Czy w Ministerstwie Finansów rozumieją system emerytalny?
Ostatnio przypadkiem wpadł mi w ręce tekst Izabeli Leszczyny, pełnomocnika rządu ds. informacji i edukacji finansowej, sekretarza stanu w Ministerstwie Finansów opublikowany jakiś czas temu na łamach Gazety Wyborczej jako Polemika Ministerstwa Finansów „Edukację czas zacząć”. Pani pełnomocnik stawia w nim bez żadnego dowodu tezę, że nowy system emerytalny jest „w pełni zrównoważony” i dotyczy to zarówno II filara kapitałowego, jak i I filara z ZUS, zatem przesunięcie składki między nimi nie wpłynęło na zrównoważenie całego systemu, a fakt „ten został potwierdzony przez Komisję Europejską”. Według Ministerstwa Finansów ZUS sfinansuje zwiększone świadczenia z części repartycyjnej „z przyszłych składek, które zamiast zasilać OFE, zasilą konta w ZUS.” Pani pełnomocnik wskazuje, że dzięki systemowi waloryzacji kont w ZUS „wpływające składki będą równoważyły wypłaty emerytur.” Jeżeli rzeczywiście, taki jest stan wiedzy w Ministerstwie Finansów, a pełniona przez autorkę tekstu funkcja zdaje się na to wskazywać, to niestety wszystkie przygotowywane tam wyliczenia dotyczące systemu emerytalnego spokojnie można wyrzucić do kosza, bo mają dość odległy związek z dzisiejszym kształtem systemu.
Obecnie bowiem wskaźnik waloryzacji składek jest równy poziomowi inflacji z poprzedniego roku podwyższonemu o wzrost realny sumy przypisu składek na ubezpieczenie emerytalne. Jeżeli jednak suma przypisu składek na ubezpieczenie emerytalne nie rośnie bądź maleje, to wskaźnikiem waloryzacji składek jest wskaźnik inflacji. Ponadto w wyniku przeprowadzonej waloryzacji stan konta nie może ulec obniżeniu. Co to oznacza? Mechanizm waloryzacji konta zakłada zachowanie jego realnej wartości (wskaźnik inflacji) lub jej wzrost (gdy występuje wzrost realny sumy przypisu składek na ubezpieczenie emerytalne lub deflacja). W żadnym wypadku nie może dojść do nominalnego obniżenia stanu konta. A skoro tak wynika z obowiązujących przepisów, to w jaki sposób wpływające składki będą równoważyły wypłaty emerytur dzięki systemowi waloryzacji kont w ZUS (po dojściu do wypłaty emerytur wyłącznie z nowego systemu osobom, które nie miały kapitału początkowego)?
Wygląda na to, że Ministerstwo Finansów podejmuje fundamentalne decyzje dotyczące kształtu systemu emerytalnego w oparciu o całkowicie błędne przesłanki, co do jego kształtu. Nie budzi wątpliwości, że – jeżeli pominiemy kwestię emerytury minimalnej, która może w przyszłości w istotny sposób zaburzać przepływy finansowe związane z systemem emerytalnym oraz emerytur górniczych (opartych na starych zasadach) to wysokość świadczenia zarówno w części kapitałowej (OFE) jak i repartycyjnej (ZUS) ustalana jest na zasadach aktuarialnych, to znaczy w oparciu o urealnioną (w wyniku inwestycji – w OFE bądź waloryzacji – w ZUS) wartość składki i dalszą oczekiwaną długość życia w chwili przejścia na emeryturę. Nie oznacza to jednak, jak zdaje się sądzić pani pełnomocnik rządu ds. informacji i edukacji finansowej, że system można uznać za „w pełni zrównoważony”, jeśli chodzi o źródła finansowania wypłaty świadczeń.
Jeśli chodzi o OFE – to rzeczywiści tak jest – przynajmniej w fazie oszczędzania – OFE powinno przekazać do zakładu emerytalnego (czyli instytucji wypłacającej dożywotnie emerytury kapitałowe) dokładnie tyle środków, ile były warte jednostki rozrachunkowe członka w dniu transferu. Wciąż nie wiadomo jednak czy powstaną odrębne prywatne zakłady emerytalne (jak zakłada ustawa o organizacji i funkcjonowaniu funduszy emerytalnych), czy tę rolę będą mogły pełnić prywatne zakłady ubezpieczeń na życie, czy też zostanie ona powierzona ZUS (a w tym ostatnim przypadku czy świadczenia będą miały charakter kapitałowy, czy repartycyjny). Nie wiadomo też czy dożywotnie emerytury kapitałowe będą waloryzowane do inflacji, poprzez udział w zysku czy w inny sposób, trudno zatem, przed uchwaleniem stosownej regulacji twierdzić już dziś, że także w fazie wypłaty system będzie w pełni zrównoważony. Jeśli natomiast chodzi o część repartycyjną, to w ogóle nie można mówić o mechanizmach równoważących system, jeśli chodzi o przepływy bieżących składek i wypłaty bieżących emerytur. Tu bowiem występują nie powiązane ze sobą elementy – z jednej strony aktuarialnie ustalona wartość świadczenia oparta na zwaloryzowanych składkach i dalszej oczekiwanej długości życia w chwili przejścia na emeryturę, liczba osób pobierających świadczenia oraz liczba osób ubezpieczonych opłacających składkę oraz jej wysokość. Im zatem mniej osób pracuje, a więcej osób pobiera świadczenia, tym bardziej rozwierają się nożyce między wpływami ze składki a wypłacanymi świadczeniami. Ewentualne podwyższanie wieku emerytalnego prowadzić może od pewnego poziomu jedynie do przerzucenia świadczeniobiorców z systemu emerytalnego do systemu rentowego. Brak jest zatem w systemie mechanizmu równoważącego wpływające składki i wypłacane świadczenia na bieżąco. Zatem w ujęciu bieżących przepływów finansowych w systemie emerytalnym, wbrew poglądom Ministerstwa Finansów, mechanizmów pozwalających na zrównoważanie systemu.
Skoro jednak Ministerstwo Finansów tego nie wie, to chyba naprawdę trzeba się zacząć bać o przyszłość naszych emerytur.