Legenda biznesu ma szansę na prezydenturę w USA: Poparcie Donalda Trumpa znowu rośnie
Szóstą debatę kandydatów prezydencką GOP zdominował pojedynek Donalda Trumpa i ścigającego go w sondażach senatora Teda Cruza. Magnat nieruchomości zakwestionował prawo Cruza do ubiegania się o prezydenturę z uwagi na to, że urodził się on w Kanadzie.
W debacie, jaka odbyła się w czwartek wieczorem czasu lokalnego w North Charleston w Karolinie Południowej, udział wzięło siedmiu kandydatów Partii Republikańskiej, którzy prowadzą w republikańskich sondażach prezydenckich. Ale od pierwszych minut dwaj kandydaci - miliarder Trump i ultrakonserwatywny senator z Teksasu Cruz - zmienili debatę w pojedynek.
Obaj prezentują się jako kandydaci "antyestablishmentu" i do tej pory unikali bezpośrednich starć. Bez wątpienia jednak ich przyjaźń skończyła się w czwartek - komentowali na Twitterze analitycy.
Zaczęło się od kwestii urodzenia Cruza w Kanadzie, gdzie jego rodzice - emigrant z Kuby i Amerykanka z Teksasu - przez kilka lat prowadzili firmę w sektorze naftowym. Trump od kilku dni podnosi ten fakt jako potencjalną przeszkodę w ubieganiu się Cruza o urząd prezydenta, gdyż - jak mówi - nie jest on obywatelem USA urodzonym na terytorium tego państwa.
"Jestem pewny, że gdyby z jakiegoś powodu zdobył pan nominację, to Demokraci wytoczyliby panu proces w tej sprawie" - mówił Trump do Cruza. Wezwał rywala, by wyjaśnił sprawę w sądzie i rozstrzygnął w ten sposób wszelkie wątpliwości.
"Nie będę zasięgać porad prawnych u Donalda Trumpa" - ripostował Cruz, przypominając, że jest konstytucjonalistą i zanim został senatorem, przez kilka lat reprezentował stan Teksas w sporach przed Sądem Najwyższym USA. Zapewnił, że nie istnieją żadne wątpliwości, że jako syn Amerykanki automatycznie uzyskał obywatelstwo USA i w związku z tym może ubiegać się o prezydenturę, podobnie jak osiem lat temu mógł to uczynić urodzony w Panamie republikański senator John McCain.
Cruz zarzucił rywalowi, że ten zaczął podnosić kwestię jego urodzenia dopiero, gdy sondaże zaczęły pokazywać, że prowadzi z Trumpem w stanie Iowa, gdzie za dwa tygodnie rozpoczną się prawybory. "Rozumiem, że Donald Trump jest przerażony, że jego poparcie w sondażach w Iowa zaczęło spadać" - powiedział.
Na tym nie skończył się ich pojedynek w debacie. Cruz zarzucił Trumpowi, że nie jest prawdziwym konserwatystą, bo pochodzi z Nowego Jorku. "Każdy wie, jakie są wartości Nowego Jorku: społecznie liberalne, za aborcją, za małżeństwami gejów, skoncentrowane na pieniądzach i mediach" - powiedział Cruz.
Trump odrzucił zarzuty pod adresem swego miasta, cytując nazwiska konserwatystów pochodzących z Manhattanu. "To bardzo obraźliwe, co powiedziałeś" - dodał, przypominając determinację i solidarność nowojorczyków po atakach terrorystycznych z 11 września 2001 roku na World Trade Center.
Miliarder zakwestionował też wypowiedzi Cruza o swoich malejących notowaniach i zapewnił, że wygra wybory.
W ogólnokrajowych sondażach Trump rzeczywiście ma ogromną przewagę nad rywalami. Według sondaży z 12 stycznia na miliardera chciałoby głosować 39 proc. Republikanów, a na Cruza 14,5 proc. Następni w kolejności są: były gubernator Florydy Jeb Bush - 10,6 proc., emerytowany neurochirurg Ben Carson - 9,6 proc. oraz senator z Florydy Marco Rubio - 6,7 proc.
PAP/ as/