Obawy o Ukrainę oraz rekordy inflacji
Pozory relatywnego spokoju (choć sesja oczywiście rozpoczynała się od silnych spadków) na europejskich rynkach okazały się w poniedziałek niezwykle kruche
Dzień rozpoczynał się od około dwuprocentowych przecen, ale na starcie rynku kasowego wyraźnie dominowała podaż. Gwałtownie drożały surowce energetyczne na kontynentalnych rynkach. Impuls popytowy pojawił się dopiero w połowie dnia, ale na razie inwestorzy akcyjni pozostali w Europie ostrożni – główne indeksy zamykały się od 1,69% (FTSE100) do 2,55% (IBEX) niżej. Uwagę zwraca zachowanie rynku niemieckich obligacji skarbowych - bundy otwierały się z „olbrzymią” (jak na nie) luką 6 pb, spójną z obawami o ryzyka geopolityczne, natomiast po zejściu do około 0,20% na starcie handlu, zamykały się przy rentowności 0,28%, niewiele niższej od piątkowej (jeszcze sprzed doniesień amerykańskiej administracji).
Sesja w Warszawie zamieniła się po godzinie handlu w koszmar, z około czteroprocentowymi przecenami indeksów. Na szczęście odbicie przyszło także u nas, choć miało dość zróżnicowany charakter – WIG20 spadł o 1,88%, mWIG40 o 3,21%, a sWIG80 o 2,67%. O 2,54% spadały banki, wypadając i tak lepiej niż ten sektor w Europie. Tabelę głównego indeksu zamykał Mercator (-6,39%) przed JSW (-5,88%) i CCC (-5,03%), duże ujemne kontrybucje wnosiły LPP (-3,27%), PZU (-2,90%) i PKO (-2,64%). Przeceny banków w mWIG40 zamykały się już niestety w przedziale od 3,28% (Millenium) do 4,26% (ING), o 6,22% taniał Kruk.
Sygnały ruchu zwrotnego w Europie wystarczyły, by giełda amerykańska zaczynała dzień neutralnie i to pomimo rosnących rentowności (o gwałtowny wzrost stóp walczy w mediach wciąż J. Bullard, ale wypowiedzi innych członków FOMC, wczoraj T.Birkina, mają inny charakter). Wprawdzie następująca później próba wybicia zakończyła się porażką, ale następujący po niej ruch w dół został zahamowany, a bilans dnia, spadek S&P500 o 0,38% i neutralne zamknięcie NASDAQ, trudno uznać za specjalnie negatywny. Co ciekawe, wcześniejszy ruch w górę został przerwany wypowiedzią ukraińskiego prezydenta, który stwierdził, że Rosja zaatakuje 16 stycznia. Sarkastyczny komentarz, który został później wyjaśniony jako wyraz sceptycyzmu wobec krążących w mediach dat, kosztował S&P500 przejściowo 1,2%. Oczy inwestorów pozostają zwrócone na rynek ropy, która w okolicach 96 USD (Brent) i 95 USD (WTI) znalazła swój chwilowy stan równowagi. Ciekawie jest też na rynku kruszców, złoto jest o krok od definitywnego wybicia listopadowych szczytów.
Wprawdzie aktualne notowania kontraktów futures na europejskie i amerykańskie indeksy oscylują wokół poziomów neutralnych, ale mieszana sesja w Azji (odbija m.in. Sensex) i delikatny spadek awersji do ryzyka widoczny na rynkach surowców, walut czy kryptwalut, wydaje się sygnalizować, że pojawia się pole do odbicia, podobnie jak rosyjski RTS, który otworzył się na plusach. Dzień będzie należał do danych o inflacji. Globalnie najważniejszymi z nich będzie oczywiście amerykański PPI, który ma teoretycznie spaść z 9,7% r/r do 9,1% r/r, lokalnie na pewno ciekawsza jest polska styczniowa inflacja CPI. Konsensus ekonomistów sugeruje jej wzrost z 8,6% r/r do 9,3% r/r, natomiast rozstrzał prognoz jest bezprecedensowy (8,6-10,5% r/r) za sprawą olbrzymiej ilości efektów jednorazowych. Optymizmem na pewno nie napawają wczorajsze dane z Czech, gdzie CPI wyniosło 9,9% r/r (wobec 6,6% r/r w grudniu, 1,1 pp powyżej konsensusu), głównie za sprawą zaskakująco silnego wzrostu cen żywności. Dwucyfrowy poziom inflacji, przynajmniej chwilowy, jest niestety w styczniu poważnym ryzykiem.
Kamil Cisowski Dyrektor Zespołu Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego Dom Inwestycyjny Xelion