Mieszkanie Plus po kanadyjsku
40 mld dolarów kanadyjskich na 10 lat to środki na nowy krajowy program mieszkaniowy w Kanadzie. Takiego nie było w tym kraju od lat. W planach jest 100 tys. nowych tanich domów i mieszkań.
Oprócz budowy nowych domów w ramach programu, który premier Justin Trudeau przedstawił w środę w Toronto, największym kanadyjskim mieście, wyremontowanych ma zostać kolejnych 300 tys. Następny cel to zmniejszenie bezdomności o połowę: w całej Kanadzie ponad 250 tys. osób jest bezdomnych. Program ma pozwolić 385 tys. rodzin na utrzymanie niedrogich miejsc zamieszkania, a 300 tys. rodzin otrzyma między 2020 a 2028 r. specjalną dopłatę do czynszu, średnio 2,5 tys. dolarów kanadyjskich rocznie. Na tę dotację rząd federalny i rządy prowincji mają razem przeznaczyć 4 mld dolarów.
W programie uwzględniono też szczególną sytuację kobiet i ofiar przemocy domowej. Około jednej czwartej inwestycji mieszkaniowych w ramach rządowego planu ma być kierowanych do kobiet i dziewcząt.
Liberałowie zamierzają dokonać ustawowych zmian, by określić prawo do mieszkania jako jedno z praw podstawowych. Zmiany w prawie mają zobowiązać rząd do utrzymywania strategii mieszkaniowej i przedstawiania jej realizacji parlamentowi.
W ramach 40 mld dolarów, prawie 16 mld trafi do specjalnego krajowego funduszu, który ma przeznaczyć 4,7 mld dolarów na finansowanie projektów, a 11,2 mld dolarów - na nisko oprocentowane pożyczki dla deweloperów. Przy czym od deweloperów będzie się wymagać, by 30 proc. mieszkań w budynku (z mieszkaniami na wynajem) miało przez przynajmniej 20 lat czynsz o wysokości nieprzekraczającej 80 proc. środkowej wartości na rynku, czyli mediany, która jest wartością dzielącą rynek na dwie połowy.
Inne warunki dla zainteresowanych tanimi pożyczkami to większa energooszczędność niż nakazywana obecnie w przepisach i zagwarantowanie, że 20 proc. mieszkań w budynku czy kompleksie będzie łatwo dostępnych dla osób z problemami ruchowymi. Dodatkowo rząd zamierza wnieść aport rzeczowy do programu, czyli przekazać tereny o wartości 200 mln dolarów na budownictwo komunalne.
Do programu liberałów krytycznie odniosła się opozycja. Konserwatyści - bo program nie przewiduje pomocy dla tych, którzy chcą kupić swoje pierwsze mieszkanie czy dom, a lewicowa Nowa Partia Demokratyczna - ponieważ uważa program za niewystarczający.
Natomiast z uznaniem program przyjęły kanadyjskie metropolie.
Burmistrz Toronto John Tory (konserwatysta) przypomniał, że w ub.r. burmistrzowie siedmiu największych kanadyjskich miast rozmawiali z Trudeau. „Nie mogliśmy przerzucić całości kosztów remontu na mieszkańców płacących podatek od nieruchomości” - powiedział Tory, przypominając o problemach Toronto z zasobami komunalnymi.
Jak mówił Trudeau, jest to plan, „który ponownie określa rolę, jaką federalny rząd powinien pełnić na rynku mieszkaniowym„.
Duże programy budownictwa komunalnego i socjalnego zakończyły się na początku lat 90. Greg Suttor, ekspert torontońskiego Wellesley Institute, zajmującego się tzw. zdrowiem miasta, napisał w swojej pracy o budownictwie komunalnym, że w latach 1949-64 rząd w Ottawie zaczął zarówno tworzyć rozwiązania prawne, jak i uczestniczyć w finansowaniu budowy mieszkań komunalnych. Następnie w projekty włączyły się prowincje, zwiększając liczbę budowanych lokali, tak że na przełomie lat 60. i 70. budownictwo komunalne stanowiło 10 proc. wszystkich nowych projektów mieszkaniowych w Kanadzie. Od 1993 r. budownictwo komunalne praktycznie zamarło.
W kontekście rosnącej imigracji do Kanady - a w nadchodzących trzech latach będzie to ok. 1 mln osób, które będą się osiedlać głównie w największych miastach - zapotrzebowanie na nowe domy i mieszkania będzie tylko rosnąć. Tymczasem w takich miastach, jak Toronto czy Vancouver, tanich domów i mieszkań właściwie nie ma, a wynajęcie mieszkania o niewielkim czynszu jest bardzo trudne. Toronto Community Housing, największa w Kanadzie korporacja zarządzająca lokalami komunalnymi, ma pod opieką 60 tys. mieszkań, ale od lat ma problemy z remontami.
Kanada ma swoje zupełnie świeże doświadczenia z programami komunalnymi. Dwa lata temu w Medicine Hat w prowincji Alberta udało się doprowadzić do sytuacji, że nikt nie pozostaje w schronisku dla bezdomnych dłużej niż 10 dni. Dla wszystkich bezdomnych znajduje się mieszkania. Taki program miasto przyjęło w 2009 r., a po sześciu latach udało się go całkowicie zrealizować dzięki środkom z budżetu prowincji i dzięki budowie nowych domów. Koszt „pobytu” bezdomnego na ulicy to nawet 100 tys. dolarów rocznie, podczas gdy koszt dotowanego mieszkania - 20 tys. dolarów rocznie. Od czasu gdy w Medicine Hat zwiększono zasoby mieszkań komunalnych, spadła liczba interwencji policyjnych i liczba pacjentów zgłaszających się na ostry dyżur.
Z Toronto Anna Lach (PAP), sek
fot. ulice Toronto / Pixabay.com