Szybsza II kadencja prezesa NBP może ustabilizować rynek
Czy wcześniejsze powołanie prezesa NBP na kolejną kadencję może ustabilizować rynek? Jak czytamy w artykule Rafała Wosia jest kilka argumentów przemawiającym za takim rozwiązaniem.
Rafał Woś na portalu biznes.interia ( dzisiejsze wydanie) przypomina, że choć okres urzędowania prezesa NBP wygasa dopiero za pięć miesięcy, to prezydent Andrzej Duda już kilka dni temu zgłosił Adama Glapińskiego na drugą - dopuszczalną przez konstytucję - kadencję.
Autor zastanawia się - dlaczego tak szybko. I przytacza kilka najmocniejszych argumentów, które stoją za takim rozwiązaniem.
Pierwszy to napięta sytuacja międzynarodowa wokół Ukrainy.
Bank centralny nie prowadzi wprawdzie bezpośrednio polityki zagranicznej albo obronnej (tym zajmują się u nas oczywiście prezydent i rząd). Ale NBP jak każdy bank centralny suwerennego monetarnie kraju wyznacza ramy, w których taką politykę można prowadzić. Innymi słowy: ma znaczenie czy kraj jest podatny na ataki walutowe albo czy rząd oraz szef banku centralnego podobnie widzą konieczność np. zwiększenia wydatków obronnych – wskazuje Rafał Woś.
Druga argument to inflacja. Jej szczyt ma przypaść na następnych kilka miesięcy.
Narodowy Bank Polski ma w zarządzaniu wzrostem cen konstytucyjną i polityczną rolę do odegrania. Zadanie będzie oczywiście z gatunku tych bez dobrego rozwiązania. Jeśli bank centralny zajmie stanowisko łagodne (nie chcąc hamować gospodarki, ryzykować wzrostu bezrobocia i nie obciążać ludzi nadmiernym wzrostem ceny kredytu) to będzie krytykowany przez kapitał, mieszczańskie media i liberalną klasę średnią za „dopuszczanie szalejące inflacji”. Jeśli jednak NBP będzie podwyższał stopy (na razie wygląda, że jeszcze trochę podwyższy) to dostanie od publiki burę, że ma za nic interesy kredytobiorców. W praktyce w tej trudnej sytuacji typu „i tak źle i tak nie dobrze” warto mieć w państwie przynajmniej jakąś stabilność – czytamy w tekście Rafała Wosia.
Trzeci argument jest natury politycznej i wynika z tego, że Zjednoczona Prawica prowadzi politykę gospodarczą zupełnie inną niż poprzednie rządy. Od 2015 wzrosły zarobki biedniejszej części społeczeństwa, wprowadzono 500 plus i dodatkowe emerytury. Do tego trzeba dodać dwa nadzwyczajne pakiety antykryzysowe : antycovidowy i antyinflacyjny.
Do tego chodzi wdrażany teraz Nowy Ład czyli też de facto program mający na celu więcej podatkowej równości. Taka polityka ma jednak potężnych wrogów. Rekrutujących się głównie spośród tych, co są ze status quo odziedziczonego po III RP zadowoleni.
Zdaniem autora, to, że udało się tyle osiągnąć jest też zasługą „cichego wsparcia jakie dawał im przez te lata NBP Glapińskiego”, choćby „trzymając długo korzystne dla rozwoju społecznego niskie stopy procentowe”. Było to zgodne z trendami widocznymi w największych bankach centralnych świata – z amerykańskim Fedem czy frankfurckim EBC.
Jest jeszcze rozbudowa niezłotówkowych zasobów kraju (też była mocno krytykowana).
Rozwój wypadków pokazał jedna, że przecież to także „broń”, której można (w razie potrzeby) użyć, by finansować z własnych środków pocovidową rozbudowę gospodarki. Oczywiście lepiej byłoby korzystać ze wspólnych unijnych pożyczek. Ale wiemy wszyscy jak jest. Komisja Europejska raczej nie przestanie tymi pieniędzmi Polski szantażować – czytamy w biznes.interia.pl.
Zdaniem publicysty Rafa Wosia z tych przede wszystkim powodów nie dziwi zgłoszenie przez prezydenta Dudę Glapińskiego na drugą kadencję w roli szefa banku centralnego.
Całość tekstu w dzisiejszym wydaniu biznes.interia.
Czytaj także: KE chce potrącenia kary ws. kopalni Turów z płatności należnych Polsce z budżetu UE
Oprac. gr