Analizy

Prezydent USA Donald Trump / autor: PAP/EPA/CHRIS KLEPONIS / POOL
Prezydent USA Donald Trump / autor: PAP/EPA/CHRIS KLEPONIS / POOL

Trump na pole position

Kamil Cisowski Dyrektor Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego Dom Inwestycyjny Xelion

  • Opublikowano: 4 listopada 2020, 09:10

  • Powiększ tekst

Wtorkowa sesja przyniosła silne wzrosty na całym świecie, z perspektywy dzisiejszego dnia przynosząc wstępne potwierdzenie tezy, że rynki dadzą sobie radę z każdym prezydentem w USA. Podczas gdy wczorajsze zachowanie rynków przynosiło wzrosty sugerujące wiarę w wygraną Bidena (m.in. osłabienie dolara, rosnące rentowności amerykańskich obligacji skarbowych, odbicie złota, silne zachowanie spółek value w USA) dziś poranek zapowiada, że zmiana faworyta w wyścigu też nie wywołuje strachu

Główne indeksy europejskie zyskiwały od 2,3 proc. (FTSE100) do 3,2 proc. (FTSE MiB), co i tak nie robiło wrażenia na tle tego, co zobaczyliśmy w Polsce. Po najlepszej sesji od marca WIG20 zyskał 5,2 proc., mWIG40 3,4 proc., a sWIG80 1,5 proc. Struktura zwyżek, podobnie jak aprecjacja złotego sugerowała napływy kapitału zagranicznego, ale ich skala, szczególnie w przypadku głównego indeksu bardzo wyraźnie sugeruje, że popyt miał źródło w jakichś nieujawnionych jeszcze oficjalnie informacjach, potencjalnie prawdopodobnie nieformalnych decyzjach o rezygnacji z lockdownu w kraju. Dwucyfrowo rosła branża odzieżowa (CCC i LPP), niezwykle silnie odbijały banki i najważniejsze spółki Skarbu Państwa, Orlen, KGHM czy PGE. Słabą formę utrzymywało Allegro, o lekko ponad procent spadły notowania Dino.

Zachowanie Wall Street, gdzie DJIA wzrósł o 2,1 proc. przy zwyżce S&P500 o 1,8 proc., a NASDAQ o 1,9 proc. wciąż faworyzowało Bidena, nasilenie gry na reflację widzieliśmy też, gdy zaczęły spływać liczby wskazujące, że w Indianie, gdzie przewaga Trumpa była gigantyczna, wypadł on słabiej od oczekiwań. Wszystko uległo zmianie, gdy pojawiły się pierwsze dane z Florydy sugerujące, że urzędujący prezydent zwycięży w stanie, który był mu absolutnie niezbędny do zwycięstwa. Skupiony na odbijaniu głosów białych wyborców pretendent zlekceważył własną bazę, Latynosów, wśród których uzyskał znacznie niższe poparcie niż Clinton w 2016 r.

Wciąż nie wiemy, ile go będzie kosztował ten błąd, ale w godzinach porannych faworytem do wygranej u bukmacherów stał się Trump, który ma olbrzymie szanse na zwycięstwo także w Północnej Karolinie i Georgii (choć w tym drugim stanie jego przewaga topnieje). Scenariusz „błękitnej fali” umiera na naszych oczach, Demokraci muszą z przerażeniem widzieć widmo powtórki z 2016 r., a agencje sondażowe stoją u progu kolejnej kompromitacji. O ile o godzinie ósmej konsensus sugeruje, że najbardziej prawdopodobny obecnie scenariusz to utrzymanie status quo (Trump, republikański Senat, demokratyczna Izba Reprezentantów), my pozostajemy przy naszej prognozie z września, że Biden wygra, a GOP utrzyma wyższą izbę. Warto zwrócić uwagę na kilka rzeczy:

1) Przegranie Florydy i Północnej Karoliny nie jest zaskoczeniem i choć ma potężny efekt psychologiczny, poddając w wątpliwość szanse Bidena w stanach, gdzie jego teoretyczna przewaga była większa, wciąż pozostaje on faworytem w Pensylwanii, Michigan i Wiscoinsin, które zadecydowały o wyborze Trumpa w 2016 r.;

2) Wszystko wskazuje, że Demokraci odbiją Arizonę, co jest dużym ciosem dla Trumpa i oznacza o wiele więcej kombinacji prowadzących Bidena do zwycięstwa;

3) Głosy oddane korespondencyjnie, które w dużej większości zostaną zliczone na końcu, mogą poważnie wpłynąć na układ sił na korzyść byłego wiceprezydenta.

Rynki azjatyckie ponownie dziś rosną, a kontrakty futures na amerykańskie indeksy sugerują potężny pozytywny impuls dla NASDAQ kosztem szerokiego rynku. Zgodnie z przewidywaniami dla granego obecnie scenariusza, silnie umacnia się dolar. Nawet pomimo perspektywy spadku giełd europejskich na otwarciu zwracamy uwagę, że akcje wydają się w bardzo ograniczonym spadku dyskontować obecnie kontestowany wynik wyborów, którego ryzyko gwałtownie wzrosło. Trump informował, że zamierza dzisiaj ogłosić się wygranym, do czego prawdopodobnie nie będzie miał mandatu (wyników np. Pensylwanii możemy nie poznać do jutrzejszych godzin wieczornych), a co potencjalnie należy widzieć jako wstęp do walki, którą zapowiadał wcześniej (unieważnienie jak największej liczby głosów oddanych zdalnie). Na tym etapie wyścig jest bardzo bliski i można sobie wyobrazić wiele jego finałów, włącznie nawet z brakiem 270 głosów elektorskich u żadnego z kandydatów. Jedyne co możemy prawdopodobnie wykluczyć to pełne, wyraźne zwycięstwo Demokratów sugerowane jeszcze wczoraj przez banki inwestycyjne jako najlepsze dla giełd (dzisiaj niezawodnie retoryka się zmieni). Obawiamy się, że w trakcie dnia rynek może to dostrzec. .

Kamil Cisowski Dyrektor Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego Dom Inwestycyjny Xelion

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych