Protest operatorów dźwigów w Warszawie. 100 budów w bezruchu
W stolicy przeciw złym warunkom pracy protestowali wczoraj operatorzy żurawi. Związkowców zaproszono do rozmów, pracodawca obiecał, że ci, którzy w poniedziałek strajkowali, nie poniosą konsekwencji – informuje portal strajk.eu. Wkrótce się okaże, czy negocjacje odniosły skutek i czy operatorzy dźwigów mogą liczyć na lepsze od obecnych warunki pracy
Około 100 budów wstrzymało pracę. Kilkudziesięciu operatorów żurawi protestuje pod siedzibą firmy Layster, która zajmuje się wynajmem dźwigów. Pracownicy skarżą się na złe warunki pracy: niskie zarobki, nadgodziny, pracę w trudnych warunkach, brak stabilnych umów – czytamy na portalu strajk.eu.
Firma Layster wydała oświadczenie, w którym zaprosiła operatorów do rozmów i zapewniła o braku konsekwencji wobec osób, które w dniu wczorajszym przerwały pracę z powodu strajku. Do rozmów doszło, przedstawiciele operatorów spotkali się z szefostwem firmy.
Na temat trudnej sytuacji operatorów dźwigów donosiła prasa w marcu br. Dziennikarze pisali m.in. o praktykach zatrudnienia niezgodnych z prawem pracy, o niebezpieczeństwach wykonywania zawodu operatora żurawia, jednocześnie o tym, że w świetle aktualnych przepisów wystarczy kilka dni kursu, aby wyrobić sobie uprawnienia operatora dźwigu. Operatorzy rozpoczęli wczoraj protest razem z Inicjatywą Pracowniczą Warszawa.
Walczymy o przestrzeganie przepisów BHP, 8 godzinny dzień pracy, stawki minimum 28 zł netto, czyli 37 zł brutto. Chcemy pracować legalnie, mieć umowy o pracę. Operatorzy w Warszawie zarabiają np. 16 zł na godzinę, często na czarno. Firmy pośredniczące nie chcą podpisywać umów o pracę, wiele osób to szara strefa – informuje portal strajk.eu.
Wczoraj około 100 budów przerwało pracę. Operatorzy wzięli L4, część osób wzięła udział w protestach pod firmami, część przyszła do pracy, lecz nie podjęła obowiązków.
strajk.eu/mt
Czytaj też: Załoga MANa w Austrii przeciwna sprzedaży fabryki. Czy produkcja trafi do Polski?