Farsa w sądzie. Oskarżony przepytuje senatora
Senator Bierecki: nie zleciłem napaści na Wojciecha Kwaśniaka. Ujawnia przekręty SKOK Wołomin i obnaża opowieść o pobiciu byłego szefa KNF. Czy „kasta” i media brały udział w ustawce? Dlaczego nie mającego związku ze sprawą senatora przepytuje osoba, która już w czwartek zasiądzie w ławie oskarżonych?
Jak informuje portal wPolityce.pl, Przez prawie cztery godziny odpowiadał na pytania senator Grzegorz Bierecki w procesie, z którym nie miał nic wspólnego. To medialne przedstawienie zorganizowano jednak po to, by próbować połączyć znanego parlamentarzystę z budzącą kontrowersje sprawą pobicia byłego szefa KNF na rzekome zlecenie Piotra P., byłego oficera WSI, powiązanego ze SKOK Wołomin. Dziś, przez całe godziny, pytania senatorowi zadawał właśnie Wojciech Kwaśniak, który w procesie jest oskarżycielem posiłkowym, a już w najbliższy czwartek sam zasiądzie na ławie oskarżonych, w procesie byłego kierownictwa Komisji Nadzoru Finansowego.
Nie zleciłem napaści na b. wiceszefa KNF Wojciecha Kwaśniaka; nie posiadam żadnych informacji dot. tego zamachu; było przekonanie, że ta napaść to mistyfikacja - zeznał w poniedziałek w warszawskim sądzie senator PiS Grzegorz Bierecki w sprawie brutalnego pobicia w 2014 r. wiceszefa KNF.
Będący oskarżycielem posiłkowym Kwaśniak podczas rozprawy zadawał liczne pytania do świadka. Po wyjściu z sali, w rozmowie z PAP, ocenił jego zeznania jako „szokujące i skandaliczne”.
Bierecki, jako współtwórca społecznych kas oszczędnościowo-kredytowych i wieloletni szef Krajowej Kasy, był wezwany na świadka w tej sprawie na wniosek pobitego urzędnika. Chodziło o wypowiedź dla dziennikarzy z 2018 r., w której Bierecki pytany o dotkliwą napaść na Kwaśniaka odparł m.in., że „nie jest tak, że bandyta zawsze bije tego dobrego”.
Należy zweryfikować, dlaczego te słowa padły pod adresem funkcjonariusza publicznego. Ta wypowiedź bezwzględnie wymaga wyjaśnienia przed sądem - uzasadniał kilka miesięcy temu taki wniosek Kwaśniak. Bierecki wcześniej nie stawił się na kilku terminach w sądzie, wskazując na obowiązki senatorskie.
W poniedziałek sąd wysłuchał zeznań Biereckiego, ostatniego z wyznaczonych świadków w tym procesie. Jeśli sąd nie zdecyduje się wezwać innych świadków, w październiku odbędą się mowy końcowe. Oskarżonymi w sprawie napaści na b. wiceszefa KNF są: Jacek W., któremu zarzucono współudział w ataku i Piotr P., który miał zlecić pobicie. P. to były agent Wojskowych Służb Informacyjnych, który zasiadał we władzach SKOK, jest też głównym podejrzanym w sprawach dotyczących afery finansowej SKOK Wołomin.
„Czy pan zlecił napaść na pana Wojciecha Kwaśniaka?” - brzmiało pierwsze pytanie do Biereckiego podczas poniedziałkowej rozprawy, które zadał mu pełnomocnik Kwaśniaka, mec. Jerzy Naumann.
To bardzo ciekawe pytanie. Nie, nie zleciłem - odpowiedział Bierecki. Dopytywany, dlaczego pytanie było ciekawe, odparł, że „zleceniodawcy są znani” i wskazał, że z informacji o toczącej się sprawie wynika, że są nimi oskarżeni.
W ocenie Biereckiego cała sprawa SKOK Wołomin „była aferą hodowaną dla potrzeb politycznych, z pełną świadomością i przy wiedzy ówczesnego kierownictwa KNF, które zdawało sobie sprawę z aktualnej sytuacji i ze średnich strat około 18 mln zł dziennie”. Jak dodał była wtedy też tworzona równoległa narracja, która miała przesunąć winę za upadłość SKOK Wołomin na kierownictwo Kasy Krajowej, w tym w szczególności na mnie.
Była to bardzo dobrze przygotowywana afera, a wyłudzenia, które były prowadzone przez grupę przestępczą, były tolerowane przez ówczesne władze KNF. Dodatkowo chcę powiedzieć, że w przekonaniu środowiska spółdzielczych kas, ta napaść na pana Kwaśniaka była elementem budowania jego przyszłej obrony w procesie, którego się spodziewał. Powszechne przekonanie było, że ta napaść to mistyfikacja - zeznał Bierecki.
Senator PiS nawiązał w swoich zeznaniach do mającego ruszyć w czwartek przed warszawskim sądem okręgowym procesu byłych szefów i pracowników KNF, oskarżonych o m.in. niedopełnienie obowiązków służbowych ws. SKOK Wołomin. Zdaniem prokuratorów, zaniechania tych urzędników przyczyniły się do wyprowadzenia z kasy ponad 1,5 mld zł. Na ławie oskarżonych ma zasiąść 11 osób, w tym były przewodniczący KNF Andrzej Jakubiak i Kwaśniak - jego ówczesny zastępca. W kontekście tego aktu oskarżenia Kwaśniak wielokrotnie wskazywał, że on sam padł ofiarą zamachu za ujawnienie przestępczego procederu, a postawiony mu zarzut jest absurdalny.
Czekam na ten proces, w którym pan Kwaśniak będzie oskarżonym, i z całą pewnością chętnie odpowiem tam na pytania prokuratury - zeznał natomiast w poniedziałek Bierecki.
Kwaśniak pytał m.in. świadka, o to, czy skoro napaść na niego miała nie być zamachem, to cała dokumentacja medyczna obrazująca ciężkie obrażenia, jakie odniósł podczas napadu, była sfałszowana. „Dokumentacja medyczna poświadcza zdarzenia, natomiast nie wyjaśnia przyczyn, ani celu. W moim przekonaniu osoby dokonujące przestępczej działalności w SKOK Wołomin nie odniosłyby żadnej korzyści z wyeliminowania pana Kwaśniaka” - odpowiedział świadek.
Widzę, że konsekwencja działania osób uwikłanych w działalność systemu SKOK i SKOK Wołomin jest tak wielka, że nadal tego rodzaju szokujące dla mnie insynuacje mogą być przedstawiane publicznie - powiedział zaś PAP Kwaśniak po poniedziałkowej rozprawie.
Mec. Naumann powiedział zaś PAP, że do wszystkich aspektów sprawy odniesie się na etapie mowy końcowej.
Wojciech Kwaśniak jako wiceprzewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego nadzorował kontrolę wołomińskiego SKOK-u, z którego - według prokuratury - wyprowadzono kilka miliardów złotych. W maju 2014 r. Kwaśniak został brutalnie pobity przed swoim domem w warszawskim w Wilanowie. Bandytę wynająć miał członek rady nadzorczej SKOK Wołomin.
Proces w sprawie pobicia ciągnie się od wielu lat - ruszył przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Mokotowa w końcu 2015 r. Jednak w listopadzie 2017 r. sędzia prowadząca sprawę poszła na urlop macierzyński. Postępowanie, które znajdowało się już w końcowej fazie, musiało zatem ruszyć od nowa. W konsekwencji proces rozpoczął się ponownie w kwietniu 2019 r. Od tamtej pory odbyło się już kilkadziesiąt rozpraw, podczas których sąd m.in. odebrał wyjaśnienia od oskarżonych i przesłuchał licznych świadków.
Pierwotnie na ławie oskarżonych w procesie zasiadły cztery osoby. Wątek dotyczący jednej z nich został szybko wyłączony do odrębnego postępowania. Z kolei Krzysztof A., ps. „Twardy”, który jest oskarżony o napaść i pobicie Kwaśniaka prawdopodobnie uciekł z kraju. Po zwolnieniu go z aresztu, w którym przebywał kilka lat, mężczyzna przestał stawiać się na rozprawach. Sąd wyłączył także jego część do odrębnego postępowania. Na ławie oskarżonych pozostały więc dwie osoby.
Proces P. i W. w sprawie pobicia Kwaśniaka może zakończyć się jeszcze w tym roku. Obrońca P. zapowiedział złożenie wniosku o wezwanie trzech kolejnych świadków. Sąd ma rozpoznać ten wniosek rozpoznać, gdy wpłynie w formie pisemnej. Przeciwko wnioskowi oponuje Kwaśniak wskazując, że zmierza do przedłużenia procesu. Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na 20 października.
PAP, mw