Prezydent Trump naprawdę chce niższych stóp
Patrząc na wczorajszą sesję w Europie można było momentami przecierać oczy ze zdumienia. Wprawdzie wszystkie rynki rozpoczęły dzień pod kreską, co wydawało się naturalne po dość jastrzębim przemówieniu J.Powell’a po posiedzeniu FOMC i silnych przecenach w USA oraz Azji, ale już we wczesnych godzinach porannych rozpoczął się ruch w górę.
DAX zyskał na zamknięciu 0,5%, francuski CAC40 0,7%, jeszcze silniejsze były parkiety we Włoszech i Hiszpanii. Oczywiście pewnym wsparciem były silne raporty istotnych spółek (np. akcje Societe Generale drożały o 5,8% i były w Paryżu wyraźnym liderem), ale i tak odporność giełd europejskich na informacje z USA była imponująca. Niestety zupełnie inaczej zachowywało się GPW, gdzie WIG20 spadł o 1,6%, mWIG40 o 1,1%, a sWIG80 o 0,2%. Głównym winowajcą były banki, o 4,7% taniały akcje JSW. Duże spółki wydają się nieuchronnie zmierzać w stronę wsparcia w strefie 2180-2200 pkt., które może zostać przetestowane nawet dzisiaj. Spadek polskiego PMI w przemyśle do poziomu 47,4 pkt., najniższego od 2013 r., w którego końcówce polska gospodarka otarła się o techniczną recesję, a także analogiczne zachowanie wskaźnika w innych krajach regionu, sugeruje, że okres odporności gospodarek środkowoeuropejskich na ewidentne spowolnienie w strefie euro właśnie się kończy.
Za perspektywę dalszych spadków w dniu dzisiejszym należy podziękować oczywiście prezydentowi Trumpowi, który ogłosił, że od 1 września wprowadzi 10-proc. cła na resztę importu z Chin. Rosnące przed tą decyzją indeksy amerykańskie natychmiast się załamały, by ostatecznie zamknąć się stratami od 0,8% do 1,1%. Ceny złota, które silnie taniało po posiedzeniu Fed wzrosły gwałtownie z około 1400 USD za uncję do 1450 USD, by w godzinach porannych skorygować się do około 1435 USD. Moment wydania rozkazu rozpoczęcia pełnej wojny handlowej wydaje się być policzkiem dla FOMC i sugestią, że stopy będą musiały być obniżone tak czy inaczej. Rzeczywiście, rynek długu zaczął wyceniać łagodniejszą ścieżkę stóp niż przed posiedzeniem, dyskontowane obecnie prawdopodobieństwo kolejnego ruchu we wrześniu to niemal 90%.
Główne indeksy w Azji (Nikkei, Hang Seng, Shanghai Composite) notują dziś około dwuprocentowe straty, w przypadku Tokio szkodliwe jest też na pewno potwierdzenie decyzji o usunięciu Korei z listy preferowanych partnerów handlowych. Kim Jong Un w ramach podsumowania tego, prawdopodobnie bardzo złego dnia na rynkach wystrzelił kolejną rakietę balistyczną krótkiego zasięgu, a notowania futures na DAX sugerują, że w godzinach porannych powinniśmy widzieć przecenę o podobnej skali jak na Dalekim Wschodzie.
Warto zwrócić uwagę, że wczorajsza reakcja na słaby odczyt ISM w USA (51,2 pkt. vs. konsensus 52,0 pkt.) sugerowała, że wciąż znajdujemy w fazie, gdy rynkowi wydaje się, że słabsze dane szybko wymuszą na Fed wyraźną zmianę retoryki (indeksy odbiły w górę, rentowności w dół). W tym kontekście moglibyśmy zobaczyć próbę odbicia, gdyby dzisiejsze dane z rynku pracy zaskoczyły negatywnie. Konsensus wzrostu zatrudnienia o 164 tys. wydaje się jednak dość niski, analitycy Goldman Sachs zwracają uwagę, że może nie uwzględniać czynników jednorazowych, za sprawą których ich własna prognoza to 180 tys. Gdyby okazało się, że dane zaskoczą pozytywnie, korekta wczorajszej, niezwykle silnej reakcji rynku długu na zapowiedź ceł (amerykańskie obligacje 10-letnie przeceniły się w ciągu dnia o ponad 15 pb) będzie dodatkowym problemem dla Wall Street. O zachowaniu globalnych rynków w sierpniu zadecyduje skala działań odwetowych zapowiedzianych przez Chiny, to, czy w Państwie Środka nastąpi szybka reakcja w postaci dodatkowego stymulusu, ale także najbliższe wypowiedzi członków FOMC. Jeżeli nie potwierdzą oni, że działania prezydenta Trumpa całkowicie zmieniają ich ocenę sytuacji z przedwczoraj, obecny poziom S&P500 wydaje się nie do obrony.