TYLKO U NAS
Elektryki mimo wszystko
Szykuje się ostra walka o przyszłość branży motoryzacyjnej w Europie. Włochy i Czechy domagają się zmiany zakazu dla nowych samochodów spalinowych w 2035 roku, a nowy komisarz ds. klimatu mówi twardo: „Nie”.
Na przekór faktom i trudnej sytuacji branży motoryzacyjnej, która zmaga się ze spadkiem sprzedaży i słabym popytem na „elektryki”, kandydat na nowego komisarza ds. klimatu zapowiada, że przypilnuje, by unia nie opóźniła planów przejścia na elektromobilność. Zaledwie kilka dni temu w czasie tzw. przesłuchania w Europarlamencie Wopke Hoekstra, nie pozostawił żadnych złudzeń ani koncernom samochodowym ani politykom, którzy chcąc ratować sektor i miejsca pracy, apelując o rewizję planów ograniczenia emisji w transporcie i zakazu sprzedaży nowych samochodów spalinowych w połowie przyszłej dekady. Polityk chce także, by harmonogram ograniczenia emisji CO2 z pierwszym etapem wyznaczonym na 2025 rok został dotrzymany. Jego zdaniem trzeba trzymać się planów, by branża miała pewność, co ją czeka i by zapewnić „przewidywalność”. Jednocześnie Holender - jak czytamy na stronie PE - „obiecał zaciekle walczyć o zapewnienie sprawiedliwego środowiska gospodarczego dla przemysłu samochodowego, akumulatorowego i ekologicznego w UE” oraz ”zwiększyć wdrażanie infrastruktury ładowania” dla aut elektrycznych.
Wypowiedzi Hoekstry, który w Komisji Europejskiej zasiadał już krótko w poprzedniej kadencji, zastępując radykalnego entuzjastę Zielonego Ładu Fransa Timmermansa, to swoisty „zimny prysznic” dla tych wszystkich, którzy liczyli na złagodzenie unijnych nakazów. To także jednoznaczny sygnał, że już oficjalnie jako komisarz Hoekstra zablokuje propozycje, by przyśpieszyć przegląd czyli ocenę skutków przepisów o zmniejszeniu emisji CO2 w przyszłym roku. A przypomnijmy, że takie oczekiwania od dawna zgłaszają nie tylko szefowie koncernów samochodowych ale także włoski rząd, zaś ostatnio do tej grupy dołączyły również władze Czech. Agencja Bloomberg informując o tym, cytuje wniosek obu krajów do KE, w którym napisano, że „branża znajduje się obecnie w przełomowym momencie, stawiając czoła poważnym wyzwaniom związanym z produkcją, zatrudnieniem i globalną konkurencją, które wymagają pilnych i skoordynowanych działań na szczeblu unijnym”.
Problemem są kary finansowe, jakie będą musieli ponieść producenci samochodów w Europie, gdy przekroczą normy emisji CO2. Chodzi nawet o kwotę 5 tys. euro za każdy sprzedany więcej samochód spalinowy. Obawy są o tyle istotne, że sprzedaż elektryków nie nadąża za unijnymi przepisami czyli nie rozwija się tak, jakby chciała tego Bruksela. Zwłaszcza że wszelkie ograniczenie dotacji i dopłat do zakupu „aut z wtyczką”, natychmiast powoduje spadek zapotrzebowania (o czym boleśnie przekonały się m.in. niemieckie koncerny.)
Deklaracje nowego komisarza pojawiają się w czasie, gdy koncern Volkswagen zapowiedział zwolnienia i zamkniecie trzech zakładów w macierzystym kraju, a włoskie fabryki koncernu Stellantis ograniczają produkcję, zaś załoga organizuje akcje protestacyjne. W tej sytuacji zapowiedź szefa BMW Olivera Zipse, że zakaz wyznaczony na 2035 rok jest groźny dla przemysłu i nierealistyczny, tylko podkreśla wagę problemu.
Agnieszka Łakoma