Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK: Pułapka silnego złotego
Polski złoty jest dziś silny wyłącznie spekulacją walutową zagranicznych graczy. Tego pokera oszustów z pewnością nie wygramy i to nie po raz pierwszy. Na razie po prostu dajemy fantastycznie zarobić zagranicznym inwestorom sprzedając im i to na wielką skalę polskie obligacje skarbowe.
Ściągamy do kraju wszystkie inwestycyjne sępy, które szukają pewnego, szybkiego i wysokiego zysku. To nie przypadek, że w Polsce stopy procentowe NBP są jednymi z najwyższych w Europie – 4,75 proc. a polskie obligacje 10-letnie to rentowność aż 4, 7 – 5 proc., gdy w tym samym czasie mądrzy i zapobiegliwi Czesi tuż za miedzą oferują spekulantom stopy procentowe na poziomie zaledwie 0,5 proc., a ich obligacje 10-letnie dają zarobić zaledwie 2,5 proc. Gdzie więc warto się pchać z wagonami tanich dolarów, euro czy franków jak nie do prawdziwego Eldorado nad Wisłą, które oferuje podwójny, szybki i pewny zysk. Czyli kilkanaście procent na czysto.
Najpierw uzyskuje się zyski z wysoko oprocentowanych obligacji SP, a potem z silnego złotego, którego łatwo i szybko da się wymienić na odpowiednio większą kwotę zagranicznych walut. Zadziwiająca jest beztroska i zdumiewające zakłamanie w komentarzach analityków bankowych w polskich mediach, którzy są zachwyceni aktualną siłą polskiego złotego. Nie tak dawno wylewali oni krokodyle łzy nad rosnącym w siłę szwajcarskim frankiem i jego wielce negatywnymi skutkami dla szwajcarskiej gospodarki. U nas te same prawa rynku pieniężnego mają ponoć działać zupełnie odwrotnie. Polska już dawno utraciła całkowitą kontrolę nad polską walutą. To londyńskie City i Nowy Jork decydują dziś o sztucznym pompowaniu polskiego złotego. Tyle, że do czasu.
Polska to prawdziwy kraj absurdów: rośnie nam nadal gigantyczne już zadłużenie – ok. 900 mld zł, hamuje ostro gospodarka, siada eksport i zamówienia zagraniczne, spada produkcja przemysłowa, rosną ceny żywności i paliw, pogarsza się znacząco bilans obrotów bieżących, spadają wpływy podatkowe do budżetu państwa, rosną zatory płatnicze, wzbiera fala bankructw, uciekają nawet z Polski niektóre wielkie sieci handlowe, a złoty szaleńczo pnie się w górę i zbliża się do rekordów z ubiegłego roku. Złoty jest mocarzem, jak chce TVN CNBC czy tylko marionetką w rękach zagranicznych graczy – spekulantów walutowych.
Spadek konkurencyjności polskiego eksportu, dzięki silniejszemu złotemu, może być zabójczy dla polskiego bilansu płatniczego, 25 gr wzrostu polskiej waluty w miesiąc to zapowiedź mega przekrętu walutowego. Jak widać dla polskiej waluty nie ma żadnego znaczenia, czy przed nami potężny kryzys, złe prognozy gospodarcze, nawet z recesją w tle, walący się polski budżet, bankructwa już nie tylko firm budowlanych i turystycznych. Złoty na dopalaczach rośnie w siłę choć naród nie żyje dostatnio. Ot taki legalny walutowy oscylator, carry trade i metody robienia tubylców w przysłowiowego balona, przy pełnej akceptacji NBP, KNF i ku radości Ministra Finansów J. V. Rostowskiego. Z pewnością Polska i Polacy stracą na tym „walutowym numerze” znacznie więcej niż na aferze OLT-Express czy Amber Gold.
Opowieści o sentymencie na ryzyko zagranicznych funduszy spekulacyjnych mogą tylko śmieszyć. RPP będzie musiała we wrześniu obniżyć stopy procentowe po swych wcześniejszych ewidentnych błędach – zarobek spekulantów jest więc pewny. Ten chwilowo silny złoty to bardzo niebezpieczna pułapka, która może nas kosztować już jesienią kolejne wypłukanie nas ze znacznej części polskich rezerw walutowych, niezbyt przecież wysokich ok. 80 mln euro, zwłaszcza przy zadłużeniu zagranicznym rzędu już ok. 250 mld euro.
Równie szybko jak obecne silne wzrosty złotego może nadejść równie silne albo i silniejsze jeszcze osłabienie lub wręcz tąpnięcie złotego. Pamiętamy, że latem 2008 r. kurs CHF wynosił 1,98 zł, euro było po 3,26 zł, dziś przy rekordowo silnym ponoć złotym kurs franka wynosi 3,40 zł a euro jest po 4,06 zł.
Złoty we wrześniu musi się znacząco osłabić nie tylko z powodu obniżki bardzo wysokich polskich stóp procentowych, ale również z powodu ustalania kursu dla wypłat i rozliczania dopłat dla polskich rolników. MF przecież chodzi o to, by za dużo, chwiejący się budżet nie musiał wypłacić od grudnia do maja przyszłego roku. Niewątpliwie też szykuje się kolejny potężny atak spekulacyjny na polskiego złotego, którego wierzchołek góry lodowej właśnie obserwujemy. MF jak widać tryska optymizmem i jest europejską oazą spokoju, bo im wyższe, choćby sztuczne notowania złotego, tym statystycznie niższy polski dług zagraniczny. A ma go właśnie liczyć po nowemu, bardziej kreatywnie niż dotychczas. Kreatywna księgowość i bańka na polskim złotym rośnie i rozkwita, choć niewiele z tego ma Rzeczpospolita, poza wydatkami. To czysta realizacja zysku dla tych co mają twarde waluty. Sprzedali euro po 4,40 zł w czerwcu, teraz mogą go spokojnie odkupić po 4,06 zł.
Spekulanci kochają wręcz Polskę, tu się zarabia a i wdzięczność po stronie oskubanych lemingów dozgonna. Żadnych zagrożeń czy niebezpieczeństw. Złoty raz windą w górę, raz windą w dół, pełny będzie, ale cudzy stół. To przecież cyniczna, ale jak widać bardzo skuteczna gra przeciwko drobnym ciułaczom i posiadaczom zagranicznych walut. Po tym kolejnym zwykłym strzyżeniu owieczek znów usłyszymy ‘Polacy nic się nie stało’, ot kolejne paręnaście miliardów euro nam wyparowało. Zielona wyspa już się nie chwyta więc może nowe bajki o sile i potędze polskiego złotego przykryją choć na chwilę obawy przed nadchodzącym poważnym kryzysem gospodarczym w naszym kraju. Czy kolejną wielką aferą.
Janusz Szewczak, Główny ekonomista SKOK