Informacje

Zdjęcie ilustracyjne / autor: fot. Pixabay
Zdjęcie ilustracyjne / autor: fot. Pixabay

Napięcie między wakacyjnymi rajami: O co chodzi?

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 4 sierpnia 2024, 14:00

  • Powiększ tekst

Od kilku lat najbardziej sporną kwestią dzielącą Ateny i Ankarę jest delimitacja wyłącznych stref ekonomicznych na Morzu Śródziemnym - powiedział PAP ekspert greckiego think tanku Eliamep prof. Panagiotis Cakonas.

Pod koniec lipca we wschodniej części Morza Śródziemnego doszło do kolejnego spięcia na linii Grecja-Turcja. W okolicy greckiej wyspy Kasos włoski statek prowadził badania w ramach przygotowania do położenia kabli między Kretą, Cyprem i Izraelem. W pobliże statku, który znajdował się nie tylko na greckich wodach terytorialnych, ale też na otwartym morzu, Turcja wysłała trzy okręty wojenne z zadaniem obserwowania włoskiego statku. W okolice swoje jednostki skierowała też grecka marynarka wojenna.

Na razie bez eskalacji

Jak poinformował portal eKathimerini, dzięki działaniom dyplomatycznym udało się uniknąć eskalacji sytuacji, włoski statek zakończył swoje zadanie i wrócił na Kretę w asyście okrętu greckiej marynarki wojennej.

»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:

Miliony aut nielegalnych!? Sprawdź czy twoje też!

Rząd zabiera się za umowy zlecenie. „Biznes padnie”

Klienci nie chcą kupować drogich niemieckich aut

Supermyśliwiec dla Polski już na kołach! Zobacz nagranie

»» Najnowsze wydanie „Wywiadu Gospodarczego” oglądaj tutaj:

PAP poprosiła eksperta ośrodka analitycznego Eliamep w Atenach o naświetlenie okoliczności tego zdarzenia. „Jest to związane z brakiem porozumienia między Grecją i Turcją w sprawie tego, co do kogo należy” - podkreślił profesor Uniwersytetu Ateńskiego.

Jak przekazał prof. Cakonas, włoski statek znalazł się w części otwartego morza, która według Aten należy do wyłącznej strefy ekonomicznej utworzonej na podstawie porozumienia między Grecją i Egiptem, którego nie uznaje Ankara. Umowa była odpowiedzią na memorandum między Turcją i Libią o delimitacji wyłącznej strefy ekonomicznej, która nie jest uznawana na arenie międzynarodowej za wiążącą.

Widzimy więc dwa kraje w obszarze wschodniego Morza Śródziemnego, należące do NATO, niestety będące przeciwnikami, między którymi nie ma porozumienia w sprawie delimitacji wyłącznych stref ekonomicznych, roszczeń dotyczących suwerennych praw na tym obszarze.

Profesor zwrócił jednocześnie uwagę, że nie uważa tego zdarzenia za poważną eskalację ze względu na „nowy kontekst” stosunków między dwoma krajami, zapoczątkowany w 2023 roku, gdy Grecja wsparła Turcję po tragicznych trzęsieniach ziemi. Oba państwa - każde z uwagi na swoje interesy - zgodziły się, że będą starać się utrzymywać „normalne stosunki, w spokojnym tonie”.

Jak dodał, „nowa era” relacji zakłada jednak wysyłanie sobie sygnałów, które potwierdzają, że ich stanowiska względem danej sprawy się nie zmieniły i dalej są rozbieżne; w ten sposób kraje prowadzą spór.

I to właśnie wydarzyło się w pobliżu Kasos.

Będzie więcej incydentów

Zaznaczył, że do takich incydentów i wysyłania podobnych „sygnałów” będzie dochodzić między dwoma krajami, dopóki kwestia delimitacji nie zostanie rozwiązana. „Jest to wymiana wiadomości, będąca jednocześnie niebezpieczną rozgrywką” - ocenił ekspert.

Nie wykluczył, że w wyniku przypadku czy błędu może dojść między stronami do poważnej eskalacji, która, jak ostrzegł, miałaby „tragiczne konsekwencje dla stabilności w regionie, dla południowej flanki NATO. „Więc USA i w ogóle Zachód nie chciałby, by do tego doszło, zwłaszcza gdy jest otwarty front na północy, po rosyjskiej napaści na Ukrainę” - kontynuował rozmówca PAP. Jak zauważył, eskalacja byłaby też ciosem dla spójności Sojuszu Północnoatlantyckiego, gdyż oba kraje są jego członkami.

Odwołując się do nadchodzących wyborów prezydenckich w USA, nie wykluczył, że w przypadku wygranej Donalda Trumpa może on zmienić politykę względem krajów regionu oraz UE. Według eksperta priorytetem dla Trumpa mogą być Chiny, kosztem m.in. starań na rzecz stabilności w regionie Morza Śródziemnego.

Z Aten Natalia Dziurdzińska

PAP/ as/

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych