"DGP": najcenniejszy przecinek na świecie
Czy urzędnicy przed wydaniem decyzji o zwrocie nieruchomości powinni zweryfikować, czy dawny właściciel gruntu był w jego posiadaniu? Na to pytanie odpowie Naczelny Sąd Administracyjny - pisze w czwartek w „Dziennik Gazeta Prawna”.
„DGP” wyjaśnia, że NSA zajmie się niebawem skargami kasacyjnymi komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji na wyroki Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który uchylał decyzje organu.
Jednym z najważniejszych argumentów komisji ma być opinia wydana przez prof. Jerzego Bralczyka, znanego językoznawcę. Wynika z niej, że wbrew ustaleniom prezydenta Warszawy oraz konkluzjom stołecznego WSA, jeden przecinek mógł odgrywać kluczowe znaczenie przy podejmowaniu decyzji – informuje „DGP”.
Jak wyjaśnia „DGP”, chodzi o ustalenia dziennika z 2017 r., gdy ujawnił, że „w dokumentach, z których korzystali urzędnicy przy wydawaniu decyzji zwrotowych, przekręcono brzmienie art. 7 ust. 1 dekretu Bieruta, który ustanawiał przesłankę do wydania pozytywnej dla wnioskodawcy decyzji”. „Usunięto raptem jeden przecinek (zamiast +dotychczasowy właściciel gruntu, prawni następcy właścicieli, będący w posiadaniu gruntu (…)+ wskazano, że przepis zaczyna się od +dotychczasowy właściciel gruntu, prawni następcy właścicieli będący w posiadaniu gruntu (…)+)” - wskazuje.
Skutek był jednak taki, że urzędnik nie musiał sprawdzić, czy właściciel gruntu – ten sprzed lat – był w jego posiadaniu. Tymczasem w wielu sprawach tego posiadania nie było, gdyż ludzie np. podczas wojny uciekli z Polski i pozostawili w niej swój majątek. Intencją komunistów było, ażeby w takich przypadkach nie zwracać nieruchomości. A dzisiejsze postępowanie zwrotowe nadal opiera się na dekrecie z 1945 r. - tłumaczy „DGP”.
Dziennik zaznacza, że w większości postępowań, które zakończyły się zwrotem, nikt nie zadał sobie trudu sprawdzenia posiadania.
Jak podkreśla, urzędnicy przekonywali m.in, iż usunięty przecinek nie miał żadnego merytorycznego znaczenia, a wpływał co najwyżej na poprawność językową tekstu. „I ta argumentacja częściowo +chwyciła+ przed WSA. Komisja weryfikacyjna postanowiła więc wykorzystać w postępowaniu kasacyjnym opinię sporządzoną przez prof. Jerzego Bralczyka” - czytamy.
Według gazety w najistotniejszym fragmencie opinii prof. Bralczyk wskazał, że „odseparowanie przecinkiem sformułowania +będący w posiadaniu gruntu+ świadczy o tym, że ustawodawca w istocie wskazuje, że posiadanie gruntu dotyczy obu podmiotów wymienionych we wcześniejszej części zdania”.
Tym samym urzędnik opracowujący decyzję zwrotową powinien sprawdzić, czy w 1945 r. ówczesny właściciel posiadał grunt. Zgodnie z prawem cywilnym można być bowiem właścicielem czegoś, ale nie sprawować nad czymś kontroli i tego nie posiadać. I tak właśnie, zdaniem komisji weryfikacyjnej, było z wieloma nieruchomościami w Warszawie w okresie powojennym. Mówiąc wprost: urzędnicy mogli odmówić zwrotu dziesiątek nieruchomości, lecz tego nie zrobili i narazili majątek miasta na zbędne wydatki - czytamy w „DGP”.
„DGP” zamieścił też opinię przewodniczącego komisji, wiceministra sprawiedliwości Sebastiana Kalety, w której czytamy m.in., że opinia języka prof. Bralczyka „jest kluczowym elementem wykładni art. 7 dekrety w zakresie oceny, czy posiadanie w ogóle należy badać. Wnioski z tej opinii - jak stwierdził Kaleta - dają nadzieję na skuteczne rozpoznanie skarg kasacyjnych komisji.
PAP/RO
CZYTAJ TEŻ: Najbogatsi w Warszawie i okolicach