Informacje

Ciepło / autor: Pixabay
Ciepło / autor: Pixabay

TYLKO U NAS

Pompy ciepła w opałach

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 23 lipca 2024, 17:04

    Aktualizacja: 23 lipca 2024, 17:04

  • Powiększ tekst

Nowe władze unijne muszą jak najszybciej znaleźć sposób na ratowanie kolejnej zagrożonej zielonej branży – producentów pomp ciepła. Mają dwie możliwości - zastosować nakaz montażu tych urządzeń lub postawić na podwyżkę cen gazu i innych paliw kopalnych, by ludzie wyrzucili tradycyjne piece.

Po branży fotowoltaicznej i motoryzacyjnej kolejna ma problemy – tym razem są to producenci pomp ciepła. Okazuje się, że sprzedaż nie rośnie tak szybko, jakby chcieli. Liczą więc na pomoc Komisji Europejskiej. Zaledwie kilka dni temu publikując ostateczne dane dotyczące kondycji branży w ubiegłym roku, European Heat Pump Association (EHPA) wskazało, że po raz pierwszy od dekady sprzedaż pomp w Unii spadła, i to o 6,5 procent w porównaniu z 2022 rokiem. Według organizacji, jeśli nabywców pomp będzie przybywać w takim tempie jak w zeszłym roku, to kontynent nie zdoła osiągnąć swoich celów klimatycznych, bo uda się zainstalować ok. 45 milionów tych urządzeń zamiast planowanych 60 milionów. Dlatego EHPA liczy, że specjalny plan działań UE na rzecz sektora pojawi się możliwe szybko i będzie jednym z pierwszych priorytetów nowego komisarza ds. energii w  Komisji Europejskiej, jaka ukształtuje się po czerwcowych eurowyborach. W tym kontekście portal Euractive przypomina, że sytuacja w branży jest na tyle zła, że niektóre firmy muszą ograniczać produkcję i podaje przykład firmy Stiebel Eltron, która wysłała na przymusowe urlopy 2000 pracowników oraz koncernu Viessmann (100 pracowników).

Niemcy liderem, ale…

EHPA w podsumowaniu za 2023 r. wskazała, że ponad 12 proc. sprzedaży przypadło na rynek niemiecki, ale zapewne to jednorazowe wydarzenie. I mało prawdopodobne, by w tym roku Niemcy kupili pół miliona pomp ciepła, tak jak chciałby rząd w Berlinie. Wśród danych, wśród liderów sprzedaży były także Belgia i Holandia, gdzie odnotowano ponad 40-proc. wzrost Ale z drugiej strony we Włoszech (po zmianie systemu wsparcia) zainteresowanie urządzeniami wyraźnie stopniało (o 43 proc.). W czołówce państw, w których sprzedaż spadła, była także Polska (o ok. 39 proc.) oraz Finlandia (o prawie 42 proc.). Gdy chodzi o wskaźnik zainstalowanych urządzeń w przeliczeniu na 1000 mieszkańców, to najwięcej jest ich w  Skandynawii, a przoduje Norwegia - 635. Najmniejsze zainteresowanie jest na Węgrzech (12 pomp na 1000 mieszkańców) i Słowacji (30).

Za drogie?

Portal u-policies.com informując o sytuacji w branży pomp ciepła, wskazuje, że nowy unijny komisarz ds energii będzie musiał nie tylko zająć się takimi kwestiami, jak promocja urządzeń, zapewnienie odpowiedniego poziomu kwalifikacji instalatorów czy wprowadzeniem nowych modeli finansowania. Chodzi także o to, by zapewnić opłacalność użytkowania pomp ciepła,

Pomimo tego, że są bardziej przyjazne klimatowi, pompy ciepła napędzane energią elektryczną są obecnie droższe w obsłudze niż konwencjonalne kotły gazowe, ponieważ europejskie ceny gazu powróciły do poziomów sprzed 2020 r.” – czytamy na portalu.

Podobną opinię przedstawił ekspert cytowany przez Euractive - Richard Lowes z  Uniwersytetu w Exeter, według którego komisarz ds. energii stoi przed trudnym zadaniem: ustalenia stosunku cen gazu do energii. Chodzi o to, że z powodu tańszego gazu montaż pompy nie opłaca się.

To może oznaczać, że unijne władze postawią na bezwzględną realizację dyrektywy o efektywności energetycznej budynków, która zakłada, że ich emisyjność będzie coraz niższa m.in. dzięki powszechnemu zastosowaniu pomp ciepła (ale też paneli słonecznych i obowiązkowej termomodernizacji). W przyszłym roku każdy kraj unijny, a więc i Polska, musi przygotować szczegółowe przepisy, umożliwiające wykonanie dyrektywy, a za ich nieprzestrzeganie będą groziły kary.

Równocześnie, by „zachęcić” Europejczyków do usunięcia pieców na węgiel czy gaz, już w 2027 roku wejdą w życie nowe podatki od emisji CO2 jako efekt nowego systemu handlu emisjami (EU ETS 2). Skutkiem tych przepisów będzie podwyżka cen paliw używanych do ogrzewania budynków (a także w transporcie). Każda tona emisji dwutlenku węgla ma być wyceniana na minimum 45 euro, choć w praktyce – co przewiduje wielu ekspertów – będzie wyższa – przynajmniej 60 euro na początku a później nawet dojdzie do 100 – 150 euro. Według polskich analiz, opublikowanych w czerwcu b.r., przeciętna polska rodzina w latach 2027-2030 z powodu tego podatku będzie musiała zapłacić za ogrzewanie domu gazem przynajmniej o 6,3 tys. zł więcej, a w latach 2027-2035 - ponad 24 tys. zł. Jeśli ktoś korzysta z pieca węglowego, jego wydatki w tym czasie wzrosną odpowiednio o ponad 10 tys. zł i ponad 39 tys. zł.

Tak wysokie koszty ogrzewania tradycyjnymi paliwami mogą być „zachętą” do wymiany pieca na pompę ciepła.

»» O rynku paliw i energetyce czytaj tutaj:

Przegrywamy atom na własne życzenie

Przyszłość widzę jasno: szykuję się do kontenera!

To jeszcze nie koniec ery ropy

Zielona energia nie jest ani tania, ani bezpieczna

Agnieszka Łakoma

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych