To nie koniec problemów gastronomii: Idzie drugi kryzys!
Pandemia koronawirusa była dużym szokiem dla branży gastronomicznej – która została zmuszona do zamknięcia restauracji w modelu, w jakim działały dotychczas, czyli przyjmowania gości w lokalach.
Stało się to właściwie z dnia na dzień – cały sektor nie był więc na to gotowy. W pierwszych tygodniach intensywnie pracowano nad transformacją modelu i sprzedażą w kanale tzw. delivery, czyli dostaw. Chociaż transformację tę, zwłaszcza w tak krótkim czasie można uznać za udaną, spadki przychodów były gigantyczne. Na początku panował duży strach – co przerodziło się jednak w dynamiczne działanie, planowanie i wdrażanie odpowiednich strategii. Chociaż dzisiaj można założyć, że trwa etap wychodzenia z pandemii – nie wiadomo jak sprawy potoczą się dalej. Najtrudniej przewidzieć jednak to, jak zmienią się preferencje konsumentów. Jak zapowiadają eksperci, kryzys w branży gastronomicznej jeszcze przyjdzie.
– Obecnie lokale w ścisłym centrum Warszawy potrafią generować niższe przychody niż lokale w miastach, gdzie żyje 100-200 tysięcy mieszkańców – powiedział Krzysztof Kołaszewski, członek zarządu Bobby Burger.
Ludzie unikają dużych skupisk, wolą siedzieć w ogródkach niż wewnątrz restauracji. Wybierają także lokalne miejsca w swojej dzielnicy, zamiast przemieszczać się do centrum. Niewiadomą pozostaje jednak, czy taki trend się utrwali.
Niewiedza utrudnia planowanie w branży gastronomicznej – choćby pod kątem otwierania nowych lokali i budowania biznes planów. Prognozy zakładają negatywne scenariusze, w których kryzys dla branży ma wkrótce nadejść. Dotychczas można było już usłyszeć o zamknięciu kilku znanych restauracji. Dzięki rządowemu projektowi większość firm otrzymała wsparcie i środki finansowe, aby przetrwać ten czas. Pojawia się pytanie, jak sytuacja będzie wyglądała za 6-7 miesięcy. Być może przed branżą gastronomiczną są gorsze czasy – choć w dłuższej perspektywie szansą dla wielu może okazać się przerzedzenie i ostudzenie całego rynku. Przyciągał on wielu przedsiębiorców, a próg wejścia nie był wysoki. Obecne trudności i pandemia mogą ich nieco zniechęcić – analizuje Kołaszewski.
eNewsroom.pl/ as/