Polska zagrożona brakiem dostaw gazu z Rosji
- Tak się złożyło, że właśnie wczoraj Komisja Europejska, opublikowała raport dotyczący bezpieczeństwa energetycznego poszczególnych krajów członkowskich UE w świetle zagrożenia blokadą dostaw gazu z Rosji na Zachód Europy przez Ukrainę, a także przez Białoruś. Z raportu wyraźnie wynika, że najbardziej zagrożonymi krajami są Bułgaria, Rumunia, Węgry i Grecja ale w razie przerwania dostaw przez Rosję zimą (od października do marca), narażone na zakłócenia w dostawach są także Polska, Czechy, Słowacja, Chorwacja i Słowenia. A jeszcze kilka tygodni temu w czasie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, premier Donald Tusk wielokrotnie zapewniał, że jesteśmy absolutnie bezpieczni pod tym względem i co więcej to zasługa jego i 7-letnich rządów koalicji Platformy i PSL-u.
- Właśnie w tej kampanii w sposób absolutnie nie przygotowany, premier Tusk ogłosił konieczność ustanowienia w UE wspólnej polityki gazowej. W opiniotwórczym „Financial Times” ukazał się nawet jego artykuł pod wielce wymownym tytułem „Zjednoczona Europa może położyć kres dławiącemu uściskowi energetycznemu Rosji”. Centralną zasadą europejskiej swoistej „unii gazowej” zdaniem premiera Tuska, miało być powołanie jednej unijnej instytucji, która zajmowałaby się zakupami gazu dla wszystkich 28 państw członkowskich. Trzy kolejne to: w sytuacji zagrożenia dostaw dla jednego lub kilku krajów UE, pozostałe udzielają im pomocy poprzez mechanizmy solidarnościowe; rozbudowa infrastruktury gazowej na terenie UE (zbiorniki do magazynowania gazu, gazociągi) finansowana aż w 75% ze środków unijnych i wreszcie pełna możliwość wykorzystania własnych zasobów energetycznych poszczególnych krajów członkowskich w tym węgla i gazu łupkowego. Na pierwszy rzut oka te propozycje wyglądały nieźle, tyle tylko, że były kompletnie nierealistyczne szczególnie po zacieśnieniu przez ostatnie kilka lat energetycznych relacji rosyjsko-niemieckich, czego najdobitniejszym wyrazem było zbudowanie i oddanie do użytku Gazociągu Północnego, którym przesyłane jest z Rosji do Niemiec 55 mld m3 gazu ziemnego.
- I właśnie ze strony Niemiec (dotychczasowego głównego sojusznika), spotkała premiera Tuska nieprzyjemna kontra.
Niemiecki dziennik Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ) napisał wprost, że unijny komisarz ds. energii Guenther Oettinger odrzuca polski pomysł unii energetycznej (w podobnym duchu wypowiedziała się także kanclerz Niemiec Angela Merkel).
Stwierdził on według tej gazety, że „dla UE gaz jest towarem nie polityczną bronią” i że „się nie zgadza na wyznaczoną politycznie jednolitą cenę gazu”.
Było to dotkliwe uderzenie w samo serce pomysłu Donalda Tuska i trudno to ukryć, choć media sprzyjające rządowi, natychmiast ruszyły szefowi polskiego rządu z odsieczą.
Uruchomiono nawet rzeczniczkę komisarza Sabinę Berger, która zaczęła wyjaśniać słowa swojego szefa.
Stwierdziła, że komisarz nie zgadza się z ustalaniem jednolitej ceny gazu dla wszystkich jego odbiorców, co w mediach w Polsce określono, że komisarz nie zgadza się „tylko” z jednym z rozwiązań przedstawionych przez Tuska. - Teraz pomysł premiera Tuska będzie jeszcze przez jakiś czas krążył po brukselskich korytarzach ale i jego autorowi jak się wydaje po rozstrzygniętych wyborach do PE, przeszła ochota jego dalszego forsowania. Tyle tylko, że jak pokazuje raport przygotowany przez KE, problem poważnych kłopotów z dostawami gazu z Rosji do Polski, szczególnie zimą, jest jak najbardziej realny. Trzeba więc zakasać rękawy i zabrać się naprawdę za robotę. Trzeba dopilnować jak najszybszego zakończenia budowy gazoportu w Świnoujściu i rozpoczęcia przyjmowania gazu skroplonego, wrócić do budowy Baltic Pipe z Duńczykami, rozbudowywać pojemności magazynowe na gaz ziemny i wewnętrzne sieci gazowe, a także już na poważnie rozpocząć poszukiwania i wydobycie gazu łupkowego w Polsce. Bez tych działań, będziemy zawsze wystawieni na wykorzystywanie przez Rosję dostaw surowców energetycznych (w tym przypadku gazu) jako instrumentu politycznego oddziaływania na Polskę i inne kraje UE.