Informacje

Granica RP / autor: fot. Fratria
Granica RP / autor: fot. Fratria

Szturm migrantów na... Białowieżę!

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 29 grudnia 2021, 10:00

  • Powiększ tekst

Pograniczy przyznają, że jesienna „presja migracyjna” w Białowieży była zaskoczeniem. „Bagna, rozlewiska, brak dróg dojazdowych; to chyba najtrudniejszy odcinek granicy polsko-białoruskiej. Sądziliśmy, że u nas nie będzie zbyt wielu prób forsowania granicy, a jednak szturmowały go duże grupy migrantów” - opowiadają funkcjonariusze.

We wtorek reporterka PAP po otrzymaniu zgody komendanta placówki Straży Granicznej wjechała do strefy przygranicznej objętej zakazem przebywania. Wizyta objęła okolice Białowieży.

26 kilometrów linii granicznej, ale tylko 10 km można patrolować z drogi. Przez 6 km granica biegnie na rzekach. Gdy mróz odpuści nie da się tu wjechać nawet quadem. To teren Straży Granicznej z Białowieży - najbardziej niedostępny i najtrudniejszy do ochrony fragment granicy polsko-białoruskiej. Dowódca, major Marek Ziniewicz mówi, że „normalnie” służyło w jego placówce 50 funkcjonariuszy. Głównie ludzie stąd, znający puszczę jak własną kieszeń. To wystarczało, gdy „naruszenie granicy” oznaczało turystów, którym zamarzyła się fotka z słupkiem granicznym.

Teraz wspomagają nas służby z całego kraju. Wojsko, policja, terytorialsi. Dzięki doskonałej współpracy, odcinek jest skutecznie chroniony” - opowiada major Ziniewicz.

Na patrole z miejscowymi funkcjonariuszami SG jeżdżą nawet pogranicznicy z warszawskiej centrali i nie ukrywają, że puszczańska służba „robi wrażenie”. Żubry podchodzą pod concertinę, niezadowolone, bo graniczny konflikt najwyraźniej pozamykał im utarte szlaki. Z lasu łypią wilcze ślepia, a i na drodze spotkać można niepłochliwego basiora.

Do najbardziej na południe wysuniętych posterunków z Białowieży jedzie się teraz prawie godzinę - to i tak niezły czas, bo drogi są zamarznięte i służbowy land rover nie tonie w błocie, a jedynie obija się w koleinach.

Mamy tylko kilka dróg dojazdowych do linii granicznej” - mówi st. chorąży sztabowy Andrzej Sieńczuk. Stąd patrole pieszo rozchodzą się na swoje odcinki wzdłuż granicy.

Na posterunku nad rzeczką Przewłoką (znak graniczny 343) służbę pełni akurat dwóch żołnierzy. Obaj uprawiają ekstremalne sporty, więc białowieskie warunki im niestraszne. Mało tego, już planują, że gdy „to” się skończy, wrócą tutaj: z rodzinami, na wakacje”.

Jest nam ciepło, jesteśmy najedzeni, mamy odpowiedni sprzęt i nawet służbowy krem ochronny na te mrozy” - zapewniają dziennikarzy. Niedługo zjeżdżają do domu, ale przyjechali - z południa Polski - jeszcze jesienią.

Pierwszego dnia zrobiłem krok do przodu i but mi został w bagnie” - opowiada PAP jeden z nich. Dlatego wojsko buduje nie tylko zapory z concertiny, ale i tymczasową drewnianą infrastrukturę. Kładki przez bagna, porządne drewniane szałasy, „zwyżki”, czyli małe ambony, które pozwalają obserwować pas graniczny. Bo po polskiej stronie nadrzeczne trzciny w pasie przygranicznym są przycięte, a po białoruskiej tak wysokie, że spokojnie się w nich schowa dorosły człowiek.

Od kilku tygodni nie mamy przypadków poważniejszych naruszeń” - mówi PAP st. chorąży sztabowy Andrzej Sieńczuk. „Ale jesienią mieliśmy tu dużą presję migracyjną” - podkreśla.

W pierwszej kolejności zabezpieczane były te fragmenty polskiej granicy, gdzie - jak podaje Straż Graniczna z placówek w Kuźnicy czy Czeremsze - służby białoruskie wiozły migrantów do granicy ciężarówkami. Dopiero, gdy tam szanse przejścia zmalały, „presja migracyjna” poszła na odcinek białowieski.

W puszczy po białoruskiej stronie też nie ma dobrych dróg dojazdowych. Migrantów podwozili tutaj terenowymi pojazdami białoruscy mundurowi. Chyba jacyś komandosi, na pewno nie pogranicznicy” - opowiada Sieńczuk. Największa grupa liczyła ze dwieście osób. Gdy migrantom udało się przejść na polską stronę, zaczynał się dramat.

Ci ludzie grzęźli w bagnach, gdy próbowali się przeprawić przez koryta puszczańskich rzek. Niektórzy byli wygłodzeni i wychłodzeni” - opowiada Sieńczuk. I wspomina jak podczas patrolu znalazł kompletnie wycieńczonego 50-letniego mężczyznę. Dla ludzi, którzy puszczy nie znają, może być ona śmiertelnie niebezpieczna.

Jeśli osoba, która nielegalnie przekroczyła granicę potrzebuje pomocy medycznej, my musimy ją wezwać. I zawsze to robimy” - zapewnia. A że w głąb puszczy karetka nie wjedzie, to trzeba te osoby przetransportować do drogi. „I my to robimy” - podkreśla Sieńczuk.

Na odcinku białowieskim pracują już geodeci. Tutaj też ma powstać zapowiadane przez rząd ogrodzenie. Mieszkańcy Białowieży są sceptyczni.

Ci budowlańcy też mogą ugrzęznąć w bagnie” - mówi jeden z miejscowych. I tłumaczy, że takie choćby Wysokie Bagno to 9 metrów torfu.

Nikt tam słupa nie osadzi. Gdy trzeba było wycinać drzewa na słup przygraniczny - trzeba było ciąć ręcznie, bo ciężki sprzęt nie mógł wjechać. U nas to tylko kamery się sprawdzą. I ludzie” - dodaje.

Mówi też, że stosunek ludzi do migrantów się zmienia.

Ludzie współczuli, zapalali zielone światełka. Na znak, że chcą pomóc, tak po chrześcijańsku. Ale się okazywało, że oni chcą transportu do Niemiec. Jak się dowiadywali, że podwózki nie będzie, klimat się zmieniał” - opowiada. Cieszy się, że teraz na granicy panuje spokój.

Na stronie Straży Granicznej opublikowano zasady obecności mediów w pasie przygranicznym z Białorusią. Redakcje mailowo zgłaszają chęć uczestniczenia w wizycie. Warunki do organizowania wizyty zapewnia Straż Graniczna. SG ustala termin trwania oraz szczegóły trasy, jaką przemieszczają się uczestnicy wyjazdu w pasie granicznym - biorąc pod uwagę sytuację na granicy i bezpieczeństwo uczestników.

Od 1 grudnia do 1 marca przy granicy z Białorusią obowiązuje zakaz przebywania, z którego wyłączeni są m.in. mieszkańcy, czy miejscowi przedsiębiorcy. Zgodnie z nowelizacją, która umożliwiła wprowadzenie tego zakazu, na czas określony i na określonych zasadach komendant placówki SG będzie mógł zezwolić na przebywanie na tym obszarze również innych osób.

Zakaz wprowadzono w 183 miejscowościach w województwach podlaskim i lubelskim przylegających do granicy z Białorusią. Wcześniej na tym samym obszarze, od 2 września do 30 listopada, obowiązywał stan wyjątkowy.

PAP/ as/

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych