Analizy

Burza przed ciszą

Emil Szweda, Obligacje.pl

  • Opublikowano: 13 kwietnia 2018, 19:43

  • Powiększ tekst

Publiczna emisja PCC Rokita będzie miała miejsce w ciekawym dla rynku momencie. Otoczenie teoretycznie sprzyja stałemu oprocentowaniu, ale nastawienie detalicznych inwestorów do obligacji korporacyjnych może się zmienić.

Te korzystne okoliczności rynkowe, to spadek rentowności obligacji skarbowych. Dziesięcioletnie dały w czwartek nurka poniżej poziomu 3 proc. (pierwszy raz od końcówki 2016 r.), by w piątek wynurzyć się nieznacznie powyżej. Ponieważ amerykańskie 10-latki dają 2,84 proc. (to akurat poziom najwyższy od dwóch tygodni) różnica w rentownościach spadła do kilkunastu punktów bazowych. Ale w USA oczekiwane są kolejne podwyżki stóp procentowych, w Polsce coraz częściej mówi się o ich hipotetycznym obniżeniu np. za dwa lata. Takie warunki oczywiście sprzyjają papierom o stałym oprocentowaniu, a takie właśnie – tradycyjnie – zaoferuje PCC Rokita. Wydłużenie okresu wykupu do siedmiu lat (sześcioletnie papiery sprzedawały się znakomicie) można w tych warunkach odczytać nawet jako ich dodatkową zaletę.

Z drugiej strony na inwestorów silny wpływ może mieć sytuacja wokół obligacji GetBacku. OFE NN poinformowało w środę o zejściu poniżej 5 proc. w ogólnej liczbie akcji i kurs na GPW ponownie ruszył na południe, a za nim notowania obligacji. W piątek prawie wszystkie publiczne emisje publiczne GetBacku taniały o dwucyfrowe wartości, wyjątkiem była GBK0921, gdzie po prostu zabrakło płynności. Najpłynniejsza seria (GBK0520 – akurat ta, którą objął także OFE NN) wyceniana była na pół godziny przed końcem sesji poniżej 55 proc. po spadku o 22 pkt proc. przy wolumenie przekraczającym 1 proc. wielkości serii. Taki wolumen publiczne emisje osiągają zwykle po miesiącu handlu, a i to tylko te zaliczane do najpłynniejszych.

Nie wiemy jakie będą rozstrzygnięcia. Zaledwie tydzień temu zarząd GetBacku prezentował stoicki spokój i zapewniał, że w spółce nie ma presji na szybkie pozyskanie kapitału. Rynek widzi to zupełnie inaczej, ale rynek bywa omylny. Co prawda notowania w okolicach 50 proc. rzadko kończyły się w historii Catalyst happy endem, ale bywały i takie przypadki. W 2012 r. Oshee wykorzystało podobnie niskie notowania do skupu obligacji z rynku na kilka miesięcy przed wykupem (wcześniej przeprowadzając emisję akcji). Chodziło jednak o jedną serię, wartą 6 mln zł. Jeśli GetBack ma środki do dyspozycji, powinien rozważyć ulokowanie ich we własne papiery, które dają 40 proc. rentowności. Nawet w branży wierzytelności to zwrot robiący wrażenie.

Do rzeczy jednak. Jeśli GetBackowi uda się szybko opanować sytuację, zaufania inwestorów nie odbuduje równie szybko. Pytanie tylko, czy przy okazji nie zmienią oni nastawienia do całego rynku. Spółka twierdzi, że uplasowała papiery w większości wśród indywidualnych inwestorów, wśród nich zapewne są i tacy, którzy brali udział także w emisjach innych emitentów. Do pomysłów kolejnych inwestycji będą podchodzili ostrożniej niż do tej pory. W dłuższym terminie rynkowi wyjdzie to na dobre, w krótszym jednak, burza wokół GetBacku może wywołać ciszę na rynku pierwotnym.

Naprawdę trudno przewidzieć, czy nastawienie inwestorów ulegnie trwałej przemianie. Ani upadłość Ganta, ani plaga defaultów z lat 2012-2013 nie powstrzymały rozwoju rynku, ani dopływu inwestorów czy emitentów. Teraz środowisko jest jednak inne, a spadające notowania to „tylko” wyraz oczekiwań rynku względem przyszłości GetBacku. Fakty są jeszcze przed nami.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych