Analizy

fot. Pixabay / autor: fot. Pixabay
fot. Pixabay / autor: fot. Pixabay

Mniej niż zero

Kamil Cisowski Dyrektor Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego Dom Inwestycyjny Xelion

  • Opublikowano: 21 kwietnia 2020, 08:54

  • Powiększ tekst

Pomimo coraz bardziej licznych sygnałów ostrzegawczych, że ostatni ruch wzrostowy mógł wyczerpać swoją siłę, wśród których wymienialiśmy w ostatnich dniach m.in. zachowanie ropy, europejskie indeksy rozpoczynały sesję na plusach.

Taki stan rzeczy nie utrzymywał się długo, wzrosty były stopniowo redukowane, a po południu rozpoczęła się wyraźna fala spadkowa. Została ona zatrzymana w okolicach godziny 14:00 czasu polskiego, na co wpływ mogły mieć m.in. napływające solidne dane o rozprzestrzenianiu się koronawirusa (finalnie przyrost wyniósł na poziomie globalnym niecałe 74 tys., najmniej od ubiegłego wtorku). Po otworzeniu giełdy amerykańskiej Wall Street podtrzymywało odbicie, dyskontując m.in. szósty z rzędu spadek liczb dla Nowego Jorku i wypowiedzi gubernatora Cuomo, który w ostrożny sposób zasugerował, że największe ognisko epidemii w USA ma punkt krytyczny za sobą. Wśród innych źródeł optymizmu wymieniano m.in. częściowe otwarcie gospodarek w części państw europejskich, w tym w Niemczech, choć znany wcześniej temat należał raczej do tych, które używane są post factum, by znaleźć pretekst dla zwyżek. Finalnie DAX wzrósł o 0,5%, nad kreską zamknęły się wszystkie główne indeksy poza IBEX-em (-0,6%). Dobrze radziła sobie GPW, WIG20 wzrósł o 0,9%, a sWIG80 o 1,6%, natomiast 0,6% stracił mWIG40. Jak zwykle w takich przypadkach bywa, słabość średnich spółek wynikała przede wszystkim z silnych przecen ING (-4,3%) oraz Millenium (-5,5%), bardzo silnie spadały też Azoty (-6,1%). Choć WIG Banki zamknął się o 0,3% niżej niż w piątek, PKO, Pekao i Santander wypadały wyraźnie lepiej niż sektor. Jasnym punktem wśród blue chipów były jednak przede wszystkim spółki telekomunikacyjne (Orange i Play), których wyceny rosły po 4,8%.

Optymizm w USA wyparował krótko po europejskim zamknięciu, w miarę jak załamanie na kontraktach na ropę z majowym terminem dostawy przybierało na sile. Finalnie S&P500 straciło 1,8%, ciągnięte w dół przez takie spółki jak Exxon, Chevron, Dow czy Boeing. Kontrakty na WTI z fizyczną dostawą po raz pierwszy w historii zamknęły się na ujemnych poziomach (absurdalnie ujemnych, -37,63 USD, co było oczywiście związane ze zjawiskiem long squeeze), powodując rekordowe contango (rozumiane jako spread między dwoma kontraktami o najbliższych terminach zapadalności). Wprawdzie media ekscytują się głównie ujemnymi cenami, czego kolejną odsłonę możemy zobaczyć dzisiaj (ceny wróciły do okolic zera, ale ostatnia sesja handlu majowym kontraktem może być bardzo nerwowa), ale wybiegając w przyszłość nieco dalej warto zwrócić uwagę na to, że kontrakty czerwcowe też gwałtownie się wczoraj przeceniały pomimo rolowania pozycji z maja. Nawet jeśli właśnie obserwujemy szczytową nadpodaż w USA rodzi to pytanie, czy nie czeka nas rewizja oczekiwań co do poziomów cen ropy w kolejnych miesiącach.

Główne rynki azjatyckie notują około dwuprocentowe zniżki, giełdy europejskie również otworzą się z pewnością na wyraźnych minusach, ale już kontrakty futures na amerykańskie indeksy znajdują się blisko poziomu neutralnego. W sytuacji, gdy informacje o stopniowym otwieraniu gospodarek i spadku dynamiki zachorowań zostały zdyskontowane, trudno znaleźć powody do optymizmu. Factset w ciągu ostatnich dni zrewidował prognozę dynamiki zysków spółek S&P500 z -10,0% do -14,7%. Kalendarz makroekonomiczny nie obfituje w istotne dane, choć ciekawy może się okazać odczyt niemieckiego ZEW.

Kamil Cisowski

Dyrektor Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego

Dom Inwestycyjny Xelion

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.