Marek Jakubiak: "Bycie przedsiębiorcą w Polsce to jest nie lada heroizm"
Według różnych danych w naszym kraju pracuje obecnie ok. miliona Ukraińców. Z kolei niektóre środowiska biznesowe wskazują, iż polski rynek pracy potrzebuje nawet 5 mln obywateli Ukrainy by utrzymać kondycję. Czy takie działanie nie sprowadzi na Polskę zagrożenia demograficznego? Ostatni atak na polski konsulat w Łucku także potwierdził, iż relacje między Polską a Ukrainą mogłyby być lepsze. O tym mówi w wywiadzie dla wGospodarce.pl poseł Marek Jakubiak.
Arkady Saulski: Polski rząd ogłosił stworzenie czegoś na kształt Centralnego Rejestru obywateli Ukrainy pracujących w Polsce. Rejestr ten ma nie tylko porządkować kwestię tego, kto i gdzie pracuje, ale też być narzędziem do regulacji rynku pracy - pozwolenia na pracę mają być bowiem wydawane w zależności od liczby zarejestrowanych osób, w zależności od potrzeb rynku raz więcej, raz mniej. Dobry pomysł?
Marek Jakubiak: Przede wszystkim zacznijmy od stwierdzenia faktu - mamy obecnie w Polsce gospodarkę "rozpędzoną", z której uciekło nam sporo obywateli a miejsca pracy przecież trzeba jakoś uzupełniać. W takiej sytuacji Ukraińcy mogą oczywiście u nas pracować.
Zwróćmy uwagę jednak na spór ekonomiczny, jaki toczy się wokół zachodnich przedsiębiorstw korzystających z dobrodziejstw specjalnych stref ekonomicznych - firmy te stosują wobec naszych obywateli pewien szantaż mówiąc: "Zarabiacie za dużo - jeśli nie zgodzicie się na obniżkę pensji to zastąpimy was pracownikami z Ukrainy". W Mielcu doprowadziło to do strajku. Spójrzmy też na Niemców, którzy zatrudniając w swoich firmach Polaków z miejsca uznają ich za "wschód" i dają mniejsze pensje; wszyscy przeszli nad tym do porządku dziennego. Jednak Polska ma inną sytuację ekonomiczną niż Niemcy i skoro stawiamy Ukraińców z miejsca jako gorzej opłacanych pracowników to trzeba zadać pytanie: po co w ogóle ich brać? Niech pracują na podobnym poziomie co Polacy - nie powstanie wtedy niszczący spór między pracownikami.
Ale bierzmy pod uwagę to, że ściąganie Ukraińców niesie za sobą też zagrożenia. Kukiz'15 jest od początku przeciwny temu by wypychać Polaków z Polski i zastępować ich obywatelami Ukrainy. Natomiast my wciąż czekamy na ten zapowiadany powrót Polaków do kraju; to jednak nie nastąpi tak długo jak długo życie gospodarcze w naszym kraju będzie nieprzyjazne i skomplikowane. Dlatego my już wkrótce zaprezentujemy pomysł w myśl którego Polakom będzie należało wypłacać pensję brutto, zamiast kombinować z netto - to będzie ważne też dla Ukraińców, którzy nie muszą się ubezpieczać w naszym systemie - mogą to robić na Ukrainie. A Polacy powinni mieć jasną sytuację w kwestii swoich zarobków.
Zobaczymy jak zareaguje na to rząd, ale idea jest jasna: obywatele mają wiedzieć ile zabiera im system podatkowy. Zrzućmy to z barków przedsiębiorców.
Obywatele Ukrainy w Polsce, imigranci są częścią szerszego problemu stanu polskiej gospodarki?
Jeśli chodzi o Ukraińców to pamiętajmy, że w każdej sprawie jest pewien punkt graniczny, po osiągnięciu którego następuje kryzys. W wypadku pracujących u nas imigrantów trzeba zakładać, iż jest on blisko. Spójrzmy na dane - jeśli wyliczenia rządu mówią o milionie Ukraińców, to my na spokojnie powinniśmy przyjąć, iż w Polsce są dwa miliony pracujących obywateli Ukrainy. A te dwa miliony po otrzymaniu wiz mogą stąd wyjechać, ale mogą też tu zostać.
Uważam, że sprawa Ukraińców jest pewnym pokłosiem szerszego problemu jakim jest życie przedsiębiorców w Polsce - bardzo ciężkie. Tak długo jak długo prowadzenie firmy będzie trudne w naszym kraju, to ludzie będą wyjeżdżać. A skoro będą wyjeżdżać - to potrzebni nam będą Ukraińcy. "Posprzątajmy" u siebie w pierwszej kolejności bowiem teraz bycie przedsiębiorcą w Polsce to nie lada heroizm. Uprośćmy życie Polakom.
Ale to uproszczenie nie następuje. System podatkowy wciąż jest skomplikowany, a podwyższono kary za uchybienia. Na razie częściowo uszczelniło to system, ale za chwilę znów możemy mieć problem.
Wszystko zależy od woli rządu, w tym wicepremiera Morawieckiego. Bez jego decyzji o reformie podatkowej, obniżeniu podatków i uproszczeniu życia ludziom nigdy nie osiągniemy normalności. Widać jednak, że pan wicepremier robi jeden krok naprzód i dwa kroki w tył - po szumnych zapowiedziach wycofuje się.
Wróćmy jednak do kwestii ukraińskiej. Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP wskazuje, że Polska potrzebuje nie miliona czy dwóch, ale pięciu milionów obywateli Ukrainy, by gospodarka nie runęła.
To zależy od punktu widzenia. Mamy specjalne strefy ekonomiczne, gdzie zagraniczni przedsiębiorcy nie płacą podatków, a do pracy ściągają nie Polaków a Ukraińców. Widzę tutaj więc szereg korzyści dla strony ukraińskiej i zero korzyści dla strony polskiej. Warto więc przyjrzeć się sytuacjom w strefach; przecież ich utworzenie miało generować miejsca pracy dla Polaków, a nie Ukraińców.
Kolejnym problemem jest Karta Polaka. Intencje były słuszne ale teraz widzimy, że idea uległa wypaczeniu. Niedawno uczestniczyłem w pewnym kongresie samorządowców na południu i tamtejsi gospodarze przyznają, że na mają spory problem z posiadaczami Karty Polaka, którzy nie znają słowa po polsku i nie mają nikogo z Polski w rodzinie. Pytanie więc jak dystrybuuje się Kartę Polaka, Karty z tytułu posiadania której należy się i 500 Plus, i darmowe szkolnictwo, i dopłaty do mieszkań. Polska nie może pozwalać, by mechanizmy, które ustaliliśmy były wykorzystywane przez, powiedzmy potocznie, cwaniaków. Nie możemy też jako państwo pozwalać sobie na realizowanie jakichś nowofalowych rozwiązań politycznych, tych wszystkich "polityk otwartych drzwi" i tak dalej, bo nie jesteśmy zamożnym państwem, jak nasi sąsiedzi z Zachodu.
A demograficznie? Krytycy tworzenia w Polsce tego systemu otwartych drzwi dla Ukraińców wskazują tu na przykład niemiecki, gdzie występuje problem z ludnością turecką. Premier Turcji zresztą niedawno, na wpół żartobliwie, na wpół groźnie rzucił takie "wyzwanie", by Turcy mieszkający w Niemczech mieli przynajmniej piątkę dzieci. Ukraińcy także mogą nas w ten sposób wypchnąć demograficznie...
Na Ukrainie martwią zapędy nacjonalistyczne i popieranie banderyzmu przez tamtejszy rząd. To mnie bardzo martwi, bo nie załatwienie tej sprawy z czasem spowoduje konflikt między narodami polskim i ukraińskim. Ten temat trzeba zamknąć - my zrobiliśmy film o Wołyniu, a druga strona upiera się, jakoby były to jakieś porachunki międzysąsiedzkie.
Czeka nas najpewniej następny spór o akcję Wisła i lobbing ukraiński ma podobno naciskać na to by, Sejm zanegował akcję Wisła. To ja przypominam, że dzięki temu Ukraińcy dziś mają rodziny w Polsce, bo gdyby stosować ich metody, zostałyby tylko puste miejsca po wsiach i miastach. Na szczęście pan Piotr Tyma (prezes Związku Ukraińców w Polsce - przyp. AS) i innyi mogą dziś patrzeć, jak rosną w Polsce ich dzieci.
Rozmawiał Arkady Saulski