Informacje

W numerze „wSieci Historii” Jan III Sobieski i Tatarzy

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 18 stycznia 2018, 10:25

  • Powiększ tekst

W najnowszym numerze „wSieci Historii” redakcja miesięcznika przypomina związki Rzeczpospolitej z Tatarami. Niegdyś naszymi najbliższymi sąsiadami, o których dobrze Polacy nie zwykli myśleć. Ale jednocześnie warto pamiętać, że wśród polskich patriotów mamy także Tatarów – wiernych synów naszej wspólnej ojczyzny – zauważa redaktor naczelny miesięcznika Jan Żaryn.

Na łamach najnowszego numeru miesięcznika „wSieci Historii” Dariusz Milewski w artykule „Orda w pajęczej sieci. Pierwszy triumf Sobieskiego” pisze o trudnej sytuacji Rzeczpospolitej u schyłku panowania Jana Kazimierza, w II połowie XVII w. Pokazuje na tym tle pierwsze zwycięstwa hetmana Jana Sobieskiego nad tatarami.

Działo się tak, odkąd para królewska uczepiła się myśli o przeprowadzeniu elekcji vivente rege, mającej być lekiem na całe zło. Opór mas szlacheckich i części wojska doprowadził do wojny domowej, zwanej rokoszem Lubomirskiego (1665–1666). Jednym z jego skutków było zaniechanie wysiłków na rzecz pokonania Moskwy i zgoda na niekorzystny rozejm w Andruszowie (1667). Traktat ten wywołał niezadowolenie Kozaków, którzy walcząc od 1648 r. o własne państwo i miotając się między Polską a Moskwą, w efekcie doprowadzili do rozbioru Ukrainy. Nie mając sił, by samodzielnie przeciwstawić się obu potęgom, zwrócili się o pomoc do Tatarów i ich opiekuna – sułtana tureckiego. Dali mu w ten sposób pretekst do wmieszania się w sprawy ukraińskie, a zatem i do wojny z Polską – opisuje tamtejsze realia autor tekstu.

Imperium Osmańskie ani Krym nie były zadowolone z pacyfikacji w stosunkach polsko-moskiewskich. Tatarzy korzystali z panującego zamętu, pomagając to jednej, to drugiej stronie i biorąc za to sowitą zapłatę w postaci wybieranego na Ukrainie jasyru. Nic dziwnego więc, że gdy tylko w 1666 r. rozeszły się pogłoski o pewnym już zakończeniu wojny polsko-moskiewskiej, sułtan pozbawił władzy życzliwego Polsce chana Mehmeda IV Gereja i zastąpił go oddanym sobie Aadil Gerejem. Ten zaś już późną jesienią zaatakował oddziały polskie, niszcząc w grudniu pod Braiłowem zgrupowanie Sebastiana Machowskiego.

Łukasz Michalski pisze o Józefie Piłsudskim, najważniejszej postaci wydarzeń prowadzących do odzyskania niepodległości przez Polskę. Autor w swoim tekście przedstawia Piłsudskiego także ze strony mniej znanej – jako człowieka pióra.

Józef Piłsudski przez całe dekady poprzedzające II Rzeczpospolitą był nie tylko (choć z pewnością przede wszystkim) działaczem niepodległościowym, lecz także najważniejszym chyba po lewej stronie polskiej polityki publicystą, redaktorem naczelnym (a często jedynym) pepeesowskiego „Robotnika” i autorem licznych drobnych tekstów oraz bardzo poważnych opracowań – głównie z zakresu historii wojskowości. Dla wielu z państwa – sięgających wszak po miesięcznik historyczny – nie jest to z pewnością nic nowego. Choćby dlatego, że mimo marginalizowania w polskich dziejach roli Piłsudskiego nie udało się z pamięci społecznej i zainteresowania wydawców (najpierw podziemnych, a po 1989 r. oficjalnych) wymazać przynajmniej trzech najważniejszych jego prac. Mam tu na myśli „Bibułę”, „Moje pierwsze boje” oraz rzecz jasna „Rok 1920”.

Początki Warszawy zwykle opisuje się w kontekście przywileju lokacji miasta na prawie chełmińskim wydanego pod koniec XIII stulecia dla kupców pochodzących z Torunia. Stwierdzenie to jednak jest nieścisłe – pisze w artykule „Jak Czesi założyli Warszawę” Michał Janik.

Nazwa Warszawa jest pochodzenia czysto słowiańskiego i powtarza się na terenie Zachodniej Słowiańszczyzny. Zgodnie z legendą, która weszła do powszechnego obiegu, miała ona pochodzić od imion Warsa i Sawy. O dziwo, legenda wydaje się w połowie prawdziwa. W tej połowie dotyczącej Warsa – a raczej Warsza. Warsz to rzeczywiście imię o starodawnym rodowodzie, w którym domyślamy się skrócenia imienia Warcisław. Pokrewieństwo Warsza z Warcisławem, rodowym imieniem zachodniopomorskich książąt, jest o tyle prawdopodobne, że także pod Szczecinem (obecnie w obrębie miasta) istnieje miejscowość Warszewo, o średniowiecznej metryce, zapisanej w 1261 r. jako Warsove.

Maciej Badowicz w tekście „Jagiełło i wino” pisze o obyczajach, szczególnie związanych ze spożyciem wina, na dworze pierwszych Jagiellonów.

Od czasów ostatniego Piasta na polskim tronie, Kazimierza zwanego Wielkim, do Krakowa sprowadzano w dużych ilościach wino węgierskie. Było to związane nie tylko z odległością od winnic nad Balatonem, lecz także z sytuacją polityczną Królestwa Polskiego. Za sprawą układów dynastycznych południowo-wschodni szlak handlowy, prowadzący m.in. przez Biecz (jedną z ulubionych siedzib królowej Jadwigi), stał się głównym traktem, przez który transportowano wino naszych południowych sąsiadów. […] Głównym odbiorcą był nie tyle dwór królewski, ile bogate mieszczaństwo i patrycjat. Widać to wyraźnie w rachunkach miasta Krakowa z przełomu XIVXV w. Także kupcy z terenów Bizancjum, wykorzystując szlak wodny przez Morze Czarne na Krym, przemierzając następnie tereny Rusi Czerwonej, docierali do południowowschodnich rubieży średniowiecznej Polski. Niewykluczone, że ten kierunek był znany i wykorzystywany handlowo w czasach przed wprowadzeniem chrześcijaństwa w Europie Środkowej i Wschodniej.

Maria Radożycka-Paoletti w artykule „»Msza zawsze się odprawia«. Życie duchowe w oblężonym Tobruku” pisze o Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich, która miała zluzować w pustynnej twierdzy wycieńczoną dywizję australijską i przejąć jej zadania obrony miasta.

Wiele napisano o obronie Tobruku, z punktu widzenia jej aspektów militarnych, a także na temat warunków życia i walki oblężonych; warunków, których określenie słowem „trudne” jest niewątpliwie eufemizmem. Oddajmy głos żołnierzowi-literatowi, a później i dziejopisowi Brygady Janowi Bielatowiczowi: „Upał i chamsiny [gorące, dokuczliwe pustynne wiatry], ograniczenie wody i to w dodatku półsłonej (jedyne źródło w Tobruku Wadi Auda dawało niewiele wody, tak że destylowano wodę morską, a sprowadzana z Egiptu była tylko dla chorych), stąd brud, monotonne i przeważnie zimne pożywienie z konserw, ograniczenie podłego chleba, zamknięcie w ziemiankach, plaga pcheł, much i szczurów, nuda i jednostajność, nieustanna czujność i wyczerpanie – były to najistotniejsze cechy życia w Tobruku”. Śmierć była tak codzienną „towarzyszką” tobruckiej egzystencji, że żołnierze przywykli do myśli o niej: „Człowiek patrzył na śmierć, na rany, na kontuzje, ale działo się to niejako poza świadomością” – pisze w swoich wspomnieniach strzelec liniowy W. Górski („Żołnierskim szlakiem”). „Abstrakcyjnie, gdzieś daleko. Nikt nie liczył, że i na niego może przyjść kolej”. Rodzaj ucieczki od rzeczywistości i psychologicznej obrony…

Więcej artykułów w nowym numerze miesięcznika „wSieci Historii” w sprzedaży od 18 stycznia br., także w formie e-wydania – szczegóły na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.

Zapraszamy też do subskrypcji miesięcznika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji w telewizji internetowej wPolsce.pl.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych