Informacje

Protesty w Bułgarii  / autor: PAP
Protesty w Bułgarii / autor: PAP

Prezydent wzywa do dymisji rządu i rozwiązania parlamentu. Protesty trwają

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 22 sierpnia 2020, 15:30

  • Powiększ tekst

Prezydent Bułgarii Rumen Radew wezwał w sobotę do natychmiastowej dymisji rządu centroprawicowego premiera Bojko Borisowa i samorozwiązania się parlamentu. Szef państwa od samego początku popierał trwające od 45 dni antyrządowe protesty.

Swój apel Radew wygłosił z górskiego szczytu Szipka, gdzie 143 lata temu rozegrała się decydująca bitwa, która doprowadziła do wyzwolenia Bułgarii z trwającej pięć wieków niewoli tureckiej.

Prezydent podkreślił, że zaproponowany przez Borisowa i jego partię GERB projekt nowej konstytucji jest „tylko próbą grania na czas i utrwalenia status quo”.

„Parlament jest zdyskredytowany, stracił (…) legitymację i godność. Partie w nim zmieniają stanowiska z dnia na dzień” – dodał, nawiązując do stanowiska małego ugrupowania biznesmena Weselina Mareszkiego Wola, które najpierw oświadczyło, że nie poprze projektu nowej konstytucji, a dzień później zmieniło zdanie.

„Mafia próbuje pchnąć Bułgarię na drogę bez wyjścia, próbuje przykryć bełkotem o nowej konstytucji korupcję, szuflady, nagrania, łamanie prawa, wymuszenia” – podkreślił Radew. Nawiązał w ten sposób do opublikowanych dwa miesiące temu zdjęć z sypialni premiera Borisowa, na których na jego nocnej szafce widać pistolet, szuflady pełne sztabek złota i banknotów o nominale 500 euro oraz do nagrań jego nieprzyzwoitych i pełnych pogróżek rozmów.

Radew podkreślił, że dyskusja nad nową konstytucją może odbyć się wyłącznie po dymisji gabinetu i prokuratora generalnego, czego domagają się protestujący.

Demonstracje trwają, a w czwartek na kilka godzin demonstranci zablokowali wejście do komisji antykorupcyjnej, której zarzucają oni przymykanie oczu na rażące malwersacje władz. W piątek dwukrotnie blokowano wejście do telewizji publicznej. Protestujący domagają się dymisji jej szefa Emila Koszłukowa w związku z nieobiektywnym relacjonowaniem protestów.

W stolicy trwale zablokowane są trzy ważne skrzyżowania. W Płowodiwie policja dwukrotnie od czwartku interweniowała i usuwała blokady mimo zapewnień Borisowa, że wobec demonstrantów nie użyje się siły.

Czytaj też: Krwawe starcia demonstrantów ze służbami. Płoną budynki rządowe

PAP/kp

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych