Unijna polityka klimatyczna czyli „ćwiczenie z hipokryzji”
Szef największej hiszpańskiej firmy paliwowo-energetycznej odważył się skrytykować politykę ochrony klimatu Unii Europejskiej, wskazując m.in. na hipokryzję, sprzeczności i utratę konkurencyjności przemysłu z powodu zbyt drogiej energii.
Podczas debaty zorganizowanej przez gazetę „El Correo” prezes koncernu Repsol Josu Jon Imáz wskazał na problemy, o których mówi także wielu ekspertów analizujących założenia polityki energetyczno-klimatycznej Unii Europejskiej. Wygłoszone przez niego opinie są szczególnie istotne zwłaszcza obecnie, gdy Bruksela naciska na poszczególne kraje - a w związku z tym i na biznes – by przyśpieszyć „zieloną rewolucję”.
Koncern Repsol przez dekady był kojarzony przede wszystkim z sektorem naftowo-gazowym i nadal prowadzi działalność w tym zakresie, a jego aktywa wydobywcze szacowane są na blisko 20 mld dolarów. Prezes mówił w tym kontekście o prawnym zakazie poszukiwań i wydobycia w Hiszpanii podczas gdy i tak kraj musi importować potrzebny gaz skroplony, m.in. z USA.
Jego zdaniem Europa zapomniała tym, że „energia musi być konkurencyjna, przystępna cenowo”, na którą mogą sobie pozwolić rodziny oraz przemysł, aby móc konkurować na rynkach międzynarodowych.
Wyposażyliśmy się w kosztowny system energetyczny w imię zrównoważonego rozwoju i okazuje się, że tracimy konkurencyjność i zatrudnienie w przemyśle z powodu wysokich cen energii. W wielu przypadkach jest to fałszywy zrównoważony rozwój, ponieważ ten przemysł, który wyrzucamy z Europy z powodu wysokich cen, trafia do Chin lub do krajów trzecich, gdzie emituje więcej CO2, a następnie wprowadzamy wszystkie te produkty z powrotem do Europy – mówił Josu Jon Imáz.
I dodał, że to „ćwiczenie z hipokryzji”. Tym bardziej, że – jak wspomniał – „tylko dwa sektory, chiński sektor stalowy i chiński sektor cementowy razem wzięte, emitują tyle CO2, co cała Europa”.
Prezes Repsola uważa, że polityka energetyczna i przemysłowa nie może być tylko podporządkowana polityce klimatycznej, ale „w tym względzie należy zagwarantować bezpieczeństwo dostaw i ceny”.
Cena musi stać się priorytetem – dodał.
Sugerował także przedłużenie „żywotności elektrowni jądrowych, dopóki jest to technicznie możliwe” a także na konieczność ograniczenia spekulacji, które windują ceny pozwoleń na emisję CO2.
Josu Jon Imáz ostro skrytykował także dopłaty do zakupu aut elektrycznych, na które stać tylko osoby o wysokich dochodach.
Unikajmy mobilności dla bogatych – mówił prezes koncernu Repsol.
Dzisiejsze systemy subsydiowania mobilności i samochodów są wspaniałym systemem transferu dochodów z klas niższych i średnich do bogatych. Osoba, która kupi Teslę, która normalnie nie ma zbyt wielu problemów ekonomicznych, otrzyma 12-13 tys. euro pomocy, ale osobie, która codziennie rano jeździ starym i nie może zmienić samochodu, nie dajemy nawet jednego euro - dodał.
Według prezesa koncernu Repsol, zakaz rejestracji nowych aut spalinowych w 2035 roku „szkodzi” nie tylko kluczowemu sektorowi hiszpańskiej gospodarki, ale ludziom, „mającym utrudniony dostęp do innych form motoryzacji”, a także - wbrew pozorom – prowadzi do zwiększenia emisji CO2.
Dzieje się tak, ponieważ producenci samochodów już dawno przestali inwestować w naukę i silnik; nie mają do tego motywacji, skoro i tak w 2035 roku silnik zniknie – mówił Josu Jon Imáz.
Repsol należy do czołówki hiszpańskiego biznesu. W ubiegłym roku koncern, który z paliwowego zmienia się w multienergetyczny, zarobił 4,2 mld euro (dochód netto), a w pierwszym kwartale b.r. – 1,1 mld euro.
Agnieszka Łakoma
Na podst. the corner