„Kredyty” we frankach wracają jak bumerang
Październik przyniósł znaczne osłabienie złotego pomimo podniesienia ratingu kredytowego naszego kraju przez agencje S&P i zakwalifikowania Polski do grona rynków rozwiniętych przez agencję FTSE Russell
Spadek wartości PLN okazał się na tyle znaczny, że niczym bumerang wraca do nas temat tzw. „kredytów” hipotecznych we frankach szwajcarskich, bowiem jeszcze raz okazało się, że polski złoty jest bardziej podatny na zawirowania na rynkach finansowych w porównaniu do innych walut naszego regionu takich jak na przykład węgierski forint czy czeska korona. Dlaczego?
Po części z powodu niebezpiecznego porzuconego bagażu „kredytów” hipotecznych we frankach szwajcarskich i nadmiernego ryzyka kursowego w bilansach banków działających w Polsce, a co za tym idzie w systemie finansowym całego państwa. Podczas, gdy Czesi w ogóle nie wpuścili na swój rynek produktów powiązanych do szwajcarskiej waluty, to Węgrzy uporali się z problemem swoich „frankowiczów” wprowadzając do obiegu prawnego kolejne ustawy, które ostatecznie narzuciły obligatoryjne przewalutowania „frankowych kredytów”.
Politycy w Polsce nie zapomnieli o „frankowiczach” i ich sytuacji
Szef Komisji Finansów Publicznych, senator Grzegorz Bierecki zlecił na początku października ekspertyzę na temat rozwiązań dotyczących kredytów hipotecznych w walutach obcych w krajach Unii Europejskiej. Owa ekspertyza, a więc: ROZWIĄZANIA DOTYCZĄCE KREDYTÓW HIPOTECZNYCH W WALUTACH OBCYCH W KRAJACH UNII EUROPEJSKIEJ, której autorem jest dr hab. Anna Szelągowska, prof. nadzw. SGH, Katedra Miasta Innowacyjnego, Kolegium Nauk o Przedsiębiorstwie ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, jest oto już dostępna do publicznego wglądu na stronach Senatu RP.
Co z niej wynika? „Kwestia walutowych kredytów mieszkaniowych w największym stopniu dotknęła Austrię, Węgry, Polskę i Chorwację.”
„W każdym z trzech analizowanych państw próbowano przedstawić funkcjonowanie rynku kredytów hipotecznych, udział walutowych kredytów mieszkaniowych oraz przyjęte rozwiązania służące z jednej strony utrzymaniu stabilności systemu bankowego i rynków finansowych, a z drugiej strony zagwarantowaniu ochrony interesów kredytobiorców, którzy nie byli dostatecznie dobrze poinformowani o ryzyku walutowym. W każdym z analizowanych przypadków najbardziej na wprowadzonych rozwiązaniach regulujących kwestię walutowych kredytów mieszkaniowych skorzystali kredytobiorcy.”
I tak, koszt przewalutowania, który zapłacił w całości sektor bankowy, wyniósł odpowiednio 1 mld EUR, 5 mld EUR w Chorwacji i na Węgrzech. W Austrii taki koszt trudno szacować, gdyż przewalutowanie nastąpiło nie na drodze ustawy parlamentu, a wskutek kolejnych rekomendacji skierowanych do banków i egzekwowanych przez nadzór finansowy. W Rumunii na przeciw ustawowego obligatoryjnego przewalutowania stanął lokalny Trybunał Konstytucyjny. Jednak za nim to nastąpiło, większość kredytów zdążono na podstawie ustawy bądź przewalutować bądź anulować zobowiązania kredytowe wraz ze zwrotem do banków nabytych nieruchomości/mieszkań, a skutki prawne zakwestionowanej przez Trybunał ustawy okazały się nieodwracalne…
Za przewalutowaniem „kredytów we frankach” w Polsce przemawiają zagrożenia i uwarunkowania prowadzące do spowolnienia w światowej gospodarce. Po pierwsze, w nadchodzących kilkunastu miesiącach USD może się wzmacniać ze względu z jednej strony na spowolnienie w Europie i Azji, a z drugiej na dynamiczny wzrost gospodarczy i podwyżki stóp procentowych w USA, powodując kolejne fale deprecjacji walut na rynkach wschodzących (również złotego).
Po drugie, w UE wciąż narastają napięcia i nierównowagi finansowe związane z Brexitem, nadmiernym zadłużeniem Republiki Włoskiej i nie najlepszą kondycją sektora bankowego w Niemczech i Włoszech.
Osłabienie euro przełoży się na jeszcze większy spadek wartości złotówki, jak ma to miejsce obecnie.
Po trzecie, nie można wykluczyć kolejnych zawirowań na linii Waszyngton-Pekin związanych z trwającymi negocjacjami handlowymi. Nie można też pominąć zagrożeń geopolitycznych, w tym związanych z sytuacją w Syrii, Jemenie i Arabii Saudyjskiej na Bliskim Wschodzie, sankcjami nałożonych na Iran, czy nasilającym się konfliktem na Ukrainie. Wszystkie te czynniki wskazują na przyszłe turbulencje w światowej gospodarce.
W tak nakreślonej sytuacji pozostawienie w sektorze bankowym i systemie finansowym porzuconego bagażu „kredytów” hipotecznych w szwajcarskim franku może okazać się nieroztropnym i niebezpiecznym zaniechaniem, a raport profesor Anny Szelągowskiej przypomina w sposób wyważony i rzeczowy skalę problemu:
„Kwestia mieszkaniowych kredytów walutowych dotyczy w naszym kraju łącznie prawie 1 mln osób (na koniec czerwca 2018 roku mieszkaniowe kredyty walutowe posiadało 997 tys. osób a 129 tys. osób posiadało zarówno kredyt złotowy jak i walutowy)”
„Frankowicze” na przestrzeni 2017 i w pierwszym kwartale 2018 roku mogli spać spokojnie, gdyż złoty w tym czasie systematycznie umacniał się w stosunku do franka szwajcarskiego.
Jednak wzrost wartości franka z poziomu poniżej 3,50 do 3,80 PLN w ciągu ostatnich sześciu miesięcy musi niepokoić, zwłaszcza biorąc pod uwagę narastające zagrożenia w światowej gospodarce. Rządy prawicy były z pewnością korzystne dla „frankowiczów” ze względu na dynamiczny wzrost gospodarczy, spadek zadłużenia kraju czy w końcu wzmocnienie budżetów domowych o środki z programu 500+. Nie warto tego dorobku zaprzepaszczać.
Warto natomiast w ciągu najbliższych 6 miesięcy - jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego - przeprowadzić ustawowe przewalutowanie „kredytów frankowych” lub też na drodze ustawy umożliwić taką opcję klientom banków działających na terytorium RP.
Cenne przykłady na skuteczność działania innych państw w analogicznej sytuacjach znajdujemy wszak w raporcie pani profesor Anny Szelągowskiej.
Jerzy Bielewicz