Przegląd praworządności będzie w całej UE
Nowa szefowa KE wyraziła chęć wprowadzenia przeglądu praworządności wobec wszystkich państw; uważam, że to dobre rozwiązania - powiedział w poniedziałek dziennikarzom szef MSZ Jacek Czaputowicz. Według niego kwestia praworządności „rozwija się korzystnie dla Polski”.
Komisja Europejska przeszła w połowie lipca do drugiego etapu postępowania o naruszenie prawa unijnego wobec Polski w sprawie nowego systemu dyscyplinarnego dla sędziów. To krok w kierunku skierowania sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Czaputowicz pytany przez dziennikarzy o przejście do kolejnego etapu przez KE poinformował, że Polska będzie stosować się do przepisów traktatowych oraz przedstawi swoje stanowisko. „Raczej niedobrze jest, że pod koniec kadencji, kiedy wiadomo, że dane osoby stracą swoje kompetencje, a będą podejmować jakieś zasadnicze decyzje i ustanawiać program kolejnej KE. Chyba naturalnym byłoby przygotowanie materiału do dalszej decyzji już dla Komisji Ursuli von der Leyen” - powiedział szef MSZ.
„Mieliśmy i mamy nadzieję, że ta stara Komisja będzie bardziej obiektywna. Zarzucamy jej, że stosuje podwójne standardy, jeśli chodzi o przestrzeganie prawa, praworządność, to, co u nas jest wprowadzone w ramach reformy funkcjonuje w innych państwach” - dodał minister. Według szefa MSZ przyszła KE daje nadzieję na większy obiektywizm.
„Tu jest ważne przesłanie, mam na myśli wypowiedź przewodniczącej KE Ursuli van der Leyen dotyczącą chęci wprowadzenia przeglądu praworządności wobec wszystkich państw. Ona twierdzi, że wtedy nie byłyby jakieś państwa piętnowane, tylko tak jak jest to w systemie ONZ, wszystkie by zdawały relacje i gdy to będzie uczciwie przeprowadzone to uważam, że to byłoby dobre rozwiązanie” - mówił Czaputowicz.
„Wydaje mi się, że ta kwestia praworządności rozwija się korzystnie dla Polski, dlatego że państwa nie dały się przekonać KE, co do łamania prawa. Musimy kategorycznie żądać przestrzegania traktatu” - dodał.
Czaputowicz przypomniał, że zgodnie z traktatem są określone ciała, które mają kompetencje do oceny praworządności. „Tym ciałem jest przede wszystkim TSUE, a Polska wykonuje orzeczenia. Drugim ciałem jest Rada, co wynika z art. 7. KE ma prawo nadzorowania, ale nie decyduje, czy prawo jest łamane czy nie, tylko te ciała” - mówił szef MSZ.
„Jeśli chodzi o art. 7, to KE może przedstawić wniosek do Rady Europejskiej. RE w sposób określony w tym artykule może stwierdzić ryzyko poważnego naruszenia wartości Unii i podjąć określone działania. Tylko na czym polega problem? KE nie składa tego wniosku - 1,5 roku temu rozpoczęła procedurę i jeszcze tego wniosku nie złożyła” - stwierdził.
Według Czaputowicza KE „buduje proces polityczny zamiast postępować zgodnie z literą tego traktatu”. „Albo KE nie jest przekonana i pewna, czy istnieje to ryzyko naprawdę albo po prostu działa w trybie politycznym i nie przedstawia wniosku, bowiem wie, że przegrałaby głosowanie” - ocenił szef MSZ.
Komisja wszczęła postępowanie o naruszenie prawa UE 3 kwietnia. Jej zdaniem rozwiązania przyjęte przez władze w Warszawie podważają niezawisłość polskich sędziów, nie zapewniając niezbędnych gwarancji pozwalających chronić ich przed polityczną kontrolą, wymaganych zgodnie z orzecznictwem TSUE.
Polski rząd dostał dwa miesiące na udzielenie szczegółowych wyjaśnień. W związku z tym, że KE uznała je za niesatysfakcjonujące, Komisja przeszła do drugiego etapu postępowania, wysyłając uzasadnioną opinię, czyli formalne wezwanie do zapewnienia zgodności z prawem UE.
Zgodnie z tą procedurą, jeśli państwo członkowskie nie skoryguje naruszenia przepisów (zazwyczaj daje się na to dwa miesiące), Komisja może podjąć decyzję o skierowaniu sprawy do unijnego Trybunału Sprawiedliwości.
PAP/ as/