Niemcy to zamknięte społeczeństwo
Chiński dysydent i artysta Ai Weiwei mieszkający od 2015 roku na wygnaniu w Berlinie oświadczył w piątek, że zamierza wyjechać z RFN. Jako powód podał zbyt małą otwartość niemieckiego społeczeństwa.
Jest to społeczeństwo, które chciałoby być otwarte, ale które przede wszystkim chroni samo siebie. Niemiecka kultura jest tak silna, że nie akceptuje odmiennych idei i argumentów. Nie ma tu miejsca na otwarte debaty ani szacunku dla odrębnych opinii - powiedział Ai Weiwei w piątkowym wywiadzie dla prawicowego dziennika „Die Welt”.
Dowodem na to ma być fakt, że dysydent jest regularnie wypraszany z taksówek w Berlinie. Raz dlatego, że opuścił okno z powodu zbyt silnego zapachu odświeżacza. Kiedy zgłosił sprawę do urzędu zajmującego się zwalczaniem dyskryminacji, dostał odpowiedź, że ta sytuacja jest efektem różnić kulturowych.
Brzmi to mniej więcej tak, jakby chiński rząd uzasadniał łamanie praw człowieka istnieniem różnic kulturowych z Zachodem. Mojej rodzinie i mnie bardzo dobrze się tutaj mieszkało. Mimo to opuszczam Berlin. Ten kraj mnie nie potrzebuje, ponieważ jest tak bardzo skupiony na sobie - ubolewa Ai Weiwei.
Chiński artysta zarzuca też niemieckim politykom i instytucjom kulturalnym, że ze względu na interesy gospodarcze nie piętnują łamania praw człowieka w Państwie Środka. W lutym na festiwalu filmowym Berlinale nie został wyświetlony najnowszy film reżysera Zhanga Yimou, po tym jak chińskie władze cofnęły swoja zgodę z powodu „problemów technicznych”. Berlinale wycięło również część filmu „Berlin, I Love You”, którą wyreżyserował Ai Weiwei.
Opozycjonista nie wie na razie, gdzie się przeprowadzi.
Nie mam ojczyzny, ponieważ Chiny odrzucały mnie od kiedy się urodziłem. Kto zna swój cel, nie jest uchodźcą. Ja nim jestem - spuentował Ai.
PAP, MS