Scenariusze Brukseli powinny być realne
„Zawsze oczekiwaliśmy od Komisji Europejskiej przede wszystkim sensownego podejścia do przemysłu” - mówi wiceprezes Grupy Azoty S.A. Filip Grzegorczyk
Agnieszka Łakoma: Przywódcy Unii Europejskiej zdecydowali właśnie, że konieczne jest wprowadzenie limitu na ceny gazu ziemnego w Europie. Szczegóły ustalą ministrowie odpowiedzialni za klimat i energię. Wielu ekspertów ocenia, że to bardzo dobra decyzja, inni - że nadmierna ingerencja w rynek. Jaka jest Pana opinia?
Filip Grzegorczyk: Zawsze opowiadałem się i nadal opowiadam za zasadami wolnego rynku, ale mamy nadzwyczajną – wojenną sytuację. I to wymusza nadzwyczajne działania - także takie - które ingerują w zasady wolnorynkowe. Wydaje się, że w obecnej sytuacji po prostu trzeba się pogodzić z interwencjonizmem Państwa. Nigdy wcześniej Unia Europejska nie musiała posuwać się do takich rozwiązań jak limitowanie cen gazu, ale też nigdy wcześniej nie było tak gwałtownych skoków notowań giełdowych, tak poważnych problemów z zapewnieniem ciągłości dostaw gazu w związku z odcięciem ich przez Rosję. Dlatego uważam, że decyzja podjęta na ostatnim szczycie UE jest słuszna. Zwłaszcza, że nie ma na celu ograniczenia opłacalności działalności producentów gazu, bo to oczywiste że muszą realizować odpowiednią marżę, ale chodzi o to, by inni – odbiorcy gazu także mogli normalnie funkcjonować. Wiemy, co dzieje się, gdy gaz jest nadzwyczajnie drogi – z tego powodu musieliśmy istotnie ograniczyć czasowo produkcję nawozów.
- Gdy to się stało w sierpniu, to miałam wrażenie, że nagle wielu ludzi i polityków uświadomiło sobie, jak poważne mogą być problemy na rynku żywnościowym i nie tylko…
- Grupa Azoty oprócz nawozów, tworzyw, czy chemii dostarcza również inne newralgiczne produkty, takie jak chociażby CO2, AdBlue, czy suchy lód. Stabilne dostawy gazu po akceptowalnej cenie służą więc nie tylko zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego kraju, ale także bezpieczeństwu żywnościowemu oraz gospodarki jako takiej. Pomimo rekordowo wysokich cen gazu w pierwszym półroczu br. utrzymywaliśmy produkcję nawozów. Ograniczyliśmy ją dopiero w III kwartale jako jeden z ostatnich producentów w Unii Europejskiej. Był to okres, w którym drastycznie wysokie ceny gazu ukształtowały ceny nawozów na poziomach, które przestały być akceptowalne dla klientów końcowych.
- Limit na ceny gazu to jedno z rozwiązań antykryzysowych Komisji Europejskiej, ale ma też inne. Sprowadzają się zaostrzenia celów polityki klimatycznej i jej przyśpieszenia, które obejmie nie tylko energetykę, również przemysł. Czy będziecie w stanie spełnić te wymagania, jakie wynikają z Fit for 55 i z opublikowanego w maju programu RePower EU?
- Zawsze oczekiwaliśmy od Komisji Europejskiej przede wszystkim sensownego podejścia do przemysłu. Jest ono niezbędne, jeżeli spółki takie jak Grupa Azoty muszą przeznaczać ogromne środki finansowe na swoją transformację klimatyczno-energetyczną, zgodną z europejską polityką klimatyczną. Wojna spowodowała zmianę podejścia do niektórych kwestii w tym zakresie. Wiadomo, że w krótkiej perspektywie mamy do czynienia ze swoistym „renesansem węgla”, ale nie powinniśmy mieć co do tego żadnych złudzeń. Miałem okazję słyszeć wypowiedzi komisarza Fransa Timmermansa, z których wynikało, że jeśli to gaz nie będzie przejściowym paliwem w okresie transformacji, to zwyczajnie tego okresu przejściowego nie będzie. Wpisano więc do RePower EU m.in. przyspieszenie w zakresie inwestycji w odnawialne źródła. Kluczowe jest jednak to, że energochłonni producenci muszą opierać swoją produkcję na stabilnych źródłach energii. Nie możemy polegać jedynie na źródłach odnawialnych.
- W strategii Grupy Azoty wpisano, że do 2030 roku wasze własne źródła OZE będą mieć moc 300 MW. Kilka tygodni temu informowaliście o możliwości przejęcia części udziałów w Zespole Elektrowni Wodnych w Niedzicy. Zatem może te naciski Brukseli na przyśpieszenie transformacji nie są takie groźne i pozbawione sensu?
- Źródła odnawialne są istotnym punktem naszej strategii, w tym projektu „Zielone Azoty”, stąd nie wykluczamy, że poziom 300 MW osiągniemy przed 2030 rokiem. Oczywiście możemy zainwestować, czy kupić dwie lub trzy farmy wiatrowe, ale znacznie ciekawsze – ze względu na stabilność wytwarzania - są dla nas małe modułowe reaktory atomowe SMR i MMR. W tym aspekcie oczekujemy większego otwarcia Komisji Europejskiej na tę technologię. Tymczasem w samej unii opinie na temat tego, czy atom to dobra technologia na przyszłość, czy nie – są podzielone. Wydaje się, że opinie poszczególnych rządów zależą trochę od opinii społeczeństwa danego kraju. Tymczasem małe reaktory są zeroemisyjne, dlatego powinny być wspierane w UE. Czekamy także – chyba jak wszyscy – na duże magazyny energii, które mogłyby rozwiązać wiele problemów.
- W Europie w ostatnich latach widać silne wpływy „lobby wodorowego”. Wydaje się, że Komisja Europejska może przeznaczyć na ten cel bardzo duże fundusze – nawet ponad 200 mld euro. Inwestycje w technologie wodorowe są wpisane również do RePower EU. Choć wywołują wiele kontrowersji co do opłacalności. Czy pan też uważa, że wodór to przyszłość?
- Komisja Europejska stawia przede wszystkim na zielony wodór - wytwarzany ze źródeł odnawialnych i faktycznie jest to praktycznie nieopłacalne, ze względu na olbrzymie zużycie energii elektrycznej. Tak jak wspomniałem, dla nas najlepszym rozwiązaniem są małe reaktory i równoległa produkcja energii ze źródeł odnawialnych – ale w realnej skali. Zdajemy sobie sprawę z tego , że technologia SMR i MMR musi się jeszcze rozwinąć, co potrwa kilka lat. Dlatego równolegle ograniczamy emisję i oszczędzamy energię w naszych procesach produkcyjnych.
- Dzięki projektowi Polimery Police czyli nowemu kompleksowi do produkcji tworzyw sztucznych, który ma być gotowy w przyszłym roku, też macie szansę stać się wytwórcą czystego wodoru…
- Polimery Police to przyszłość polskiej chemii. Oprócz zwiększenia naszego potencjału wodorowego, inwestycja ma na celu przede wszystkim dywersyfikację biznesu Grupy Azoty o perspektywiczny rynek tworzyw sztucznych, głównie polipropylenu. Dzięki projektowi mamy szansę dołączyć do czołówki, jeśli chodzi o produkcję polipropylenu w Europie i jednocześnie stać się jego największym wytwórcą w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Co istotne, by faktycznie udało się spełnić oczekiwania Komisji Europejskiej i rozwinąć gospodarkę opartą na wodorze, potrzebne będą pewne kompromisy. Nie można bazować tylko na tzw. zielonym wodorze, bo to nie jest realistyczny scenariusz.
Rozmawiała Agnieszka Łakoma