Dolar czeka na przyszłotygodniowe dane
A w kalendarzu jest ich wiele – w poniedziałek poznamy zaległą produkcję przemysłową za wrzesień, we wtorek sprzedaż detaliczną i inflację PPI. Kluczowa będzie jednak środa. To indeks ADP, który może dać wstępne szacunki w jakim stopniu ucierpiał rynek pracy przez ostatni „goverment shutdown” i wreszcie wieczorny komunikat FED. O tym, że Rezerwa Federalna może tak naprawdę grać na „dwie ręce” pisałem rano – w efekcie jeżeli wspomniane wcześniej dane za wrzesień będą słabe, to rynek zacznie wierzyć w to, w co miesiąc temu wydawało się być nie do pomyślenia. Mam tu na myśli zwiększanie skali QE3 po objęciu fotela w FED przez Janet Yellen w I kwartale 2014 r. Oczywiście takie oczekiwania mogą się w ogóle nie sprawdzić, a tylko stać się pretekstem do wywołania kolejnej fali osłabienia dolara.
Na razie BOSSA USD utrzymuje się ponad poziomem 67,00 pkt., a amerykańska waluta próbowała dzisiaj odbicia względem euro, funta, czy jena. Niemniej dane, które napłynęły z USA po południu są słabe. Wzrost dynamiki zamówień na dobra trwałego użytku we wrześniu o 3,7 proc., jest wyraźnie zafałszowany przez duże zamówienie z Boeinga. Z kolei wskaźnik nastrojów konsumenckich Uniwersytetu Michigan dalej spada – na koniec października do 73,2 pkt. To oczywiście efekt „goverment shutdown”. Pytanie jednak, czy za kilka tygodni Amerykanie ochoczo ruszą na świąteczne zakupy, czy też będą bardziej ostrożni obawiając się kolejnego politycznego zawirowania w lutym?
W efekcie dolar ma większe prawdopodobieństwo kontynuacji spadków, niż korekcyjnego odbicia. Analiza techniczna EUR/USD pokazuje, że wsparcie na 1,3775-90 zostało naruszone tylko na chwilę i nadal obowiązuje. Z kolei mocny opór to rejon 1,3830-40 i dalej 1,3870 (górne ograniczenie kanału wzrostowego).