INWAZJA NA UKRAINĘ
Ukraińcy w Wigilię: "Każdy dzień traktuję jak dar od Boga"
Nie mieliśmy nastroju świątecznego, ale każdy dzień traktuję jak dar od Boga - powiedziała Ania, mieszkanka Charkowa. Ludzie żyją tam w takich okolicznościach, że święta Bożego Narodzenia mogą być ostatnimi. Nie oznacza to, że nie będzie wigilijnej kolacji.
„Moja rodzina jest teraz w Berdyczowie. Tam jest spokojniej niż tutaj. Mama oraz siostra pracują, a bracia mają możliwość kontynuowania studiów. Ja nadal jestem w Charkowie. Tu został mój ojciec z dziećmi i narzeczony Paweł z rodzicami. Jego matka jest niepełnosprawna i chora. Kiedy było pytanie, czy wyjechać, czy też nie, postanowili zostać. Ja zostałam z nimi” - podkreśliła w rozmowie z PAP Ania (nazwisko do wiadomości PAP).
Z jej relacji wynika, że sytuacja w Charkowie nieco się uspokoiła — w porównaniu do listopada, ale cały czas są ogromne problemy z energią.
„Najdłuższa awaria była przez ostrzał ponad miesiąc temu. Wtedy przez tydzień nie było prądu. Przez kilka dni było cicho, ale niedawno znów wieczorem ostrzelali przedmieścia Charkowa. Oszczędzamy prąd. Staramy się nie wychodzić nigdzie niepotrzebnie i większość czasu spędzamy w domu” - relacjonuje codzienność młoda dziewczyna.
Przyznaje, że z pracą jest ciężko. Szczególnie gdy mieszka się na skraju miasta, a droga do centrum zajmuje sporo czasu.
„Jako dziewczyna nie czuję się komfortowo nocą w mieście. Studiuję projektowanie graficzne i próbuję pracować zdalnie jako ilustrator. Gdy gaśnie światło, ta praca też się jednak kończy. Na ogół trzymamy się jednak i staramy się wspierać się nawzajem” - powiedziała Anna.
Przed wybuchem wojny, a także w jej pierwszych tygodniach, Anna pomagała jako wolontariuszka w domu dziecka.
Pod opieką zakonnic i wolontariuszy było blisko 30 dzieci oraz 24 mamy. Dzieci były w różnym wieku — także niemowlaki.
Mieszkańców Domu Dziecka udało się szczęśliwie ewakuować w marcu. Teraz Anna i jej bliscy przygotowują się do świąt Bożego Narodzenia, bo obchodzą je w katolickim obrządku.
„Szykujemy się do świąt, ale nie wiemy, jak to będzie. Może siądziemy do kolacji, a Rosjanie zrobią prowokację i obok będą latały rakiety. Ksiądz z pobliskiego kościoła już zaplanował pasterkę w dzień o godzinie trzeciej po południu. Tak, aby jeszcze nie było ciemno” - podkreśliła.
Na razie w mieście pracują sklepy, ale jedzenie jest bardzo drogie.
„Mamy trochę zapasów z lata — jakieś mrożone warzywa. Mamy też swoje kury tutaj na przedmieściach, więc są i jaja. Coś wymyślimy. Na stole wigilijnym na pewno pojawi się kutia. Będą też pierogi z kapustą i grzybami, sałatki” - powiedziała PAP.
Przyznała, że wielkich wymysłów nie będzie, bo ona i jej rodzina nie mają za bardzo pieniędzy na to wszystko.
„Miałam zaproszenie, aby wrócić do kawiarni, gdzie pracowałam przed wybuchem wojny, ale ona się znajduje w centrum. Nie mam takiej możliwości, aby wyjeżdżać tam codziennie. Dla mnie idealny wariant to praca w domu. Jeżeli ktoś z Polski chciałby współpracować ze mną, jako ilustratorem, to przyjmę taką propozycję bardzo chętnie” - mówi otwarcie.
Na co dzień pomaga w opiece nad chorą mamą swojego narzeczonego.
„Jakoś tak ostatnio myślałam, że nie za bardzo mamy świąteczny nastrój. Żyjemy jednak w takiej sytuacji, że być może są to nasze ostatnie święta. I nie mówię tego, żeby się żalić, tylko tak po prostu jest. Każdy moment mojego życia traktuję jako dar od Boga. Jestem wdzięczna za każdy dzień” - podkreśliła Ania.
Dodała, że ona i jej najbliżsi są w o tyle dobrej sytuacji, że będą świętować razem.
„My nie mamy na co narzekać. Wielu ludzi nie ma mieszkania, nie ma jedzenia. My nie mamy poczucia bezpieczeństwa, ale to inni ludzie cierpią znacznie bardziej” - dodała.
„Jestem bardzo wdzięczna Polsce i wszystkim Polakom za wsparcie i solidarność. Wielu moich znajomych z Polski stale pisze, współczuje, oferuje swoją pomoc. To wielkie wsparcie. Mam nadzieję, że po tym wszystkim będziemy mogli wam podziękować i zaprosić do odwiedzenia, aby pokazać, jak piękna jest Ukraina” - powiedziała na koniec. Życzyła wszystkim rodzinnych, spokojnych i pełnych pana Boga świąt.
PAP/ as/