Analizy

Giełda w Australii zareagowała na wybór Donalda Trumpa wzrostami, fot. PAP/EPA/DEAN LEWINS
Giełda w Australii zareagowała na wybór Donalda Trumpa wzrostami, fot. PAP/EPA/DEAN LEWINS

Trump odkrywa tylko pozytywne karty

źródło: Bartosz Sawicki, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.

  • Opublikowano: 10 listopada 2016, 10:55

  • 1
  • Powiększ tekst

Program Trumpa ma dwa oblicza. Jedno z nich to deregulacja, postawienie na poluzowanie fiskalne. Te oblicze, pozytywne dla wzrostu i inflacji widzieliśmy wczoraj i widzimy dziś. Przeniosło się ono na rajd cen surowców przemysłowych, indeksów giełdowych i umocnienie dolara pomimo faktu, że pod znakiem zapytania stoi grudniowa podwyżka stóp przez Fed. nDruga strona medalu jest taka, że Trump to ryzyko zerwania porozumień dotyczących handlu zagranicznego i bezpieczeństwa międzynarodowego. Ta twarz na razie jest skrywana, ale nie można o niej zapominać.

Niepewność polityczna w USA będzie na podwyższonym pułapie przez najbliższe miesiące. Zwycięstwo Trumpa i kontrola Kongresu przez Republikanów otwiera szeroki wachlarz zmian w polityce gospodarczej USA. Z punktu, w którym się znajdujemy dla rynków finansowych może rozwinąć się zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym kierunku. Większy nacisk na ekspansję fiskalną z odroczeniem negocjacji umów handlowych będzie dobry dla globalnego ożywienia. Z drugiej strony Trump z zaostrzenia polityki handlowej uczynił ważny element swojej kampanii. Pytaniem też pozostaje, ile z kontrowersyjnych projektów poprze Kongres?

Przywołując analogię z czerwcowym referendum w Wielkiej Brytanii: co innego reakcja rynków na Brexit, a co innego na tzw. twardy Brexit. Możliwe, że dziś rynek dyskontuje zwycięstwo Trumpa w tempie przyspieszonym to, co po Brexicie zajęło dwa tygodnie. W tym kontekście wynik wyborów może być już zdyskontowany w 80-90 proc. Jednak podobnie, jak w październiku przesłanki twardego Brexitu „złamały” funta, tak powrót twardej retoryki Trumpa ponownie wstrząśnie rynkami. To jest teraz największe ryzyko dla USD i sentymentu rynkowego.

Bank Rezerwy Nowej Zelandii znów ma problemy z komunikacją. Ścięciu stóp towarzyszył raczej jastrzębi komunikat (m.in. usuniecie zagrożeń dla oczekiwań inflacyjnych, porzucenie bezpośredniego akcentu na luzowanie). W rezultacie NZD/USD podniósł się chwilowo do 0,7360, rosły również rentowności lokalnego długu. Potrzeba było komentarzy prasowych wicegubernatora McDermotta (na granicy interwencji słownych) dotyczących przewartościowania waluty i realnej możliwości prowadzenia interwencji walutowych by NZD/USD znalazł się pod presją.

Prawda jest jednak taka, że RBNZ nie widzi znacznego pola do obniżenia atrakcyjności realnych rentowności poprzez dalsze cięcie stóp. Interwencje w przeszłości były skromne nawet biorąc pod uwagę małą wielkość rynku. Dlatego straszenie pojawieniem się RBNZ na rynku może wywołać krótkoterminowe załamanie kursu, ale nie powinno być w stanie ostudzić popytu na inwestycje denominowane w NZD. Spychanie kursu może być postrzegane jako dobry punkt wejścia do odnawiania długoterminowej i średnioterminowej ekspozycji i dobrą okazją do sprzedaży EUR/NZD, GBP/NZD, czy też zakupu NZD/JPY.

Wydaje nam się także, że AUD/NZD nadal ma potencjał do kontynuowania zwyżek, głównie za sprawą korzystnego dla australijskiej waluty rajdu cen surowców, m.in. miedzi, rud żelaza. Kanałem wzrostów powinna być zatem relatywna poprawa terms of trade a nie kanał stóp procentowych.

Powiązane tematy

Komentarze