy dwóch wciąż oznacza nieprzeciętnie wysoką rentowność. Kolejne zapadające emisje GNB nie mają już tak wysokiej wartości nominalnej, zatem ryzyko, że bank nie podoła terminowej spłacie kolejnych serii teoretycznie można ocenić jako znacznie niższe.
Problem jednak w ogóle nie tkwi w płynności banku, ta została bowiem ustabilizowana, ile w jego dalszych losach. Wiadomo już, że rozmowy z inwestorem nie przyniosły skutku, a bank realizuje plan B i chce uzdrowić się sam. Zamieszanie z kredytami walutowymi z pewnością mu w tym nie pomaga, a wszystko zależy od dalszych decyzji KNF i działań BFG. Przymusowa restrukturyzacja banku wciąż jest przecież jedną z opcji, a w takim wariancie los obligacji podporządkowanych banku także nie byłby znany i pozostają tylko spekulacje, czy BFG chciałby obciążyć kosztami ewentualnej restrukturyzacji indywidualnych posiadaczy obligacji banku i ewentualnie w jakim stopniu. Sądząc po reakcji rynku, inwestorzy mają nadzieję na pozytywny scenariusz, choć wycena akcji szoruje po dnie – trudno więc mówić o jednomyślności.
Innym wydarzeniem rynkowym jest spadek notowań wszystkich serii obligacji PCC Rokity poniżej nominału, łącznie z serią zapadającą w październiku br. To opóźniony efekt publikacji raportu półrocznego, który rozczarował przede wszystkim inwestorów z rynku akcji, ale jak widać i obligacjom – z pewnym opóźnieniem - się dostało. Wszystkie emisje Rokity miały charakter publiczny i w zdecydowanej większości należą do inwestorów indywidualnych, którzy dotąd dzielnie opierali się pokusom sprzedaży obligacji poniżej nominału. Poniżej 100 proc. spadły też wyceny obligacji PCC Exol, także oferowane w emisjach publicznych, w znacznym stopniu tej samej grupie inwestorów. Można oczekiwać, że za kilka tygodni Rokita wyjdzie na rynek z nową emisją publiczną, bo dotąd wykup starszej serii spotykał się z emisją nowej, tak aby inwestorzy mieli możliwość przedłużenia inwestycji. Czy tak się stanie i tym razem i jakie mogą być warunki nowej emisji przekonamy się niebawem, warto jednak odnotować, że skala zawieranych transakcji – jak zwykle na Catalyst – nie jest wysoka i wskazówki z rynku wtórnego nie muszą być brane pod uwagę przy ustalaniu warunków nowej emisji.
Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że w I półroczu wartość „żyjących” obligacji oszczędnościowych wzrosła o 12,4 proc., a najszybciej idzie resortowi produkcja papierów czteroletnich, indeksowanych inflacją (wzrost o 25,7 proc. od grudnia i czterokrotny w ciągu 3,5 roku). Obawy inflacyjne wciąż są żywe wśród inwestorów indywidualnych, a może chodzi po prostu o imponujące zyski przekraczające 4 proc. To jeden z niewielu sposobów wciąż pozwalających na osiąganie realnych (przewyższających inflację) zysków przy minimalnym ryzyku inwestycji.
Emil Szweda, Obligacje.pl