Walczymy o polskie lasy
Zakusy, jakie UE czyni wobec lasów, pokazują albo brak wyobraźni urzędników z Brukseli, albo co gorsza – działania z premedytacją
Ich efektem może być upadek polskiego leśnictwa, prywatyzacja i zakaz wstępu do lasów. Nie godzimy się na to, mówi wiceminister Edward Siarka, Pełnomocnik Rządu ds. Leśnictwa i Łowiectwa
Jesteśmy światowym liderem na rynku drzewnym. Czy nasza pozycja jest zagrożona?
Gałąź polskiej gospodarki związanej z leśnictwem stale się rozwija. Przemysł tartaczny, meblarski i papierniczy liczy ponad 400 tys. miejsc pracy. Nasze zasoby leśne i surowcowe są jednymi z większych w Europie, co czyni Polskę liderem na rynku światowym. Przynosi nam to wpływy budżetowe na poziomie przekraczającym 30 mld zł rocznie. Leśnicy odnawiają drzewostany i zalesiają dotychczasowe nieużytki. Rocznie sadzimy 500 mln nowych drzew.
Panie Ministrze, w świetle zmian traktów unijnych - czy utrzymamy naszą pozycję na rynku leśno- drzewnym?
Z całą pewnością można przewidzieć, że nowe unijne regulacje doprowadziłyby do krachu polskiej gospodarki drzewnej. Oznaczałoby to zubożenie dużej części polskiego społeczeństwa z uwagi na likwidację miejsc pracy. Ograniczenie podaży drewna, zwiększenie kosztów jego pozyskania przyniesie znaczne ograniczenie dostępu do surowca drzewnego i szybowanie jego cen w górę. Z czym to się wiąże? Z tym, że zmuszeni bylibyśmy do importu drewna z innych krajów, nawet takich, gdzie prowadzi się rabunkową gospodarkę leśną. W sytuacji braku drewna na rynku niewykluczone, że musielibyśmy poszukać innych zamienników surowca. To oznacza powrót do plastiku, szkła, czy betonu. Kłóci się to z ideą promowania ekologicznych rozwiązań w gospodarce.
To w jakim kierunku podąża Unia Europejska?
Polityka Timmermansa związana z wprowadzeniem Europejskiego Zielonego Ładu cały czas posuwa się do przodu. Mimo trwającej wojny na Ukrainie nie widać zmian w ideowym myśleniu komisarzy, wręcz przeciwnie, obserwujemy przyspieszenie działań. Wszystko jest podporządkowane celom klimatycznym. Tworzy się z tego wręcz „religię”. Pomija się ważne kwestie, tj. wykorzystanie surowca drzewnego w ciepłownictwie. W sytuacji, gdy KE chce ograniczyć zużycie gazu, to jedynym stabilnym źródłem energii pozostaje m. in. biomasa. Czy Unia chce doprowadzić do centralnego sterowania lasami wprost z Brukseli?
Obecnie walczymy o polskie lasy, by pozostały w zarządzie krajów członkowskich. Uwarunkowania lokalne wymagają odrębnych przepisów dostosowanych do specyfiki leśnej kraju. Inaczej wygląda struktura drzewostanów w Polsce, a inaczej w państwach na południu Europy. Mocno artykułujemy swoje stanowisko na forum europejskim. Nie zgadzamy się na zmiany unijnych traktatów, które odbierają nam suwerenność w zarządzaniu lasami. Społeczeństwo polskie popiera nasze działania. Niestety Parlament Europejski nie ustaje w swych zabiegach, dążąc do stworzenia państwa federalnego.
Jakie mogą być konsekwencje scentralizowanego sterowania przez UE?
Przedstawione dyrektywy i rozporządzenia to próba prywatyzacji. Próba odebrania lasów ludziom, którzy się na tym znają, którzy mają doświadczenie w zakresie prowadzenia gospodarki leśnej. Jeśli decydowanie o lasach spadnie na brukselskich urzędników, to w efekcie otrzymamy katastrofalny obraz polskiej gospodarki leśnej. Unijne propozycje ujęte już w pakiecie Fit for 55 dążą do wyłączenia 30 proc. gruntów leśnych z produkcji. Do tego nałożony zwiększony cel pochłaniania spowoduje, że na kolejnych obszarach będziemy mieli ograniczone pozyskiwanie drewna. Wszystko to dąży do upadku instytucji Lasów Państwowych i utraty miejsc pracy. Leśnicy dbają o przebudowę drzewostanów na bardziej odporne na zmiany klimatyczne. Unia Europejska chce zaprzestać tych prac, by przyroda sama sobie z tym poradziła. Niestety to chybiona teza.
A co z samą przyrodą naszych lasów?
W tej kwestii też widzę spore ryzyko. Las pozostawiony sam sobie, bez fachowej pomocy leśnika, może nie przetrwać. Widzimy, co stało się na przykład w Puszczy Białowieskiej, opanowanej przez kornika. Żal patrzeć na stosy martwego drewna, a do tego właśnie doprowadziła unijna blokada działań podpartych faktami i nauką. Niestety, oddanie polskich lasów w ręce urzędników z Brukseli, nie mających większego pojęcia o realiach prowadzenia gospodarki leśnej na terenie naszego kraju, może doprowadzić do tego, że będziemy mieli do czynienia z masowym zamieraniem lasów. To także niesie wielkie niebezpieczeństwo i niedogodności dla odwiedzających je ludzi, co ma związek z ryzykiem wprowadzenia zakazów zbierania runa leśnego czy dużym prawdopodobieństwem wybuchu pożaru.
Jak widać, głos nauki ma wielkie kłopoty w dotarciu do urzędników unijnych, w przeciwieństwie do haseł głoszonych przez pseudoekologów.
W rzeczy samej. Unia pozostaje ślepa na uzasadnioną naukowo czynną ochronę lasu, nasz sprawdzony model zrównoważonej gospodarki leśnej, który z powodzeniem funkcjonuje od niemal stu lat w Polsce. Przyniósł doskonały efekt dla naszej rodzimej przyrody zwiększając obszar terenów leśnych do 1/3 powierzchni naszego kraju. Proszę sobie wyobrazić – to jak powierzchnia Belgii pomnożona razy trzy. Zagraniczni turyści odwiedzający polskie lasy są pod wielkim wrażeniem ich piękna i bogactwa. Mimo tego z przykrością zauważamy, że to właśnie krzykliwe protesty garstki pseudoekologów z prędkością światła docierają do brukselskich urzędników. Skoro szumne, manipulacyjne hasła z transparentów aktywistów ekologicznych przebijają się w UE bardziej niż ekspertyzy naukowców, to nie wróżymy niczego dobrego, jeśli zarządzanie lasami miałoby odbywać się zza biurek unijnych urzędników.