Wątpliwości wobec elektryków. Czego obawiają się polscy klienci?
Samochody elektryczne do 2024 roku mają stanowić 20 procent sprzedawanych aut w całej Unii Europejskiej. Tymczasem polscy klienci nadal sceptycznie podchodzą do „elektryków”
Nie ma wątpliwości, że branża cały czas się rozwija. Także w Polsce. Nadal jednak daleko jest do tego, by samochody elektryczne były ogólnodostępne i stały się podstawowym środkiem transportu.
Interia przytacza badania, wedle których wynika, że „Wielu klientów obawia się, że w kraju i poza nim jest za mało stacji umożliwiających ładowanie pojazdu elektrycznego. Nie zachęca do zakupu elektryka również czas niezbędny do ładowania auta.” Tutaj rodzi się kwestia infrastruktury.
Ważna jest też edukacja i budowa świadomości klientów. Ci którzy nie mają samochodów elektrycznych nie wiedza na przykład gdzie są punkty ładowania. Nie wiedzą też ile potrwa proces ładowania samochodu elektrycznego. Przez stereotypy obawiają się iż zajmie to zbyt dużo czasu.
Ostatnią, najważniejszą kwestią są wydatki. Nowe samochody elektryczne wciąż są dość drogie, na co dodatkowo wpływa pandemia. Potencjalny koszt jednorazowego zakupu nadal jest spory.
Branża coraz mocniej się rozwija, ale to wciąż nie jest masowa produkcja. Widzimy, że na drogach przybywa samochodów elektrycznych, również coraz więcej producentów wprowadza je do swojej oferty. Urządzenia oraz oprogramowanie e-samochodów są już na bardzo zaawansowanym poziomie, a niegdyś właśnie to stanowiło ogromną przeszkodę dla wyprodukowania ekologicznych pojazdów na szeroką skalę. Obecnie najmocniejszymi barierami dla popularyzacji aut elektrycznych są te, które tworzą sobie konsumenci - wyjaśnia Marcin Korzeniewski z Yanosik Autoplac, cytowany przez Interię.
Czytaj też: Jak radzi sobie motoryzacja w pandemii?
Motoryzacja Interia/KG