Informacje

Zdjęcie ilustracyjne / autor: Fratria; Facebook/Ewa Szymańska; wPolityce.pl; Facebook/Rafał Dzięciołowski
Zdjęcie ilustracyjne / autor: Fratria; Facebook/Ewa Szymańska; wPolityce.pl; Facebook/Rafał Dzięciołowski

Atak nie tylko na Dworczyka. Kto również stał się celem?

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 21 czerwca 2021, 19:30

  • Powiększ tekst

„To był bardzo precyzyjnie skomponowany wpis, który dla osób nie do końca zorientowanych, aczkolwiek zainteresowanych problematyką białoruską, mógł przynajmniej początkowo sprawiać wrażenie bardzo wiarygodnego. Chodziło o to, żeby wprowadzić w konfuzję całe środowisko osób zaprzyjaźnionych ze mną, zaangażowanych w działalność na rzecz Białorusi” - powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl prezes Fundacji Solidarności Międzynarodowej Rafał Dzięciołowski, który stał się celem cyberataku

Powiem wprost. To dowód wojny, wypowiedzianej wolnemu światu przez dyktaturę białoruską przy pełnym poparciu Rosji - dodał.

Szef KPRM Michał Dworczyk powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl, w pierwszym wywiadzie po kradzieży korespondencji z jego skrzynki mailowej, że „należy to odbierać jako atak nawet szerszy niż na rząd Rzeczpospolitej”, że „zaatakowano nasz kraj”. Minister podkreślał, że jest to „zaplanowana operacja”.

Przykład? W tym samym czasie, gdy zaatakowano skrzynkę ministra, doszło do przejęcia konta mailowego na Wirtualnej Polsce, a następnie konta na Facebooku prezesa Fundacji Solidarności Międzynarodowej Rafała Dzięciołowskiego, czyli osoby zaangażowanej we wsparcie dla białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego.

W połowie ubiegłego tygodnia przejęto moją prywatną skrzynkę mailową na Wirtualnej Polsce i  - tak podejrzewam - przez tę skrzynkę dostano się na konto na Facebooku, nad którym również utraciłem kontrolę. Nie byłem w stanie się zalogować ani do poczty WP, ani do FB. Z mojego konta na Facebooku rozsyłano - a w zasadzie ja „rozsyłałem” - fałszywy wpis pani poseł Ewy Szymańskiej, spreparowany dość inteligentnie i precyzyjnie, wskazujący na to, że oboje - i ona, i ja - jesteśmy niezadowoleni, naszym zdaniem, z nadmiernego wsparcia dla środowisk białoruskich, opozycji i społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi, realizowanego przez rząd Polski, osobliwie w konfrontacji z rzekomą nieudolnością w walce z covidem i brakiem środków na tę walkę — opowiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl Rafał Dzięciołowski.

Dowiedziałem się o przejęciu konta w momencie, gdy zaczęli do mnie dzwonić zdziwieni znajomi, którzy pytali, czy to prawda, że Fundacja Solidarności Międzynarodowej uważa, że za bardzo wspieramy Białoruś i białoruskie społeczeństwo obywatelskie… To był początek całej historii, która zakończyła się dwa dni później zarówno odzyskaniem konta na WP, jak i na Facebooku — dodał.

Prezes Fundacji Solidarności Międzynarodowej zwrócił uwagę, że wpis był skonstruowany niezwykle precyzyjnie!

Składał się z jednej strony z komentarza pani poseł; pod ten komentarz podpięty był wpis dziennikarki białoruskiej, która z kolei twierdziła, że rząd zbyt słabo finansuje Radio Racja [niepubliczna stacja z Białegostoku, nadająca programy w języku białoruskim – przyp. red.] do tego stopnia, że musiała odejść z tej rozgłośni. I proszę sobie wyobrazić, że po weryfikacji ekipa Radia Racja ustaliła, że rzeczywiście ta pani była dziennikarką stacji, ale odeszła 20 lat temu, że mieszka teraz w Mińsku i zajmuje się pracą literacko-badawczą oraz w ogóle nie posługuje się językiem polskim! Tymczasem wpis w jej imieniu został opublikowany właśnie w języku polskim — mówił Rafał Dzięciołowski.

Zadbano o to, żeby zachować pewien związek z rzeczywistością, jednocześnie uzupełnioną całkowicie fikcyjną treścią. I podobnie dołączono dokumenty ze szkicu wniosku prezesa Radia Racja dot. zwiększenia finansowania. Ten fakt miał miejsce w ubiegłym roku i wynikał z nowej, zmieniającej się sytuacji na Białorusi, na którą trzeba było zareagować, natomiast te dokumenty miały udowodnić realność wpisu wspomnianej dziennikarki — opowiedział.

Dla mnie jest to potwierdzenie, że to był bardzo precyzyjnie skomponowany wpis, który dla osób nie do końca zorientowanych, aczkolwiek zainteresowanych problematyką białoruską, mógł przynajmniej początkowo sprawiać wrażenie bardzo wiarygodnego

— dodał.

Chodziło o to, żeby wprowadzić w konfuzję całe środowisko osób zaprzyjaźnionych ze mną oraz zaangażowanych w działalność na rzecz Białorusi, jak i samych Białorusinów

— usłyszeliśmy.

Jak opowiedział prezes fundacji, nie ujawniono żadnych informacji związanych z działalnością fundacji, a strefa prywatna i strefa zawodowa zostały rozdzielone.

Nie ma tutaj przypadków? Rafał Dzięciołowski jest przekonany, że przejęcie jego konta i rozpowszechnianie dezinformacyjnego wpisu było działaniem zamierzonym i celowym.

Ja bym siebie tutaj nie przeceniał. Natomiast Fundacja jest obiektem ataków, podobnie jak wszystkie organizacje, które działają na rzecz Białorusi – od telewizji Biełsat poczynając, przez inicjatywy emigrantów białoruskich, aż po białoruskie rozgłośnie radiowe. Z narastającą intensywnością są poddawani rożnym formom dezinformacji. To co ją cechuje, to spełnienie tego „kanonicznego” wymogu, żeby „informacja” była skuteczna, czyli pomieszanie elementów prawdy i fałszu, czyniąc ją tym bardziej niebezpieczną — mówił.

Celem jest skłócenie wszystkich ze wszystkimi, wprowadzenie zamieszania, podniesienie poziomu nieufności. W tym sensie, moim zdaniem, to działanie zamierzone i celowe — podkreślił.

Czy to dopiero początek podobnych ataków?

To był pierwszy atak i nie uważam, że na tym się skończy. Wręcz przeciwnie, spodziewam się narastającej fali prób dyskredytacji - od strony politycznej rządu i rządzących, ale też organizacji pozarządowych, środowisk medialnych oraz środowisk uchodźczych. Najbardziej tragicznym dowodem tych działań jest historia Romana Pratasiewicza, porwanego i wykorzystanego w operacji dezinformacyjnej — opowiedział.

Rozmówca wskazał bez ogródek.

Powiem wprost. To dowód wojny, wypowiedzianej wolnemu światu przez dyktaturę białoruską przy pełnym poparciu Rosji i - moim zdaniem - z zaangażowaniem zasobów technologicznych oraz potencjału operacyjnego służb rosyjskich. Nie mam to dowodu, ale sądząc po tym, w jakich relacjach pozostaje dzisiaj Łukaszenka do Putina, a jest on po prostu klientem Rosji, całkowicie od niej uzależnionym, ta współpraca jest więcej niż pewna — stwierdził Rafał Dzięciołowski z Fundacji Solidarności Międzynarodowej.

Czytaj więcej: Atak nie tylko na Dworczyka. Kto również stał się celem? „Dowód wojny wypowiedzianej przez dyktaturę białoruską”

Czytaj też: W tygodniku „Sieci”: Cyberatak na polski rząd

wPolityce/KG

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych