Kandydatura Adama Glapińskiego na prezesa NBP dobrze przyjęta przez środowisko
Prezydent Andrzej Duda przedstawił swoją kandydaturę na stanowisko prezesa NBP. Zgodnie z oczekiwaniami rynku wytypowany został prof. Adam Glapiński, wykładowca Szkoły Głównej Handlowej i były członek Rady Polityki Pieniężnej. Kandydatura ta jest jednogłośnie pozytywnie oceniana przez ekspertów. Nie spodziewają się oni zmian poziomu stóp w najbliższych kwartałach.
– Co do kandydatury zgłoszonej przez prezydenta Dudę, to tutaj zaskoczeń nie było – inwestorzy i rynki finansowe spodziewały się tej kandydatury i myślę, że zostanie ona dobrze przyjęta. Nie ma tutaj żadnych rewolucyjnych zmian, w miarę przewidywalne poglądy, również doświadczenie związane z uczestnictwem w poprzednim składzie Rady Polityki Pieniężnej – mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Roman Przasnyski, główny analityk Gerda Broker.
Profesor Adam Glapiński, choć od lat związany z PiS-em, jest pozytywnie oceniany także przez polityków i ekspertów opozycyjnych wobec rządzącej partii. Od 2010 do lutego 2016 roku był członkiem Rady Polityki Pieniężnej. Z jego wypowiedzi wnioskować można, że w najbliższym czasie żadnych zmian poziomu stóp nie poprze, bo nie miałyby one praktycznego skutku, a wprowadziły niepotrzebny niepokój na rynkach.
– Stojące przed nowym prezesem i całą Radą Polityki Pieniężnej wyzwania nie są aż tak wielkie – przekonuje Przasnyski. – Można powiedzieć, że nasza polityka pieniężna jest prowadzona w sposób dość stabilny i na tle problemów, jakie mają inne banki centralne świata, to właściwie Rada Polityki Pieniężnej ma tutaj dość komfortową sytuację, co nie znaczy, że zmiany stóp nie nastąpią. Natomiast w bliskiej perspektywie czynników, które skłaniałyby do takich ruchów, czy to w kierunku obniżenia, czy podwyższenia stóp procentowych, nie widziałbym.
>> Czytaj również: Członek RPP dla wGospodarce.pl: wybór Adama Glapińskiego na prezesa NBP to znakomita decyzja
Parę dni temu Rada Polityki Pieniężnej, choć w nowym składzie, pozostawiła stopy bez zmian. Taka sytuacja trwa od marca 2015 roku, gdy po raz ostatni zostały one obniżone. Ponieważ gospodarce nie dokucza ani inflacja, która mogłaby popchnąć Radę do duszących gospodarkę podwyżek stóp, ani słabe tempo wzrostu gospodarczego, które mogłoby skłonić bank centralny do obniżek napędzających wzrost cen, nie ma powodu do zmian.
– Właściwie jednym z takich czynników, który mógłby być brany pod uwagę i który mógłby być powód do niepokoju Rady Polityki Pieniężnej, jest kurs walutowy – zastrzega Przasnyski. – Jeżeli będziemy mieli do czynienia z jakąś dużą niestabilnością w tym obszarze, to właściwie tutaj jakieś narzędzia polityki pieniężnej, czyli np. stopy procentowe, mogłyby zostać użyte, ale to tylko w przypadku długookresowego trendu, trwalszej presji na naszą walutę.
Drugim aspektem, który może wymusić zmiany na stabilnym rynku, mogłoby być rozstrzygnięcie kwestii przewalutowania kredytów frankowych, co mogłoby się odbić na kondycji banków, ich wskaźnikach i w konsekwencji – zdolności i skłonności do udzielania kredytów przedsiębiorcom. Zdaniem analityka, bank w takiej sytuacji sięgnie jednak raczej po inne narzędzia.
– Myślę, że gdyby doszło do jakichś kłopotów w tym zakresie, bo już są jakieś sygnały pewnego zaostrzenia polityki banków wobec kredytobiorców, również tych komercyjnych, to Rada Polityki Pieniężnej stosowałaby raczej inne mechanizmy niż zmiany wysokości czy obniżenie stóp procentowych – ocenia. – Raczej byłyby to mechanizmy podobne do tych, które stosuje Europejski Bank Centralny, czyli pożyczki udzielane przez bank centralny poszczególnym bankom z myślą o przekazaniu później w formie kredytu dla przedsiębiorców.
(Newseria)