W tej branży praca szuka człowieka! A chętnych brak
Problemy ze znalezieniem personelu to największy szkopuł tego biznesu - mówią hotelarze cytowani w czwartkowej „Gazecie Wyborczej”. Mimo tego, że firmy szukające sezonowych pracowników oferują benefity, trudno im znaleźć zainteresowanych.
„Gazeta Wyborcza” opisała oferty pracy sezonowej na portalach ogłoszeniowych dla recepcjonistów w hotelach, szefów kuchni, barmanów, osób sprzątających.
CZYTAJ: Stopa bezrobocia w kwietniu spadła do 5,1 proc.
„W tym sektorze to praca szuka człowieka, a nie na odwrót. Najwięcej ogłoszeń dotyczy stanowiska recepcjonisty/tki. Szukają małe pensjonaty, większe hotele, a także sieciówki” - poinformowała gazeta.
Pracownicy uciekają
Mimo tego, że firmy szukające pracowników oferują benefity - zniżki na studia, na produkty firmowe i usługi, dofinansowania zajęć sportowych, prywatną opiekę medyczną, dofinansowanie kursów i szkoleń, program rekomendacji pracowników oraz darmowe napoje i przekąski, to ciężko im znaleźć zainteresowanych pracą.
„Ogólnie obserwujemy odpływ pracowników z sektora usługowego. Jest to związane m.in. ze zmniejszonym zainteresowaniem pracą w Polsce obywateli Ukrainy. Wyjeżdżają do Niemiec, Skandynawii i Kanady za lepszymi zarobkami. To rynki niegdyś dla nich niedostępne. Przed wybuchem wojny musieli zdawać egzaminy językowe, trudno było o wizy. Teraz możliwości się zwiększyły, zniknęła część ograniczeń” - powiedziała w „GW” Monika Banyś z Personell Service, firmy rekrutującej pracowników.
Praca sezonowa? Lepiej za granicą
Chętni do pracy sezonowej wolą ją wykonywać za granicą. „Pensja 6 tys. zł netto jest dobra w Polsce, ale w Niemczech czy Holandii stawka minimalna to 1,5 tys. euro. To punkt startowy, w rzeczywistości można zarobić dużo więcej” - powiedziała Monika Banyś.
Ile zarabia się w Niemczech? ZOBACZ: Ile zarabiają Niemcy? Kwoty robią wrażenie
Najbardziej powszechne kierunki wyjazdów zarobkowych Polaków to obecnie Niemcy, Holandia, Belgia i Skandynawia, w szczególności Norwegia.
PAP/ as/