TYLKO U NAS
Przesilenie cywilizacyjne i wymóg nowego ładu społeczno-gospodarczego
Współczesny świat cechują nieład i kryzysogenność. To stwierdzenie wobec licznych faktów i przejawów globalnego chaosu, spękania i chwiejności można wręcz uznać za truizm. Gołym okiem bowiem widać głębokie dysfunkcje i zagrożenia. Niemal każdy człowiek bezpośrednio lub pośrednio, fizycznie lub mentalnie tego doświadcza. Dzieje się tak pomimo niekwestionowanego materialnego i technologicznego postępu oraz rosnącej dostępności coraz bardziej rozwiniętej rynkowej oferty różnego rodzaju dóbr. Nie pomniejsza to jednak występujących w świecie obszarów nieładu, konfliktogenności i kryzysogenności. Przeciwnie, wiele wskazuje, że następuje ich rozrost, co negatywnie rzutuje na jakość życia ludzi i społeczno-gospodarczy rozwój - prof. dr hab. Elżbieta Mączyńska, honorowy prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego na łamach rocznika „Polski Kompas 2022”
Jednym z najbardziej spektakularnych symptomów chwiejności świata cywilizacyjnego przesilenia jest, z jednej strony, narastanie ekonomicznie nieuzasadnionych, szkodliwych, wysoce asymetrycznych nierówności społecznych, w tym dochodowych, rozległy zakres wykluczenia społecznego oraz utrzymujące się obszary głodu, a z drugiej strony nasilające się przejawy aroganckiej rozrzutności i marnotrawstwa w bogatym świecie. Nakładają się na to zjawiska anomii, czyli chaosu w systemie wartości, co wiąże się m.in. z naturą wolnego rynku, zasadą, że „chciwość jest dobra”, oraz problematycznością pomiaru działalności gospodarczej i fetyszyzowaniem miary, jaką jest produkt krajowy brutto (PKB).
Pandemia COVID-19 spektakularnie to uwidoczniła. W dodatku na pandemię nałożyła się agresja Rosji na Ukrainę. Zerwane wskutek tego łańcuchy dostaw wielu produktów i niewystarczająca ich podaż generują silną presję inflacyjną. Dotyczy to przede wszystkim surowców energetycznych i żywnościowych, ale też rozmaitych półproduktów. Narasta przy tym ryzyko kryzysu żywnościowego, ryzyko głodu w niektórych regionach świata. Taka sytuacja w świecie nieodparcie przywodzi na myśl syndrom czterech jeźdźców Apokalipsy (Zaraza, Wojna, Głód i Śmierć).
Za najkrótszą syntetyczną ocenę obecnej globalnej rzeczywistości można też uznać tytuł opublikowanej w tym roku książki Grzegorza W. Kołodki „Świat w matni”. Ten tytuł mówi sam za siebie. Przybywa wspieranych badaniami naukowymi opinii, że współczesny świat „wypadł z szyn dotychczasowego ładu społeczno-gospodarczego”, który okazuje się wysoce dysfunkcyjny. Codzienna rzeczywistość dowodzi, że świat stoi w obliczu kryzysu egzystencjalnego i wymaga alternatywnych modeli polityki społeczno-gospodarczej.
Swego rodzaju paradoksem jest to, że nieprawidłowości te narastają mimo niekwestionowanych, wielkich osiągnięć i rozwoju w sferze nauki oraz technologii, a także dobrobytu materialnego. Nie brakuje jednak dowodów, że nie zawsze osiągnięcia te wykorzystywane są w sposób dobrze służący ludzkości i planecie, zaś gospodarka oparta na wiedzy nie przekształca się w dostatecznym stopniu w gospodarkę opartą na mądrości. Już przed laty proroczo przestrzegali przed tym tak wielcy myśliciele, jak m.in. Erich Fromm i Albert Einstein. Fromm w latach sześćdziesiątych minionego wieku skłaniał się ku stwierdzeniu, że „człowiek XX wieku to przykład poronienia”. Uczony ten w rozprawie „O byciu człowiekiem” zadawał pytanie: co się stało, że wszystko najwyraźniej zaczęło się psuć? Wskazywał: „Człowiek stał się zbieraczem i użytkownikiem. Coraz bardziej centralnym doświadczeniem życia stało się »posiadam« i »używam«, coraz mniej »jestem«. Środki – czyli dobra materialne […] – stały się w ten sposób celem. Wcześniej człowiek dążył do pozyskiwania środków, służących lepszemu życiu, odpowiadającego ludzkiej godności”. Zatem „Człowiek umarł, niech żyją rzeczy”.
Dziś szczególnie wyraziście eksponuje te kwestie także izraelski historyk Yuval Noah Harari, który w książce „21 lekcji na XXI wiek”, analizując cywilizacyjną historię ludzkości, przestrzega: „Biorąc pod uwagę ogromną niszczycielską potęgę, jaką dysponuje nasza cywilizacja, nie możemy sobie pozwolić na kolejne nieudane modele, wojny światowe i krwawe rewolucje. Tym razem takie nieudane eksperymenty mogłyby się skończyć wojnami jądrowymi, potwornymi modyfikacjami genetycznymi i całkowitym rozpadem biosfery. Dlatego musimy spisać się lepiej niż wówczas, gdy stawialiśmy czoło rewolucji przemysłowej”.
Jest to istotne tym bardziej, że obecne kryzysy multiplikują. Poza kryzysem pandemicznym, klimatycznym i geopolitycznym można wymienić kryzys demograficzny, kryzys porządku globalnego (światowego układu sił), kryzys globalizacji, neoliberalizmu, elit globalnych czy kryzys imigracyjny oraz – ujawniający się ostatnio w wyniku globalnej inflacji – kryzys kosztów życia. I to z pewnością nie jest zamknięta lista jednocześnie występujących w świecie kryzysów. W wielu bowiem sferach dochodzi także do innych zjawisk kryzysowych, jak np. kryzys zadłużenia, niezrównoważonych systemów rolnictwa i marnotrawienia żywności, kryzys rynków pracy, postępujący kryzys społecznego zaufania, demokracji i inne. Adam Tooze, profesor Columbia University specjalizujący się w badaniach kryzysów gospodarczych, określa obecną sytuację w świecie jako „polycrisis”, podkreślając, że nawet pojedynczy kryzys jest wystarczająco trudny do analiz i szukania dróg wyjścia, zaś w połączeniu z innymi kryzysami generuje chaos nieskończenie większy, bowiem „całość jest jeszcze bardziej niebezpieczna niż suma części”.
W dodatku narastaniu owej zmultiplikowanej kryzysowej synergii towarzyszy narastanie częstotliwości kryzysów, co szczególnie silnie przejawia się w sektorze finansowym. Potwierdzają to statystyki. Badacze z Międzynarodowego Funduszu Walutowego analizując lata 1970–2007, doliczyli się w tym okresie łącznie 124 kryzysów bankowych, 208 kryzysów walutowych oraz 63 kryzysów zadłużenia publicznego. Narastanie częstotliwości kryzysów potwierdzają historyczne analizy porównawcze. Z rozległych badań prowadzonych przez amerykańskiego historyka gospodarki Charlesa Kindlebergera wynika, że do II wojny światowej kryzysy finansowe występowały średnio mniej więcej co dziesięć lat. Gdyby ten trend był utrzymany od roku 1970, mogłoby dojść do zaledwie kilku, a nie kilkuset (jak to się stało) kryzysów. Charakterystyczne przy tym jest, że po II wojnie, w ćwierćwieczu między 1945 a 1971 r. (nota bene określanym jako złota era kapitalizmu) nigdzie na świecie z wyjątkiem Brazylii (1962) nie doszło do kryzysu bankowego, mimo cyklicznych zmian koniunktury, jej słabnięcia i poprawy.
Z analiz i studiów literatury przedmiotu wynika, że charakterystyczne dla współczesnego świata nieprawidłowości mają podłoże systemowe, w tym przede wszystkim wynikające z systemów kształtowanych pod wpływem dominującej od kilku dekad w świecie Zachodu i rzutującej na cały świat doktryny neoliberalnej, z charakterystycznym dla niej fundamentalizmem rynkowym, czyli bezgraniczną wiarą w efektywność jego mechanizmów i dążeniem do uniwersalizacji rozwiązań ustrojowych podporządkowanych tej doktrynie. Kolejne kryzysy, wstrząsy i geopolityczne napięcia, a zwłaszcza obecna apokaliptyczna sytuacja globalna, podważają zasadność takiego nastawienia.
Amerykański naukowiec i praktyk Hal Singer sarkastycznie konstatuje, że „z nieskończoną wiarą w rynki, które rozwiążą wszystkie problemy, neoliberalni ekonomiści angażują się w gimnastykę logiczną na poziomie olimpijskim, aby uniknąć obwiniania siły rynkowej gospodarki USA za jakąkolwiek część obecnego poziomu inflacji”. Ekonomista ten powołując się na wyniki badań, w tym przykłady zmonopolizowanych lub prawie zmonopolizowanych, zoligopolizowanych oraz wysoce skoncentrowanych branż, dowodzi, że to właśnie ich siła rynkowa umożliwia im dyktat cenowy i antycypacyjne wywoływanie inflacji, w dodatku bezkarne przerzucanie jej skutków na konsumentów. Ze statystyk wynika, że najwyższe podwyżki cen pochodzą zwykle z najbardziej skoncentrowanych branż. Singer, m.in. na przykładzie przemysłu farmaceutycznego, ilustruje silny związek między inflacją a siłą rynkową korporacji. Wykazuje, że firmy wykorzystują inflację jako przyczółek, punkt odniesienia do przyszłych podwyżek cen. Powołując się na rozmaite badania, Singer dowodzi, że rosnące stopy zysków korporacji mają od dwóch do trzech razy silniejszy wpływ na inflację niż wyższe płace nominalne. Stąd też globalnie rosnącą inflację Singer łączy z cechami neoliberalnego systemu społeczno-gospodarczego. Tego typu analiz przybywa. I wszystkie one wskazują na neoliberalne podłoże globalnych, społeczno-gospodarczych dysfunkcji. Także codzienne obserwacje potwierdzają, że dla producentów i handlowców inflacja staje się wygodną „urzędową wymówką” i usprawiedliwieniem wyprzedających dla podwyżek cen, co stanowi sprawdzian wytrzymałości i tolerancji nabywców. Neoliberalny rynkowy fundamentalizm temu sprzyja.
Stąd też w środowiskach naukowych i eksperckich, ale także medialnych, coraz wyraźniej przebija się teza o konieczności wypracowywania nowych koncepcji, nowych modeli ładu społeczno-gospodarczego i nowego przemyślenia relacji państwo – rynek, ich dostosowywania do specyfiki poszczególnych krajów, zamiast neoliberalnej uniwersalizacji, czyli zasady jednego modelu, jednego ustrojowego „garnituru” dla wszystkich.
Obecnie świat jest w tak wielkim nieładzie, że potrzeba nowego nastawienia do kształtowania modelu ładu społeczno-gospodarczego nabiera wręcz wymiaru fundamentalnego. Potrzeba taka staje się oraz bardziej dostrzegana również (a może przede wszystkim) w związku z przesileniem cywilizacyjnym, jakie obecnie ogarnia świat. Przesilenie to przejawia się w nakładaniu się i wypieraniu cywilizacji industrialnej przez jej następczynię – nową cywilizację, której podłoże kreuje rewolucja informacyjno-cyfrowa, tzw. czwarta rewolucja przemysłowa, z jej potencjałem sztucznej inteligencji.
Przesilenie cywilizacyjne zwiastunem nowych modeli ładu społeczno-gospodarczego
Cywilizacyjny przełom, jakiego obecnie doświadcza świat, i związane z tym przemiany są następstwem dokonującej się czwartej rewolucji przemysłowej (rewolucji 4.0) z jej niebywałą i szybko rosnącą, a przy tym jeszcze dalece niedostatecznie zidentyfikowaną siłą sztucznej inteligencji, stanowiącą połączenie potencjału materialno-fizycznego, cyfrowego i biologicznego. Przedstawia to m.in. założyciel Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, Klaus Schwab, w książce „Czwarta rewolucja przemysłowa” (warto tu przypomnieć, że pierwszą rewolucję zapoczątkował w XVIII w. wynalazek maszyny parowej i czółenka tkackiego, drugą – na przełomie XIX i XX w. – wynalazek elektryczności, zaś trzecią – w połowie XX w. – wynalazek komputera). Każda z uprzednich trzech rewolucji zasadniczo zmieniała świat. Wystarczy przypomnieć, że pierwsza rewolucja przemysłowa zapoczątkowała proces przechodzenia od epoki feudalizmu do kapitalizmu. Jednak analizy porównawcze wskazują, że poprzednie trzy rewolucje, mimo ich przełomowych następstw, cechowały znacznie mniejszy zasięg, głębia i dynamizm przemian w porównaniu z obecną, czwartą rewolucją przemysłową. Zatem tym bardziej można zakładać, że dokonujący się przełom cywilizacyjny wymusi fundamentalne, szczególnie głębokie zmiany w systemach obecnego kapitalizmu, wciąż jeszcze pozostającego pod wpływem doktryny neoliberalnej. Jest to możliwe i zasadne tym bardziej, że coraz wyraźniej widoczne są przejawy strukturalnego kryzysu neoliberalnego kapitalizmu i fundamentalistyczno-rynkowej doktryny neoliberalnej.
Potencjał przemian generowany przez rewolucję 4.0 (Przemysł 4.0, Gospodarka 4.0) jest wciąż jeszcze trudny bądź wręcz niemożliwy do pełnego oszacowania. Przemysł 4.0 łącząc istniejące technologie, równocześnie zaciera granice między sferą fizyczną, cyfrową a biologiczną. Prowadzi do świata nieznanego, zwłaszcza że na horyzoncie już raczkuje wielce zagadkowa piąta rewolucja przemysłowa (Przemysł 5.0), m.in. kreująca świat robotów współpracujących (co-robots). Wszystko to kształtuje turbulentny świat cywilizacyjnego przesilenia. Zmienia się niemal wszystko. Dotyczy to zmian instytucjonalnych, reguł globalizacji, funkcjonowania i roli państwa, zmian modeli edukacji, biznesu i pracy, a nawet modeli funkcjonowania gospodarstw domowych i życia ludzi. Zarazem pojawiają się nowe, w tym etyczne, wyzwania i kontrowersje związane z wykorzystywaniem technologii cyfrowych i sztucznej inteligencji (odnosi się to np. do rozwijającej się dzięki tym technologiom pracy zdalnej, szeroko upowszechnianej w warunkach pandemii).
Dokonujący się przełom cywilizacyjny, jaki przynosi czwarta rewolucja przemysłowa, rewolucja cyfrowa, to swego rodzaju trzęsienie ziemi burzące stare struktury i wzorce, wymagające nowych wzorców systemowych i nowych modeli społeczno-gospodarczego ładu. Ich kształtowanie jest jednak trudnym, złożonym procesem łączącym się z pokonywaniem rozmaitych barier wynikających przede wszystkim ze zderzania się, z nakładania się starych i nowych wzorców cywilizacyjnych, ale także barier związanych z konfliktami interesów. Przesilenie cywilizacyjne wymusza zatem swego rodzaju remont kapitalny, połączony z burzeniem dotychczasowych systemowych „ścian nośnych”, wyraźnie już zmurszałych, generujących rozmaite zagrożenia, co tworzy, szczególnie w początkowej fazie przemian, podatny grunt dla chaosu i nieładu. Zarazem jednak tworzy to korzystne, obiecujące podglebie procesów transformacji, systemowych przemian i kształtowania społeczno-gospodarczego ładu.
Dobrodziejstwa nowych technologii, sztucznej inteligencji i cyfryzacji nie zmieniają faktu występowania rozmaitych, związanych z nimi zagrożeń, w tym np. ryzyka cyfrowych nadużyć, inwigilacji, dehumanizacji i narastania samotności ludzi. Jest to istotne tym bardziej, że, jak dowodzą analizy historyczne i publikacje na temat przemian cywilizacyjnych oraz ich ekonomicznych, politycznych, społecznych i kulturowych następstw, z przemianami takimi zawsze łączą się zarówno dobrodziejstwa, jak i rozmaite zagrożenia oraz nieprawidłowości czy nawet patologie. Na polskim gruncie autorem pionierskich publikacji na ten temat jest Jerzy Kleer. W wydanej w 2021 r. monografii „Ekonomiczne i społeczne skutki przesileń cywilizacyjnych” dowodzi, że każda kolejna cywilizacja przynosiła społeczno-gospodarczy postęp. Zrazem jednak Kleer wykazuje, w jak wysoce niejednakowym stopniu, bądź wcale, poszczególne kraje i regiony doświadczają dobrodziejstw cywilizacyjnych przemian. W dodatku z analiz historycznych daje się wysnuć wniosek, że w procesie przemian cywilizacyjnych istotną rolę niestety zawsze odgrywały wojny. Obecna sytuacja także to potwierdza. Wciąż zatem aktualna pozostaje kwestia cywilizacyjnej zaborczości. Według Kleera „żadna cywilizacja, niezależnie od typu czy charakteru, jaki reprezentowała, nie była wolna od prób podbicia społeczeństw przynależnych do tej samej, jak i do odmiennych cywilizacji”. Chciałoby się całkowicie zanegować tę opinię, ale historia świata i współczesne konflikty zbrojne nie dają ku temu podstaw. Wystarczy powiedzieć, że trwająca, rozpoczęta w lutym 2022 r. wojna w Ukrainie to już dziesiąta od 1992 r. rosyjska agresja na inne kraje (1992 – Mołdawia; 1992 – Gruzja [Abchazja]; 1994 i 1999 – Czeczenia; 1999 – Dagestan; 2008 – Gruzja [Osetia Południowa]; 2015 – Syria; 2018 – Republika Środkowoafrykańska; 2014 – Ukraina: Krym, Donnieck, Ługańsk). W dodatku międzynarodowe sankcje nakładane w przeszłości na agresora okazywały się raczej mało dolegliwe i marginalnie skuteczne. Obecny konflikt i nasilone, stanowcze, potępiające agresję przeciwdziałania i wyraźnie silniejsze sankcje międzynarodowe mogą to zmienić, choć wciąż nie ma co do tego pewności.
Ze studiów literatury przedmiotu wynika, że w warunkach przesilenia cywilizacyjnego przemiany w systemach społeczno-gospodarczych są nieuniknione. Nowa cywilizacja wymaga, co warto jeszcze raz podkreślić, swego rodzaju kapitalnego remontu świata. To zarazem wyjątkowa sposobność, aby wykorzystać ów remont do procesu kształtowania nowego ładu i kształtowania solidnych filarów rozwoju społeczno-gospodarczego.
Jednak to, czy i w jakim stopniu poszczególne kraje należycie wykorzystają owo podglebie cywilizacyjnego przesilenia do dokonywania systemowej transformacji, może przesądzać o tempie i trwałości społeczno -gospodarczego rozwoju, a tym samym o poprawie jakości życia ludzi. Jest to istotne tym bardziej, że choć nowoczesne technologie umożliwiają niebywałą dynamizację rozwoju wielu sektorów, to same z siebie nie gwarantują harmonizowania i trwałości rozwoju społeczno-gospodarczego.
Krajowe wyzwania
Turbulentność współczesnego świata, jego chwiejność i ujawniające się z coraz większym natężeniem dysfunkcje, w tym geopolityczne napięcia, przy jednocześnie dokonującym się przesileniu cywilizacyjnym, to czynniki stanowiące niebywale trudne wyzwanie dla wszystkich krajów oraz instytucji ponadnarodowych, dla głównych kreatorów polityki społeczno-gospodarczej. W pełni dotyczy to również Polski. Jak w każdym demokratycznym kraju priorytetem powinna być poprawa jakości życia ludzi, w tym ich bezpieczeństwa. To zaś wymaga trwałego, harmonijnego rozwoju społeczno-gospodarczego.
Trwały, zharmonizowany rozwój społeczno-gospodarczy to rozwój, który cechuje harmonizowanie, godzenie interesów gospodarczych, społecznych i ekologicznych. To rozwój proinkluzywny, określany w publicznej narracji jako rozwój potrójnie zrównoważony. Ale chyba bardziej właściwe jest określenie „potrójnie zharmonizowany”, bo wszak równowaga to stan przejściowy, a nierównowagi w rozmaitych obszarach są motorem przemian. Jeśli te trzy filary rozwoju, tj. filar gospodarczy, społeczny i ekologiczny, nie są zharmonizowane, to cała konstrukcja systemu społeczno-gospodarczego staje się chwiejna. Tym samym nieuzasadnione jest utożsamianie rozwoju społeczno-gospodarczego ze wzrostem gospodarczym, czyli ze wzrostem produktu krajowego brutto (PKB). Wbrew neoliberalnej doktrynie, nacechowanej priorytetem dla wzrostu PKB i jego fetyszyzowaniem, sam wzrost PKB nie wystarcza. Jego fetyszyzowanie prowadzi do marginalizacji kwestii pozagospodarczych, w tym społecznych. Jeśli wzrost PKB nie przekłada się na postęp społeczny i ekologiczny, jest dzikim wzrostem gospodarczym, destrukcyjnie wpływającym na jakość życia ludzi i niszczącym środowisko naturalne.
Nowa cywilizacja prowadzi do zmian w podstawowych filarach kształtujących społeczno-gospodarczą rzeczywistość. Dlatego też namysł nad możliwymi koncepcjami, modelami nowego ładu społeczno-gospodarczego i nad możliwościami oraz sposobami ich implementacji w praktyce ma fundamentalne znaczenie. Jest to istotne tym bardziej, że modele dotychczasowe, kształtowane pod wpływem doktryny neoliberalnej, stają się nie tylko barierą harmonijnego rozwoju, lecz także przyczyną narastających w świecie dysfunkcji, zwiększając ryzyko nasilania się kryzysogenności, napięć społecznych, geopolitycznych i zagrożeń ekologicznych.
Istotne jest zatem, by kształtować systemy sprzyjające, jeśli nie eliminowaniu, to przynajmniej ograniczaniu barier trwałego, harmonijnego rozwoju społeczno-gospodarczego, systemy służące poprawie jakości życia ludzi, wszystkich warstw społecznych, zwłaszcza najuboższych. Takiej też zasadzie powinny być podporządkowane systemowe przemiany w naszym kraju.
Podpowiedzi na temat koncepcyjnych kierunków zmian systemowych przedstawiane są w coraz liczniejszych publikacjach naukowych, na co wskazywałam w poprzednich edycjach „Polskiego Kompasu”. Tym razem zwracam uwagę na książkę „Good Economics. Nowe rozwiązania globalnych problemów” dwojga laureatów ekonomicznego Nobla, Esther Duflo i Abhijita Banerjee, wskazujących na konieczność systemowych przemian, w tym zmian priorytetów w polityce społeczno-gospodarczej, tak by zapewniona została trwała poprawa jakości życia ludzi. Chodzi przede wszystkim o przywracanie należnego o miejsca prawdziwym ludzkim potrzebom. To zarazem stanowi niezbywalne zadanie i misję teorii ekonomii. Fundamentalne znaczenie w budowaniu systemu społeczno-ekonomicznego ma takie jego kształtowanie, by system ten przeciwdziałał nieuzasadnionym nierównościom społecznym, w tym dochodowym. Badania naukowe potwierdzają bowiem, że nierówności nie tylko spowalniają rozwój, lecz mogą wręcz zabijać. Sam zaś wzrost PKB nie sprawi, że ów gospodarczy „przypływ uniesie wszystkie łodzie”. Prof. Grzegorz W. Kołodko w jednym ze swych artykułów stwierdził sarkastycznie, że „owszem unosi, ale bogate jachty, jednocześnie zatapiając małe łódki”. Potwierdzeniem tego jest obecny inflacyjno-wojenny kryzys globalny, w największym stopniu – jak się okazuje – dotykający najuboższe warstwy społeczne, zwiększający nierówności.
Zarówno dotychczasowe doświadczenia transformacyjne, jak i badania naukowe dowodzą, że szczególnie ważne znaczenie dla dobrostanu, dobrobytu społecznego oraz rozwoju ma należyty poziom usług publicznych i sektora publicznego, zwłaszcza edukacji. Wymaga tego także charakter i niebywały dynamizm przemian związanych z czwartą rewolucją przemysłową, co łączy się z koniecznością nakładów publicznych na cyfrową, szeroko rozumianą infrastrukturę. Ponadto w warunkach przesilenia cywilizacyjnego zwiększa się m.in. ryzyko zjawisk wykluczenia czy analfabetyzmu cyfrowego i „widma nieprzydatności” niektórych grup społecznych, co również wymaga publicznej ingerencji i pomocy, przede wszystkim edukacyjnej. Tym samym wbrew neoliberalnej doktrynie wolny rynek i prywatyzacja nie mogą być traktowane jako leki na całe zło. Wolny rynek jest bowiem wolny do wszystkiego, zarówno do oferowania dóbr użytecznych społecznie, jak i antydóbr, rynkowych szkodliwych śmieci. Spektakularnie dowodzi tego książka amerykańskiego naukowca Davida Graebera „Praca bez sensu”. Autor ten powołując się na literaturę przedmiotu i badania naukowe, ilustruje skalę nieużytecznych społecznie, zbędnych prac i antydóbr. Z badań tych wynika, że najwyższy stopień kreowania użytecznych społecznie wartości cechuje sektor badań medycznych. Sektor ten generuje 9 dolarów wartości użytecznych społecznie z każdego wypłacanego pracownikom tego sektora dolara wynagrodzeń. Pozytywny wskaźnik cechuje też praca nauczycieli. Natomiast m.in. sektor reklamy i marketingu oraz sektor finansowy cechuje ujemny poziom tego wskaźnika. Przy tym rozmaite, rozwijane i wciąż usprawniane przez technologie cyfrowe narzędzia rynkowe, w tym np. wyrafinowane techniki marketingowe i uporczywa, nierzadko uprzykrzająca życie reklama, stanowić mogą czynnik zniewalania nabywców wyrobów i usług. Jednym z groźniejszych tego typu następstw jest zafałszowywanie rachunku ekonomicznego, w tym marginalizowanie rachunku kosztów i efektów zewnętrznych (externalities) oraz nieprawidłowe wyceny wartości pracy, wyrobów i usług. Externalities polega na przenoszeniu części kosztów lub korzyści wynikających z działalności jednego podmiotu gospodarczego lub innej instytucji czy osoby na inne podmioty bez należytej rekompensaty z tego tytułu. Przykładem tego są produkty zanieczyszczające środowisko naturalne, niektóre produkty żywnościowe wywołujące choroby ludzi, m.in. nadwagę. Koszty tych negatywnych następstw ponoszą dotknięci nimi ludzie lub/i państwo, finansując leczenie. Przez to dochodzi do syndromu prywatyzacji zysków i uspołeczniania, upubliczniania, przerzucania na całe społeczeństwo biznesowych strat.
Wolny rynek z definicji, z natury, nagradza, preferuje podmioty najsilniejsze kosztem słabszych, co sprzyja rozwojowi struktur oligopolistycznych. Te zaś stanowią zaprzeczenie idei wolnego rynku. Tym samym wolny rynek nie jest wolny od siły samoniszczącej, od ryzyka otwarcia drogi do monopolizacji. Potwierdzają to wyniki licznych badań, a przede wszystkim społeczno-gospodarcza rzeczywistość, w tym chociażby, ukształtowana w wyniku rozwoju technologii cyfrowych i robotyzacji, oligopolistyczna pozycja gigantów cyfrowych (tzw. GAFAM – Google, Apple, Facebook, Amazon, Microsoft). W sposób spektakularny potwierdza to też książka laureatów Nagrody Banku Szwecji im. Alfreda Nobla w dziedzinie ekonomii, Georga A. Akerlofa i Roberta J. Shillera, pod wymownym tytułem „Złowić frajera. Ekonomia manipulacji i oszustwa”, wskazującym na rozbrat ekonomii i etyki. Dlatego też fundamentalne znaczenie w kształtowaniu nowego ładu ma ochrona konkurencji i konsumentów oraz ukształtowanie optymalnych proporcji między mechanizmami rynkowymi a rolą państwa, w taki sposób, aby chronione były interesy ogólnospołeczne. Wolny rynek, a tym bardziej rynek zdominowany przez korporacyjne giganty, nie zawsze to gwarantuje.
Wskazuje to zarazem, że w kształtowaniu nowego modelu społeczno-gospodarczego zasadne jest wykorzystanie teorii ordoliberalizmu, czyli liberalizmu uporządkowanego, i opartej na tej teorii koncepcji społecznej gospodarki rynkowej. To koncepcja z definicji ukierunkowana na ład społeczno-gospodarczy. Instytucjonalny wymiar tej koncepcji znajduje też odzwierciedlenie w nadaniu jej konstytucyjnej rangi w Polsce, co wynika z artykułu 20. Konstytucji RP, choć wciąż w niedostatecznym stopniu przekłada się to na społeczno-gospodarczą rzeczywistość. Ponadto istotne jest nadanie tej koncepcji traktatowej rangi w Unii Europejskiej. Ordoliberalna koncepcja społecznej gospodarki rynkowej to swego rodzaju opozycja do doktryny neoliberalnej, w której kwestie ładu pozostawiane są automatyzmowi mechanizmów wolnego rynku.
Nieprzypadkowo też obecnie widoczny jest wzrost zainteresowania wśród krajowych i zagranicznych badaczy ordoliberalną koncepcją społecznej gospodarki rynkowej, co nasila się zwłaszcza od czasu kryzysu finansowego z 2008 r. Rozwijają się badania ukierunkowane przede wszystkim na kwestie użyteczności tej koncepcji w warunkach dokonującej się rewolucji cyfrowej. Badania te dotyczą także kwestii niezbędnych modyfikacji tej koncepcji w dostosowaniu do wymogów nowej, robotyzującej się gospodarki.
Zważywszy jednak na głębię i szeroki zakres dokonującego się przełomu cywilizacyjnego oraz niebywały dynamizm czwartej rewolucji przemysłowej, trzeba się też liczyć z niewiadomymi dotyczącymi przyszłych systemów społeczno-gospodarczych. Wiele zarazem wskazuje, że bez względu na ich szczegółowy kształt nie zostaną w nich zignorowane idee ordoliberalizmu, czyli liberalizmu uporządkowanego, ukierunkowanego na przywracanie wyraźnie obecnie naruszanego ładu społeczno-gospodarczego. Ordo bowiem znaczy ład.
Konkluzja
Dokonujące się obecnie przesilenie cywilizacyjne, z jego cyfrowym potencjałem sztucznej inteligencji, skutkuje głębokimi perturbacjami i globalnym nieładem, wynikającymi z niedostosowania dotychczasowych modeli i systemów społeczno-gospodarczych do coraz bardziej intensywnych przemian. Niedostosowania takie stają się barierą trwałego, harmonijnego, czyli potrójnie zrównoważonego rozwoju społeczno-gospodarczego, godzącego interesy gospodarcze, społeczne i ekologiczne.
Warunkiem przywracania ładu są zmiany w systemach społeczno-gospodarczych, ukierunkowane na optymalne wykorzystanie potencjału czwartej rewolucji przemysłowej, w sposób zapewniający trwałość rozwoju i zwiększanie odporności tych systemów na kryzysowe zagrożenia. W przywracaniu ładu istotną rolę mogą odegrać ordoliberalizm i społeczna gospodarka rynkowa jako ordoliberalny model ładu społeczno-gospodarczego.
Prof. dr hab. Elżbieta Mączyńska, honorowy prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego
Tekst został opublikowany w elektronicznym wydaniu „Polskiego Kompasu 2022” dostępnym bezpłatnie do pobrania na stronie www.gb.pl a także w aplikacji „Gazety Bankowej” na urządzenia mobilne
»» Pobierz teraz bezpłatnie PDF „Polskiego Kompasu 2022”:
APPLE APP STORE - KLIKNIJ TUTAJ
Polecamy i zachęcamy do lektury tego wyjątkowego rocznika