Opinie

Czy rynki finansowe po „haju” wpadły nieoczekiwanie w drzemkę?

Jerzy Bielewicz

Jerzy Bielewicz

Finansista, doradca w Departamencie Zagranicznym NBP, były prezes stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek". Absolwent IP Business School na Uniwersytecie Western Ontario, były doradca Goldman Sachs i Royal Bank of Canada, specjalista w dziedzinie negocjacji z bankami w imieniu przedsiębiorstw. Autor wyraża własne opinie, a nie oficjalne stanowisko NBP

  • Opublikowano: 4 maja 2017, 12:08

    Aktualizacja: 4 maja 2017, 13:15

  • Powiększ tekst

Tytułowe porównanie nie jest z pewnością pochlebne dla „rynków finansowych” i graczy którzy je tworzą. Oddaje jednak dobrze „snapshot – fotografię” czy diagnozę sytuacji na światowych giełdach, rynkach długu, towarów, nieruchomości i instrumentów finansowych zwanych derywatami. Oto dowód: indeks VIX - określany również „indeksem strachu” - obrazujący skalę zmienności i wahań S&P tj. jednego z głównych indeksów w USA - przyjął najniższą od 14 lat wartość! Spadają też światowe ceny złota i metali szlachetnych, na wartości traci japoński jen i dolar utożsamiane z tzw. „safe havens” - „spokojnymi przystaniami”, które lubi pieniądz w niespokojnych czasach. Słowem, niezmącona sielanka oraz świetlana przyszłość czy też nieoczekiwana drzemka...?

Czyżby „rynki” zapomniały o konflikcie i wojnie na Bliskim Wschodzie i Ukrainie? Czyż nie dostrzegają wojowniczej postawy Korei Północnej? I wreszcie jak dyskontują potencjalny rozpad strefy euro, jeśli wybory we Francji miałaby wygrać Marine Le Pen czy we Włoszech Ruch 5 Gwiazd? Bo przecież faktem jest, że giełdy po obu stronach Atlantyku po Azję biją historyczne rekordy.

Odpowiedzi na tak sformułowane pytania nie zna Ben Bernake, były szef FED, nie znają też inni uczestnicy corocznej Konferencji Milkena, która zakończyła się właśnie w Bevery Hills w Kalifornii. Na marginesie, wejściówki na tę konferencję kosztowały od 12 do 40 tysięcy dolarów... Może najznakomitsi gracze „rynków finansowych” bawią drogo w najlepsze na Tytaniku jakim okaże się światowa gospodarka?

A z drugiej strony czy „rynki finansowe” mogą mienić się wciąż „rynkami”, skoro przez ostatnie 9 lat banki centralne aplikowały im darmowe i regularne zastrzyki gotówki? Czyż banki centralne Japonii i Chin nie interweniowały aby na giełdach swoich krajów skupując... akcje? Czy nie dochodziło do manipulacji i spekulacji na walutach i stopach procentowych?

To wszystko prawda, jednak pozostaje przyrodzony optymizm, który wszak ciągle leży w ludzkiej naturze. Otóż, ja też pozostaję optymistą... Sądzę, że ambicję kilku chuliganów światowej polityki, by wymienić przywódców Rosji, Syrii czy Korei Północnej, zostaną skutecznie poskromione, jeśli dojdzie do porozumienia i współpracy gospodarczej USA i Chin. Papierkiem lakmusowym, który wskaże kierunek i dynamikę zmian, okaże się kombinacja wydarzeń i postaw. Choćby między innymi: twarda stanowisko Chin wobec Korei Północnej, otwarcie rynku długu i juana w Chinach dla instytucji finansowych z USA, czy z drugiej strony przychylny stosunek USA do budowy korytarzy handlowych drogą lądową i morską zwanych Jedwabnym Szlakiem, no i oczywiście w długim okresie - skala wzajemnych deficytów/nadwyżek w handlu między obu mocarstwami. Jeśli dogadają się w wymienionych obszarach, to i rynki finansowe przebudzą się z drzemki bezboleśnie bez symptomów potężnego kaca.

Czytaj również: Jak przełknąć francuską żabę?

Jerzy Bielewicz

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych