Powiało grozą
Rentowność dziesięcioletnich obligacji skarbowych przekroczyła w czwartek 6 proc., co było najwyższą wartością od roku. Zdecydowanie nie tak powinien wyglądać rynek szykujący grunt pod kolejne obniżki stóp procentowych.
Nie. Nie chodzi o inflację i jej powrót do 5 proc. Wstępny odczyt inflacji za październik był zgodny z prognozami i spodziewany od miesięcy. Krajowe dane mają zwykle krótkotrwały i marginalny wpływ na rodzimy rynek obligacji, a rentowność naszych papierów rośnie od początku sierpnia i uzbierało się tego ruchu prawie 100 punktów bazowych. W październiku przed rokiem wyjście ponad pułap 6 proc. okazało się chwilowe i było dosłownie ostatnim akcentem wyprzedaży po nieoczekiwanej i pozbawionej logiki decyzji RPP o obniżce stóp procentowych. Być może i teraz skończy się na strachu, bo rynek jest już wyprzedany. Niemniej, mówimy o rynku, na którym dominują oczekiwania na podwyżki stóp procentowych w przyszłym roku. Kierunek zmian powinien być więc dokładnie odwrotny, zaś ewentualna niepewność co do tempa i i głębokości cięć powinna wyrażać się raczej trendem bocznym. Tymczasem rynek zachowuje się tak, jakby spodziewał się wręcz podwyżek stóp, lub pozostawienia ich na obecnym poziomie.
Przyczyną jest postawa inwestorów za oceanem, gdzie rentowność obligacji skarbowych wspięła się w tych dniach powyżej 4,3 proc. z 3,6 proc. w dniu decyzji Fed o obniżeniu stóp procentowych. Tych 70 z okładem punktów wzrostu wciąż może okazać się tylko korektą oczekiwań, co do łącznej skali obniżek, ale może się też okazać preludium czegoś znacznie większego. Sytuacja budżetu USA jest zła, koszty obsługi zadłużenia przekraczają 20 proc. wpływów budżetowych. Kandydaci na prezydenta prowadzą kampanię tak, jakby problem zbyt wysokiego zadłużenia w ogóle nie istniał. Kamala Harris chce większych wydatków socjalnych, Donald Trump zapowiada zaostrzenie wojny handlowej, już nie tylko z Chinami, ale też z UE. To byłaby proinflacyjna wojna zabójcza dla budżetu pod względem kosztów obsługi zadłużenia. I być może tego właśnie boją się rynki. A wiadomo, że jeśli USA będą pożyczały więcej na wyższy procent, to kraje takie jak Polska też będą zmuszone podnieść oprocentowanie. Takie obawy inwestorów są niebezpieczne z jeszcze jednego powodu - inwestorzy uwierzyli w nieuchronną hossę na rynku obligacji, do której prawie zawsze prowadziły obniżki stóp procentowych. Jeśli zaczną rewidować swoje oczekiwania, czeka nas kolejna wyprzedaż długu, a tym razem nikt nie podstawi koszyczka pod taniejące papiery. Można jednak założyć, że nie jesteśmy daleko od przesilenia, a jego punktem może okazać się dzień wyborów prezydenckich w USA. Dopiero po sile tej domniemanej korekty wzrostowej (tj. spadku rentowności) będzie można odczytać faktyczne nastawienie inwestorów do rynku długu.
Papiery korporacyjne u nas nadal sprzedają się znakomicie. Po historycznie udanej emisji Kruka, sukcesem kolejnej oferty pochwalił się Best, który uplasował wśród inwestorów indywidualnych 60 mln zł. Popyt okazał się ponad dwa razy wyższy mimo obniżonej marży (3,8 pkt proc.) doliczanej do WIBOR. Trudno jednak powiedzieć na ile dobre nastroje inwestorów indywidualnych utrzymają się w obliczu przeceny obligacji skarbowych, ale także akcji, a nawet metali szlachetnych. Widać bowiem, że nastroje na wszystkich rynkach ulegają pogorszeniu dosłownie z każdą godziną. Być może uda opanować się te emocje w najbliższych dniach, ale biorąc pod uwagę jak wysoko zaszły giełdowe indeksy i notowania metali, nie można też wykluczyć poważniejszego schłodzenia. Trudno znaleźć argument za tym, by bycze nastroje miały się utrzymać akurat na rynku obligacji korporacyjnych w Polsce. Ostatecznie im więcej musi płacić skarb państwa za swój dług, tym mocniej premii powinni oczekiwać także inwestorzy z rynku korporacyjnego. Zapowiada się więc bardzo ciekawa końcówka roku.
Emil Szweda, Obligacje.pl
»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje