Złoty mocniejszy do głównych walut
Złoty, który jeszcze rano tracił na wartości, ostatecznie umocnił się w piątek do głównych walut. Kwiecień jednak negatywnie zapisze się w historii polskiej waluty. Presja podażowa może też utrzymywać się w pierwszej połowie maja.
W piątek o godzinie 16:06 kurs EUR/PLN testował poziom 4,3878 zł, USD/PLN 3,8323 zł, a CHF/PLN 3,9913 zł. We wszystkich trzech przypadkach oznacza to umocnienie złotego. Wczoraj na koniec dnia za euro trzeba było bowiem zapłacić 4,3973 zł, dolar kosztował 3,8730 zł, a szwajcarski frank 4,0071 zł.
Zwraca uwagę, że waluty taniały dziś pomimo nienajlepszych nastrojów na rynkach globalnych, co zwykle prowadzi do wzrostu awersji do ryzyka i ma negatywne przełożenie na notowania polskiej waluty. Spisała się ona też lepiej niż węgierski forint, co w ostatnich tygodniach było rzadkim zjawiskiem. Wreszcie zostały zignorowane, opublikowane przez GUS, (wstępne) dane o głębszej od oczekiwań kwietniowej deflacji w Polsce.
Zatrzymajmy się na chwilę przy tej ostatniej pozycji. W kwietniu ceny spadły w Polsce o 1,1% w relacji rocznej. To większy spadek niż w marcu (-0,9%) i większy niż zakładał rynkowy konsensus (-1,0% R/R). To kolejny już raz gdy deflacja zaskakuje swą skalą i długością. Oczywiście obserwowany już od trzech miesięcy rajd cen ropy, przy trwającym od początku kwietnia umocnieniu dolara do złotego, wkrótce przełoży się na wzrost cen paliw, co podniesie wskaźnik cen. Jednak nawet wówczas na pojawienie się stałej tendencji inflacyjnej możemy zaczekać aż do końca roku.
Czy zatem ta długa deflacja i ostatnie rozczarowujące odczyty nt. produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej będą wywierać na Radzie Polityki Pieniężnej (RPP) presję na cięcie stóp procentowych? Nie będą. Presja na zmianę kosztu pieniądza pojawi się najwcześniej, gdyby seriami napływały dane świadczące o wyhamowywaniu wzrostu gospodarczego. To jednak póki co nie jest scenariusz bazowy. Stąd też brak reakcji rynku walutowego na dane podane przez GUS nie są szczególnym zaskoczeniem.
Złoty zyskał dziś na wartości w dość niesprzyjających warunkach. W innym przypadku można by to nawet uznać za jego siłę, ale po mocnej wyprzedaży na przełomie poprzedniego i tego tygodnia, to raczej zwykła realizacja zysków. Dlatego wciąż trzeba się liczyć z tym, że pierwsza połowa maja upłynie pod znakiem relatywnej słabości polskiej waluty. Wskazać można nawet kilka przyczyn takiego stanu rzeczy. Wystarczy wymienić perspektywę obniżenia oceny wiarygodności kredytowej Polski przez agencję Moody's (13 maja), niepewność co do losów ustawy frankowej, utrzymujące się ryzyko polityczne, czy też jednak pewne obawy związane z ostatnimi słabymi danymi o produkcji i sprzedaży.
Dzisiejsze spadki polskich par nie zmieniają istotnie układu sił na wykresach. Dlatego na gruncie analizy tychże wykresów trzeba wciąż liczyć się ze zwyżką EUR/PLN w maju do poziomu 4,45-4,47 zł, USD/PLN do 3,97-4,00 zł, CHF/PLN do 4,02-4,06 zł.