Grecja: Pandemia utrudnia pomoc uchodźcom
Organizacje pozarządowe, monitorujące sytuację na Morzu Śródziemnym, przekazały, że uchodźcy, którzy obecnie przybywają na greckiej wyspie Lesbos, koczują na jej plażach.
Ponadto udzielanie pomocy humanitarnej w trakcie pandemii koronawirusa jest poważnie ograniczone.
Uchodźcy przybyli na wyspę w ciągu ostatnich trzech tygodni i nie mogli zostać umieszczeni w obozach dla uchodźców, ponieważ zgodnie z obowiązującymi w czasie pandemii obostrzeniami, ośrodki nie przyjmują nowych osób - powiedziała PAP Flo Strass, pracownica niemieckiej organizacji pozarządowej Mare Liberum.
Obóz Moria na Lesbos jest zamknięty dla nowo przybyłych, więc uchodźcy organizują obozowiska na plażach, do tej pory na trzech - wyjaśniła Strass, dodając, że na największej przebywa około 60 osób, na pozostałych po 30.
Aktywistka poinformowała, że uchodźcy koczują w ciężkich warunkach i niewykluczone, że są wśród nich osoby zakażone SARS-CoV-2. „Nie otrzymują żadnego wsparcia ze strony rządu greckiego, czy choćby lokalnych władz wyspy. Bazują jedynie na pomocy ze strony UNHCR (Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców), kilku organizacji pozarządowych oraz niektórych mieszkańców Lesbos” - zaznaczyła.
Według Strass to władze Grecji powinny zająć się zapewnieniem bezpiecznych warunków i środków do życia nowo przybyłym uchodźcom, „tymczasem wykorzystuje się stan epidemii, żeby wypchnąć ich z Europy”. „Ponadto koronawirus okazał się usprawiedliwieniem dla niektórych mieszkańców - szczególnie tych działających w lokalnych ruchach faszystowskich - do ksenofobicznych zachowań” - zauważyła.
Działacze Mare Liberum monitorują sytuację na Morzu Egejskim i nagłaśniają w mediach społecznościowych przypadki łamania praw człowieka. Jak przyznała Strass, obecnie ich działalność została w znacznym stopniu ograniczona przez restrykcje przeciwepidemiczne.
„Nie możemy wypłynąć, więc obserwujemy sytuację na morzu z naszego statku, który stoi zacumowany u wybrzeży wyspy Lesbos. Wychodzimy też na ląd, żeby rozmawiać z uchodźcami, którzy opowiadają nam o swojej sytuacji” - powiedziała Strass.
Sea-Watch, inna organizacja pozarządowa działająca na Morzu Śródziemnym, również ograniczyła swoją działalność na czas pandemii koronawirusa. Jej rzecznik prasowy Haidi Sadik poinformował PAP, że dwa statki, które wykorzystywano do akcji ratunkowych na morzu, nie mogą obecnie być używane.
Sytuację komplikują ograniczenia w przemieszczaniu się nałożone na członków naszej załogi, brak wystarczającej ilości potrzebnych środków oraz inne logistyczne wyzwania - wyjaśnił -Oczywiście pomoc humanitarna na Morzu Śródziemnym jest wciąż bardzo potrzebna, więc kontrolujemy i obserwujemy sytuację - podkreślił aktywista.
Sadik oznajmił, że organizacja funkcjonuje nie tylko na morzu, ale także na lądzie, ponieważ jej lekarze dalej działają jako wolontariusze w obozie Moria - jednym z największych ośrodków dla uchodźców w Europie.
Jesteśmy zaniepokojeni tym, jak rozprzestrzenianie się Covid-19 może wpłynąć na uchodźców, szczególnie tych, którzy żyją w obozach w bardzo ciężkich warunkach bez możliwości przestrzegania najprostszych zasad higieny - zaznaczył - Jak mają myć ręce, kiedy nie mają bieżącej wody? Jak mają zachowywać dystans społeczny, jeśli żyją w zatłoczonych pomieszczeniach? - podkreślił rzecznik Sea-Watch.
Jak powiedział PAP, Sea-Watch apelował do władz Unii Europejskiej o natychmiastową ewakuację obozu na Lesbos w związku z pandemią, ale bezskutecznie.
Władze UE nie podejmują żadnych realnych kroków, żeby zapewnić bezpieczeństwo uchodźców podczas pandemii, a przecież ich szanse przetrwania koronawirusa są dużo mniejsze, niż pozostałych mieszkańców Europy. Rządy mają w obowiązku dbać o bezpieczeństwo wszystkich osób przebywających na terenie swoich krajów - w tym uchodźców i przesiedleńców - zaznaczył Sadik.
Czytaj też: Gubernator Nowego Jorku ostrzega: pandemia może się powtórzyć
PAP/KG