Informacje

Zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay.com
Zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay.com

Złoty na czele walutowej stawki - prognozy na 2023 rok

Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl

  • Opublikowano: 27 kwietnia 2023, 18:00

  • Powiększ tekst

W kwietniu tanieje każda z trzydziestu najważniejszych walut, od bezpiecznego franka szwajcarskiego, poprzez innych przedstawicieli koszyka rynków wschodzących, kończąc na walutach związanych z notowaniami surowców, takich jak dolar australijski czy kanadyjski. Kurs euro obniżył się w dobiegającym końca miesiącu o ok. 2 proc., a dolar amerykański zalicza dwukrotnie mocniejszą przecenę. W rezultacie EUR/PLN jest o włos od 4,55, czyli najniższych poziomów notowanych po agresji Rosji na Ukrainę. USD/PLN, spadając do 4,15, osiągnął natomiast najniższe pułapy od przeszło roku

Bieżący okres dla złotego jest najkorzystniejszy od jesieni ubiegłego roku, gdy na światowych rynkach miał miejsce rajd ulgi związany z ostro pikującymi cenami gazu w Europie, pierwszymi symptomami hamowania inflacji w USA i euforią związaną z zapowiedziami łagodzenia drakońskich pandemicznych restrykcji w Chinach. Charakter notowań polskiej waluty jest jednak diametralnie inny. Wtedy kursy walut runęły ze szczytów. Pod koniec września dolar i frank po raz pierwszy w historii kosztowały ponad 5 zł, kurs euro zbliżał się do 4,90 zł. Dziś wspólna waluta kosztuje już przeszło trzydzieści groszy mniej, a kurs EUR/PLN stopniowo i mozolnie, sesja po sesji, osuwa się na coraz niższe pułapy. W minionych tygodniach euro tylko na dwóch sesjach potaniało o więcej niż dwa grosze, ale jednocześnie nie doszło do praktycznie żadnej istotnej korekty siły PLN.

Złoty lubi ciszę i spokój, a właśnie takie warunki zapanowały ostatnio na rynku walutowym. Polska waluta w tym roku okazała się odporna na zewnętrzne zagrożenia. W marcu był to strach przed kryzysem finansowym, w lutym (przejściowe) zaostrzenie kursu przez główne banki centralne z Rezerwą Federalną na czele. Po uspokojeniu nastrojów PLN powraca na ścieżkę odrabiania ubiegłorocznych, dotkliwych strat. Zmienność wyraźnie przygasła, zarówno historyczna, jak i oczekiwana przez rynek opcji. Walutowy odpowiednik giełdowego „indeksu strachu” przybiera wartości najniższe od wybuchu wojny.

Jedyną pewną konsekwencją pojawienia się napięć w amerykańskim sektorze bankowym i odsłonienia słabości regionalnych pożyczkodawców jest porzucenie przez Rezerwę Federalną planów agresywnego finiszu cyklu podwyżek stóp procentowych. Nie ma mowy o pełnoprawnym kryzysie finansowym, natomiast panuje atmosfera wyczekiwania na dane ekonomiczne pozwalające ocenić, czy USA mają szansę uniknąć recesji. Inwestorzy są co do tego sceptyczni i spodziewają się przyszłotygodniowej podwyżki stóp do przedziału 5-5,25 proc. Amerykański bank centralny za kilka miesięcy rozpocznie natomiast obniżki. W ubiegłym roku polityka pieniężna była atutem USD, teraz pogrąża amerykańską walutę. Dolar w siedem miesięcy potaniał o około 90 gr, co oznacza, że USD/PLN runął o niemal 20 proc. i spada równie szybko jak wcześniej dynamicznie rósł. Niepewność odnośnie do perspektyw wzrostu gospodarczego w amerykańskiej gospodarce wydaje się popychać kapitał ku innym rynkom. Beneficjentem jest zarówno euro, jak również złoty, którego losy tradycyjnie mocno powiązane są z postrzeganiem sytuacji w strefie euro.

Stary Kontynent jest atrakcyjny ze względu na znacznie silniejszy kapitałowo i mocniej regulowany sektor bankowy. Kondycja gospodarki jest lepsza niż można było się tego spodziewać jeszcze kilka miesięcy temu. Atutem wspólnej waluty jest fakt, że Europejski Bank Centralny prezentuje zdecydowanie bardziej restrykcyjne nastawienie niż Fed. EBC później zakończy podwyżki i w obliczu uporczywej inflacji bazowej nie będzie skłonny szybko ciąć stóp procentowych. Powinno to, wraz z przyspieszeniem chińskiej gospodarki i poprawą sytuacji w bilansie płatniczym, sprzyjać zadomowieniu się EUR/USD ponad 1,10, które w dalszej części roku pozwoli za zepchnięcie USD/PLN poniżej 4,0.

Siła złotego nie jest jednak wyłącznie pochodną poprawą perspektyw Eurolandu i wspólnej waluty. W pierwszym okresie po minięciu szczytu przez inflację, hamowanie wzrostu cen jest ostre i bezdyskusyjne. Sprzyja to napływowi kapitału na krajowy rynek obligacji skarbowych. Choć w pierwszym kwartale dynamika PKB powinna wynieść około -1,5 proc. r/r, to w szerszym horyzoncie relatywnie mocne tempo wzrostu gospodarczego powinno być atutem złotego. W tym roku gospodarka wzrośnie o nieco ponad 0,5 proc., ale w kolejnych dwóch latach dynamika PKB przyspieszy ponad 3 proc. W krótkim terminie obecna zapaść konsumpcji ma dodatkowy, z punktu widzenia waluty, pozytywny wymiar. Słaby popyt na importowane towary sprzyja osiąganiu najwyższych od 2020 r. nadwyżek na rachunku obrotów bieżących, co oznacza, że więcej kapitału napływa do kraju niż z niego odpływa.

Polska przyciąga także szeroki strumień bezpośrednich inwestycji zagranicznych. W obliczu przenoszenia produkcji z odległych państw (tzw. nearshoring, friendshoring), transformacji energetycznej oraz wzrostu wydatków na obronność zakładamy, że czynnik ten w przyszłości nadal będzie działał na korzyść złotego. W rezultacie zakładamy, że kursy walut stopniowo powracać będą do pułapów notowanych przed napaścią na Ukrainę. Prognozy walutowe Cinckciarz.pl zakładają, że na koniec roku euro kosztować będzie mniej niż 4,50 zł. Nie liczymy na znacznie mocniejszy spadek CHF/PLN aniżeli EUR/PLN, ale spodziewamy się, że kurs franka będzie minimalnie niższy niż cena euro. Szczególnie wrażliwy ze względu na strukturalne słabości brytyjskiej gospodarki może okazać się funt, którego kurs ma szanse spadać poniżej 4,90 zł.

Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych