Szwecja odeszła od atomu... teraz musi importować energię z Polski!
W Szwecji, gdzie w ostatnim czasie wyłączono przedwcześnie dwa reaktory jądrowe, z powodu srogiej zimy znacznie wzrosło zapotrzebowanie na energię. Kraj musi ratować się uruchomieniem elektrowni na olej opałowy oraz importem „brudnej energii” m.in. z Polski.
Jak wyjaśnia w niedzielę w gazecie „Dagens Nyheter” Pontus de Mare ze szwedzkiego operatora sieci przesyłowej Svenskakraftnat (SVK),
„Szwecja w ostatnich latach zainwestowała w energetykę wiatrową” i latem sprzedaje nadwyżkę zielonej energii.
Jak stwierdza de Mare:
Problem jest jednak zimą, kiedy potrzebujemy najwięcej energii, to akurat siłownie wiatrowe produkują jej relatywnie mało. Wraz z ograniczeniem energetyki jądrowej staliśmy się bardziej zależni od paliw kopalnych
W tym tygodniu zapotrzebowanie na energię elektryczną w Szwecji pobiło rekord zimy i w godzinie szczytu niedobór mocy wyniósł 1700 MW. W poprzednich latach sytuację ratował brak silnych mrozów, ale też Szwecja więcej energii otrzymywała z reaktorów jądrowych.
Szwedzki rząd, w którym oprócz socjaldemokratów zasiadają Zieloni, zdecydował o przedwczesnym wyłączeniu pod koniec 2020 roku reaktora jądrowego R1, a w 2019 rektora R2. Decyzję tłumaczono względami ekonomicznymi, w tym niskimi cenami energii. W Szwecji na producentów energii jądrowej nałożono wysokie podatki.
Najsurowsza od kilku lat zima spowodowała, że władze zdecydowały o uruchomieniu rezerwowej elektrowni na olej opałowy w Karlshamn na południu Szwecji. Podjęto także decyzję o imporcie energii nazywanej w Szwecji „brudną”, gdyż jej źródłem jest m.in. węgiel, z Polski, Niemiec i Litwy.
Kryzys energetyczny spowodował debatę, w której politycy opozycji oskarżają rządzących o jego wywołanie.
Więcej na wPolityce.pl
wPolityce.pl/ as/